Wakacje to idealny czas na książkę i nadrobienie czytelniczych zaległości. Dziś przychodzę do Was z trzema propozycjami. Dwie z nich są autorstwa Szymona Hołowni, do którego mam swego rodzaju słabość. Zacznę jednak od pozycji, która w mojej domowej biblioteczce pojawiła się jako pierwsza, a mowa o książce „Bóg w wielkim mieście”. Piękna różowa oprawa od razu przyciąga wzrok czytelnika, jednak to nie o niej będzie mowa, a raczej o zawartości, którą w sobie skrywa.

Katarzyna Olubińska

Typowa dziewczyna z małego miasta, która przeniosła się do Warszawy po studiach, chcąc za wszelka cenę spełnić swój sen o dziennikarstwie. Czas jednak pokazał, że rzeczywistość potrafi weryfikować wyobrażenia o wielkim świecie.

Praca, wysiłek, do tego życie w biegu, powierzchowne relacje i poczucie pustki. Profesjonalizm i perfekcja stały się życiowym mottem autorki, a Bóg? – Bóg nie był mi do niczego potrzebny – pisze już na pierwszych stronach autorka, która ze swojego słownika wyrzuciła kilka niepotrzebnych słów, takich jak „nie radzę sobie”.

Święta, sylwestry, ważne wydarzenia z życia rodziny zamieniła na wyjazd, nagrania, dyżury reporterskie. Nagrodą za ciężką pracę były programy nadawane na żywo, autorskie wywiady, spotkania z wielkimi gwiazdami, podróże po świecie, bilbordy na których widniała jej twarz. Twarz dziewczyny, której ulubionym serialem był „Seks w wielkim mieście”…, która postawiła na sukces, niezależność, piękne szpilki i dobrą zabawę.

Bóg?

Po co go szukać w tym pięknym kolorowym świecie? Nie, nie. To nie tak, że w tym świecie nie było go wcale. On był, od święta, w niedzielę… bo z Bogiem lepiej nie zadzierać. No i wtedy, gdy walił się świat. Wówczas też żarliwych modlitw nie brakowało, byle tylko „zrobił co trzeba”.

Jak więc to możliwe, że piękna, młoda kobieta, która tyle zdobyła i tyle doświadczyła zaczyna odczuwać samotność i bezsens, nie do zniesienia? Która nie umie się już cieszyć i w pewnym momencie swojego życia chce się zapaść pod ziemię. Ona zdobywczyni świata.

W środę zmieniło się wszystko.

- Zawołałam do Niego z pomieszaniem złości i nadziei, z całym bólem, samotnością i rozdarciem: „Jeśli Ty naprawdę jesteś, przyjdź do mnie i mnie uratuj! Już dłużej nie dam rady sama! Nie radzę sobie, słyszysz?” Wtedy w odpowiedzi usłyszała jedynie szum drzew za szklaną ścianą luksusowego basenu i bulgotanie jacuzzi.

A jednak…

Nie będę już dalej opisywać losów naszej bohaterki. Zachęcam jednak do lektury, która uczy, bawi, daje zastanowienie i refleksję. Pokazuje, że: On – Bóg i ona - Katarzyna Olubińska mogą spotkać się w wielkim mieście.

Wspomnę jeszcze tylko, że książka ta wzbogacona została wywiadami ze znanymi osobami. Znajdziemy tu między innymi rozmowę z Izą Miko, Agnieszką Cegielską, Maciejem Musiołem, Krzysztofem Antkowiakiem.



XXX

To teraz słów kilka o „Ludziach na walizkach" autorstwa Szymona Hołowni. Książka stanowi zbiór rozmów autora z osobami, które choroba, nieszczęśliwy wypadek albo los doprowadziły na granicę życia i śmierci. Czy stamtąd widać więcej? Jaki sens ma cierpienie? Jak się nie poddać? Nie zwątpić – na te i wiele innych pytań odpowiedzą bohaterowie tej liczącej zaledwie 150 stron pozycji książkowej.

Rolę główną „grają” tu nie tylko pacjenci i ludzie chorzy, ale również lekarze, którzy na co dzień zmagają się z ludzkim dramatem.

Chcąc opisać tę konkretną książkę najprościej powiedzieć „książka o życiu”. Prawdziwa, momentami bolesna. Dotyka. Zostaje.

"Ból, nawet ból z rozpaczy, zwiastujący "uszkodzenie duszy", ma sens tylko przez pierwszych kilka godzin. Później staję się mutantem, pomyłką natury, artefaktem, czymś zbędnym, traci sens. Sens nadają mu ludzie, którzy bohatersko go znoszą. Ale samo cierpienie nie ma w sobie sensu. Za dużo go w życiu widziałem, żeby mieć co do tego jakieś wątpliwości - Jan Dobrogowski."

Myślę, że wystarczą dwie godziny, by poznać losy „Ludzi na walizkach”, trzeba jednak lat, by o nich zapomnieć. 

XXX


Na zakończenie wspomnę jeszcze o „Instrukcji obsługi solniczki”, mojego ulubionego autora – Szymona Hołowni.

Pozycja skrywa w sobie wiele cennych felietonów. – Hołownia pisze o bezdomnych, o dobrej zmianie, o ministrze Waszczykowskim, o papieżu Franciszku, księdzu Międlarze i biednych jak mysz kościelna księżach, o uchodźcach, misjonarzach, Helenie Kmieć, o tym, co (oddzielnie) codziennie widzimy. Każdy felieton, jak zapis sejsmografu, pokazuje, że we wszystkich sytuacjach i sprawach zawsze jest miejsce na miłość… - czytamy słowa ks. Adama Bonieckiego umieszczone na okładce książki.

„Instrukcja obsługi solniczki” to zbiór prawie pięćdziesięciu felietonów. Wszystkie napisane lekkim, przystępnym językiem, bogatym w trafne spostrzeżenia. Stanowiące zapis obserwacji i refleksji.

"Kontynenty nie potrzebują więcej teologicznych książek, potrzebują ewangelizacji bandażem, krwią, uśmiechem, poświęconym czasem, przytuleniem, dobrym słowem, podparciem. To jedyny uniwersalny język, który ludzie dziś są w stanie naprawdę zrozumieć. Słowa to dla nich reklama, albo publicystyka."

Hołownia porusza w felietonach między innymi takie sprawy, jak wznowienie publikacji „Mein Kampf”, niechęć powszechna do przyjmowania uchodźców, szczęście w biednej Afryce, czy działania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Bawi natomiast opowiadając o kolejce po buty Kanye Westa.


Czyta się szybko i przyjemnie. Polecam.


Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter