Wczoraj utonęło 10 osób, przedwczoraj 14… i tak dzień po dniu zapełnia się policyjna statystyka mówiąca o kolejnych ofiarach tego lata. Jak to się dzieje, że upragniony urlop i wyczekiwane wakacje niosą śmierć, stając się dla wielu rodzin czasem żałoby?

Niestety najczęściej sami sobie jesteśmy winni – to moja myśl na dzisiaj. Na nic apele, prośby i przestrogi, gdy w grę wchodzi ludzka brawura, bezmyślność i alkohol, a tego uwierzcie mi - w letnim wypoczynku nad wodą nie brakuje.

Tegoroczne wakacje spędziłam nad morzem. W mieście, które szczególnie przyciąga turystów, tętni nocnym życiem i pełne jest propozycji dobrej zabawy. Za dnia zaś odkrywa piękną, słoneczną plażę. I na tej plaży na moment się zatrzymam, bo to ona wywarła na mnie największe wrażenie. I nie chodzi tu absolutnie o ciepły piasek, bursztyny, muszelki i spienione fale, ale o ilość alkoholu, który pomiędzy ręcznikami plażowiczów i parawanami – leje się strumieniem.

Mój spacer brzegiem morza uświadomił mi, że spożywanie alkoholu na plaży rozpoczyna się już z samego rana. Pierwsza butelka zostaje „wbita” w piasek wraz z rozłożeniem leżaka, czy rozciągnięciem kocyka. Wśród kolorowych kół, pontonów i rękawków do pływania, o które zadbali rodzice stawiając na bezpieczeństwo swoich pociech – stoją też mocniejsze trunki. Pije mama, tata, wujek, dziadkowie… A z nieba leje się żar.

Spacerem mijam kolejne rodziny… i kolejne osoby, które przyszły tego dnia same. Mijam butelki piwa, wina, wódki, whisky. Jedne bardziej ukryte, opatulone piaskiem i reklamówkami, inne ulokowane w mocnym uścisku dłoni.

Nie chcę jednak uogólniać, bo z plaży korzystają również ci, którzy nie łączą alkoholu z wypoczynkiem nad wodą. Niemniej jednak systematycznie do moich uszu dobiega gwizdek ratownika. Jego dźwięk to kolejna uwaga dla „odważnego” (a raczej lekkomyślnego) plażowicza, który za nic ma wiszącą na maszcie czerwoną flagę, czy wyznaczony obszar kąpieliska… Po alkoholu przecież odwagi nie brakuje. Gorzej jednak, gdy na odwagę rodziców zdane są również dzieci.

A woda zbiera śmiertelne żniwo. W 2017 roku na terenie Polski utonęło 449 osób. W 2016 r. 504. Jaki będzie ostateczny bilans tego roku w dużej mierze zależy od nas. Wielu nieszczęść można uniknąć, wielu można zapobiec. Pamiętajmy o tym wybierając się na wymarzony wypoczynek.

- Ludziom często się wydaje, że wywieszamy czerwoną flagę, żeby zrobić im na złość. Nie docierają do nich argumenty, że kąpiel jest niebezpieczna, bo fale są wysokie i wieje silny wiatr… - słyszę rozmowę ratownika z plażowiczem, który przyznaje, że nieraz musi odpierać ataki słowne turystów, którzy przecież przyjechali nad morze, żeby się kąpać i bawić.

No i się kąpią. Idą kilkadziesiąt metrów dalej na niestrzeżone plaże. Korzystają z lata. Razem z nimi z lata korzystają dzieci. Widzę, jak kolejne fale przykrywają ich radosne buzie. Daj Boże, by z tych wakacji wszystkie powróciły szczęśliwie.


















Barbara Stelmach-Kubaszczyk
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter