W sierpniu obchodziliśmy miesiąc trzeźwości. Jest to czas, w którym Kościół katolicki zachęca wiernych do całkowitej abstynencji. Nie jest to jedyna inicjatywa kościelna nakierowana na problem alkoholizmu. Co roku obchodzony jest Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu. Dzieło również zapoczątkowane przez Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Wszystkie te inicjatywy są zgodne z duchem słów, które padły w dniu 26 sierpnia 1956 roku w święto Matki Bożej Częstochowskiej, w dzień odnowienia Jasnogórskich Ślubów Narodu: „Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu, rozwiązłości”.

Z danych statystycznych wynika, że Polacy piją zdecydowanie mniej niż jeszcze dekadę temu. Brak przyzwolenia na picie w miejscu pracy (stały element krajobrazu w PRL-u) oraz pojawienie się innych „zapełniaczy” czasu wolnego miało na to niewątpliwy wpływ. Polacy piją również co raz droższe trunki. Nie wynika to wcale ze wzrostu zamożności społeczeństwa, lecz ze zmiany świadomości konsumenckiej. Co raz więcej osób woli wypić jeden porządny złoty trunek z małych lokalnych browarów, niż dwa, trzy tańsze piwa produkowane przez wielkie koncerny piwowarskie. Lepiej postawić na jakość, niż na ilość.

Pierwszym cudem jaki uczynił Jezus, była przemiana wody w wino. Choć tę scenę biblijną można rozpatrywać na wielu istotniejszych płaszczyznach, to trzeba uznać, że alkohol był czymś normalnym w życiu ludzkim. Towarzyszył człowiekowi zwłaszcza wtedy, kiedy był powód do świętowania. Kościół nie potępia samego spożywania alkoholu, choćby przez pryzmat Kaany. Natomiast bezsprzecznie walczy ze wszystkimi zniewoleniami człowieka, które ograniczają jego wolną wolę.

Mijają epoki. Upadają cywilizacje. Wzniecane są rewolucje. Cokolwiek by się nie działo, człowiek od zarania dziejów boryka się z tymi samymi problemami. Dziś też nie brakuje tych co zaglądają do kieliszka częściej, niż rozum to nakazuje. Być może są członkami naszych rodzin lub spotykamy ich pod marketami proszących o drobne. Państwo także próbuje zająć się problemem alkoholizmu. Niestety wydaje mi się, że te wszystkie pomysły systemowo-prawne są najmniej skuteczne.
Nie wykluczam, że pomysłodawcy chcą dobrze, lecz nie do końca przeanalizowali konsekwencje swoich rozwiązań. Ostatnio przeczytałem, że w ramach dbania o dobro obywatela zostanie zlikwidowana tzw. „małpka”, a cena minimalna na „pół litra” zostanie ustalona na poziomie 40 złotych. Te błyskotliwe pomysły ministra Radziwiłła spowodują, że pijacy będą sięgać po tańsze zamienniki, a w ślad za nimi pójdzie przeciętny Kowalski, którego nie będzie nawet stać by raz w roku poczęstować gości podczas swoich urodzin. Rozpleni się szara strefa. Będzie kwitło bimbrownictwo. Pan minister zobaczy wzrost ilości zgonów spowodowanych zatruciem metanolem.

Jeśli był powód do wstydu dla Śląska Cieszyńskiego to, że gdziekolwiek bym nie pojechał w inny region Polski, to zawsze pojawiał się temat wódki przemycanej przez granice. Choć „mrówki” dawno przestały parać się przemytem, to ten temat prędzej, czy później wraca jak bumerang. Nikt Cieszyna nie kojarzył z barwnej historii, czy pięknych zabytków. Po trzykroć wódka! A i jeszcze chłopczyk, którego parę lat temu znaleziono na dnie stawu. Tym wywodem nie miałem zamiaru obrazić setek osób, które przemycały alkohol. To powody dla wstydu dla Państwa, które zmusiło swoimi działaniami setki osób do takiego sposobu zarobkowania.

„I właściwie kto wódki nie pije ten jest wywrotowcem, tak Świadomie uszczuplającym dochody państwa – bezideowcem” – śpiewał Kazik Staszewski. W ponadczasowych tekstach artysty można znaleźć wiele życiowych prawd. Z tych słów biegnie również przestroga dla państwa, że ludzie przestaną pić legalny alkohol i wpływy do budżetu znacząco się uszczuplą. Nie będzie ani na leczenie alkoholików (paradoks całej sprawy), ani na inne mniej lub bardziej ważne sprawy. Polecam za to przypatrzeć się działaniom w gminie Brenna, gdzie powstał plan by ograniczyć ilość miejsc posiadających koncesje na sprzedaż alkoholu. Trunki nadal będzie można zakupić, ale już nie każdy będzie miał do niego dostęp za rogiem własnego domu. Być może to w pewien sposób ograniczy spożycie alkoholu.

Na koniec jeszcze jedna kwestia z alkoholem luźno powiązana. Ostatnio zauważyłem, że wiele osób emocjonuje się filmem Antoniego Krauzego „Smoleńsk”. Być może niektórych rozczaruje, ale u mnie ten film nie powoduje ekscytacji. Nie wykluczam, że kiedyś go obejrzę w telewizji i wyrobię sobie o nim samodzielną opinię bez pomocy ideologów oraz propagandystów z obu stron barykad. Nie widzę też powodu, dla którego Pan Antoni Krauze nie ma prawa do własnej wizji wydarzeń, choćby niektórym jego podejście do sprawy było nie w smak. Nie to jest jednak meritum całej sprawy. Od jakiegoś czasu w sieci krąży oświadczenie rodzica autorstwa Bartłomieja Piotrowskiego (KOD) o następującej treści: „Jako odpowiedzialny za prawidłowy rozwój psychiczny i intelektualny mojego dziecka, a także w trosce o zapobieganie jego demoralizacji, oświadczam, że nie wyrażam zgody by moje dziecko uczęszczające do klasy uczestniczyło w projekcji filmu Smoleńsk Antoniego Krauzego”. Szanuję prawo rodziców do samodecydowania o losie swojego dziecka, ale pisanie o wyżej wymienionych zagrożeniach jest po prostu śmieszne. Skomentuję sprawę tylko parafrazując słowa filozofa Bertranda Russela, że każdy tekst zdradza zazwyczaj między wierszami, czy autor jest abstynentem, czy też nie.

Paweł Czerkowski
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter