Mówi się, że dzieciństwo to najpiękniejszy okres życia człowieka. Trudno się z tym nie zgodzić. Kiedy jesteśmy mali, nie interesują nas problemy życia codziennego. Żyjemy sobie w błogiej nieświadomości, nie wiedząc, czym są rachunki, podatki, praca i wszystkie inne rzeczy, które spędzają nam sen z powiek, kiedy już stajemy się dorosłymi ludźmi. Dzieciństwo to okres, kiedy nie musimy martwić się pieniędzmi, a jedyne o co powinniśmy dbać, to nauka, by w przyszłości znaleźć sobie wymarzoną pracę na wymarzonym stanowisku.

Dzisiejsze czasy są specyficzne. Coraz mniej dzieci widujemy na podwórku, a coraz więcej przed komputerami i tabletami. Nie raz, nie dwa, miałam okazję być świadkiem sceny kupna laptopa tudzież tableta dziecku, które ledwo potrafi mówić. Czy nie jest to przesadą? Czy naprawdę chcemy pokazywać swoim dzieciom, że świat wirtualny jest ciekawszy od tego realnego? Dlaczego zamiast zabawy z dzieckiem, preferujemy kupno urządzenia, które w pełni pochłonie naszą pociechę i zabierze jej cenne lata swojego życia?

„Należy chwytać szczęście w przelocie, bo często za całe oparcie i pociechę w życiu ma się tylko wspomnienie szczęśliwego dzieciństwa”.
~ A. Daudet


Swoje dzieciństwo wspominam bardzo dobrze. Urodziłam się jeszcze w latach 90. i mam wrażenie, że wtedy wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Zamiast spędzać całe dnie przed tabletem, grając w gry, biegałam za piłką razem ze swoimi osiedlowymi przyjaciółmi. Graliśmy w gumę, pomidora, klasy i dużo tego typu gier, których już pewnie nie kojarzy młodszy rocznik. Ganialiśmy się po podwórku z patykami w rękach, które miały imitować nasze miecze i odgrywaliśmy sceny z „Gwiezdnych wojen”. To były czasy. Dzieci miały wyobraźnię, nie potrzebowały wirtualnych rzeczywistości do szczęścia, a szczytem marzeń było posiadanie starego telefonu – typu Nokia 3310, na której można było pograć w Snake – węża, który zjadał kropki. To nic, że gra w porównaniu do dzisiejszych produkcji wygląda mało porywająco, na tamte czasy, to było coś!

Równie dobrze wspominam święta z niestety już nieobecną wśród nas babcią, która gotowała pyszne potrawy i która potrafiła stworzyć atmosferę świąt, jak nikt inny na tym świecie. Zawsze przed Bożym Narodzeniem kupowała cukierki, które później wspólnie z dziadkiem wieszałam na ogromną choinkę. Niestety niewiele cukierków wytrzymywało do Wigilii. Z dzieciństwa najbardziej pamiętam właśnie te duże święta, które organizowała moja babcia. Wokół stołu zbierała się cała rodzina, a ja okupowałam choinkę, by jak najszybciej dorwać się do prezentów i zobaczyć, co w tym roku kupili mi rodzice (ups przyniósł aniołek). Gdy byłam mała przyłapałam mamę, która wkładała pod choinkę prezenty, jednak listy pisałam jeszcze długo. Właściwie piszę je do dziś :)  Trochę żartem, trochę, żeby wrócić do tamtych chwil.

„Kiedy podchodzę do dziecka, wzbudza ono we mnie dwa rodzaje uczuć: czułość wobec tego, kim jest i szacunek dla tego, kim może się stać”.
~ Ludwig Pasteur

Wiecie już mniej więcej, jak wspominam moje dzieciństwo. Teraz nadszedł czas, by porównać je z dzieciństwem osób starszych ode mnie. Z tej okazji przygotowałam krótki wywiad.

Czym różni się Pani dzieciństwo od tego, które mają dzieci teraz?

Największą różnicą jest technologia. Teraz dzieciaki siedzą zamknięte w domach, dzierżąc w rękach tablety i laptopy. Za moich czasów… nie lubię tego określenia, ale nie mogę się powstrzymać (śmiech), spędzało się czas na podwórku.

Co najbardziej pamięta Pani z dzieciństwa?

Pamiętam, jak dostawało się w prezencie pomarańcze. Człowiek nie miał tego na co dzień, więc cieszył się, że ma okazję zjeść coś innego. Pamiętam też wielkie kolejki w sklepach, zapach świeżej, dobrej kawy, po którą cała rodzina stała wiele godzin. To były czasy… i to był zapach kawy...

Szkoła?

Nauczyciele mieli zupełnie inne metody wychowawcze niż teraz. Nieraz człowiek oberwał linijką po rękach, ale bał się przyznać rodzicom, bo wiedział, że zasłużył. Teraz pewnie nauczyciel po takim incydencie już by nie pracował. Nie uważam jednak dawnych metod wychowawczych za całkowicie złe. Przynajmniej mieliśmy szacunek do nauczyciela i każdy wiedział, gdzie jego miejsce.

Co robiliście po szkole?

Różnie. Graliśmy w klasy, skakali na skakance, biegaliśmy za piłką, z kromką chleba i kiełbasą w rękach. Generalnie dużo czasu spędzaliśmy na zewnątrz. Do domu wpadaliśmy tylko po to, żeby przynieść kolejną kromkę chleba, zabrać wózek z lalką, albo widokówki, które każdy wtedy zbierał.

Jakiej muzyki się wtedy słuchało?

Każdy pewnie słuchał innej. Ja najczęściej tej, którą rodzice dla siebie nagrali na szpulowym magnetofonie.

Ma Pani jakąś myśl, którą chcesz przekazać młodszym czytelnikom?

Tak, mam taką jedną. Oderwijcie się na moment od świata wirtualnego, wyjdźcie na dwór i pooddychajcie świeżym powietrzem. Dzieciństwo wam zleci, nawet nie będziecie wiedzieli, kiedy i jak, a będziecie już dorośli. Cieszcie się każdą chwilą. Tablet nie ucieknie, a młodość nie wróci.

„Dzieciństwo jest dobre dlatego, że każdy dzień zaczyna życie na nowo, bez ciężaru dnia wczorajszego”.
~ Anna Kamieńska



/Justyna Kubaszczyk/
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter