W adwentowy czas wpisane jest pełne niepokoju oczekiwanie, ale wbrew powszechnemu myśleniu, to nie człowiek czeka na Boga, ale Bóg oczekuje człowieka. W końcu cała niezwykła przygoda, która nazywa się ,,człowiek” miała swój początek w tęsknocie zakorzenionej w Bogu. Pamiętamy pytanie, które u zarania dziejów ludzkości postawił Adamowi Bóg: ,,Gdzie jesteś Adamie?”. W pytaniu tym nie było zwyczajnej ciekawości, gry, zabawy, ale wybrzmiał najgłębszy niepokój, który nurtował serce Boga. A skoro niepokój, troska, zaangażowanie Boskiej Istoty, to znaczy, że miłość. A miłość prowokuje, to znaczy woła, niepokoi, wzywa do odpowiedzi.

W adwentowe dni możemy śledzić zbliżanie się Boga do człowieka. One odsłaniają absurdalną, zdawałoby się z ludzkiego punktu widzenia prawdę, że ten któremu niczego do pełni szczęścia nie potrzeba, poddaje się logice pełnej ryzyka i przegranej drogi. Zadziwieni pytamy: co skłoniło istotę samowystarczalną, pełną istnienia, do porzucenia tej komfortowej sytuacji? Odpowiadamy: miłość. Pytamy więc: czym ona jest? Błyskotliwie i dowcipnie próbuje dać odpowiedź na to pytanie poeta włoskiego renesansu Petrarka:

Jeśli to nie jest miłość,
Cóż to jest takiego?
Jeśli rzecz dobra, skąd gorycz co truje?
Jeśli zła, skąd słodycz cierpienia każdego?
Jeśli samochcąc płonę, czemu płaczę,
Jeśli wbrew woli, cóż pomoże lament.
O śmierci żywa, radosna rozpaczy,
Jakąż nade mną masz moc: oto zamęt.

Z wersów wybrzmiewa przeświadczenie, że nie pochwycisz lotnej tkanki miłości. Ona inspiruje niezrozumiałe, nie do pojęcia działania, które w rezultacie okazują się twórcze i wspaniałe. Ale też sama logika miłości kieruje naszą uwagę ku temu, który jest Miłością Samą. A wydarzeniem owej miłości jest czas adwentu.

To on domaga się od nas zdania sprawy z naszych miłości. Może być tak, że ulegliśmy powszechnym mniemaniom, atmosferze, która miłość sprowadza do zabawy, gry, namiętności, czy kolekcjonowanych przyjemności. Tymczasem napisał ktoś, nawiązując do absurdalnej logiki miłości ewangelicznej: ,,’To nie wystarczy’ jest prawdopodobnie prawdziwym imieniem wszelkiej miłości. Nigdy nie kocha się wystarczająco. Nigdy nie przestaje się kochać. Jest to woda, po której jeszcze bardziej chce się pić. Kto naprawdę kocha, nigdy nie zdoła poczuć się zadowolony, nigdy nie pomyślni, że wykonał swoje zadanie, nie poczuje się spełniony”.

Obyśmy my poczuli wobec obsesyjnie zakochanego w nas Boga niepokój, niespełnienie, żeśmy się pogubili na bezdrożach ludzkiej nijakości.

autor: Elżbieta Juzba

fot. arc.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter