Czymże jest wolność? Wolność jest jedną z największych wartości cywilizacji Zachodu. Dla przeciwwagi warto nadmienić, że nie jest ona istotna na Wschodzie. Wolność może być utożsamiana z możliwością wyboru, bądź też z realizacją swojej decyzji. Ale czy tak naprawdę posiadanie wielu alternatyw dla własnego postępowania nie jest swojego rodzaju zniewoleniem? Na pewno jest utrudnieniem w życiu. Nawet, jeśli o tym w danym momencie nie rozmyślamy. W procesie decyzyjnym zapomina się również, że dokonanie wyboru nie jest związane wyłącznie z danym momentem. Przeważnie konsekwencje wyboru wpływają na dalszą rzeczywistość, w której się znajdujemy.
Warto również zapytać czy istnieje coś takiego jak niczym nieuwarunkowana wolność? Czy swoboda w dokonywaniu wyborów może istnieć bez odniesienia do norm prawa lub norm moralnych?

W filozofii nowożytnej istnieją m.in. dwa poglądy, które propagują bezwzględną wolność. Fryderyk Nietsche w swym „Nadczłowieku” sugeruje, że należy wyzbyć się wszystkich zasad moralnych, które ograniczają we wszystkim człowieka. Osiągnąć to może tylko jednostka nieprzeciętna. Reszta jest wręcz skazana na zniewolenie przez moralność. Nieco inaczej do tematu podchodzi Sartre, który jest zdania, że to człowiek powinien sam tworzyć normy i swoją hierarchię wartości. Dołącza do nich Lenin: „Nasz kodeks moralny jest absolutnie nowy. (…) nam wszystko wolno, ponieważ jako pierwsi na świecie wyciągamy miecz nie w celu zniewolenia, lecz w imię wolności i wyzwolenia spod ucisku”.
Pisałem już wcześniej, że posiadanie wielu alternatyw wyboru może być zniewoleniem. Jaką podjąć decyzję? Czy będzie ona dobra? Moralność, więc może stać się kompasem, który ułatwi nam wybór. Ktoś jednak przewrotnie powie, że wybór zgodnie z zasadami moralnymi może być bezalternatywną formą przymusu. Z tym zagadnieniem zmierzył się m.in. Sooren Kierkegard, który stwierdził, że wybór zgodny z moralnością jest koniecznością podążania za prawdą. A więc zamknięcie się na alternatywne wybory w tym wypadku chroni nas przed niewłaściwą decyzją. Zostajemy pozbawieni iluzji, że inne wybory są równie dobre. Pójście inną ścieżką może spowodować, że skończymy jak koźlęta z baśni Braci Grimm, które zostały pożarte przez wilka, zwiedzione łapą posypaną mąką.

Moje rozważania nad istotą wolności nieprzypadkowo zrodziły się w tym, a nie innym czasie. Ciągle słyszę, że ktoś nam odbiera wolność, bądź ma zamiar to zrobić. Czy ma do tego prawo? Jeśli przyjmiemy, którąś z koncepcji bezgranicznej wolności to odpowiedź wydaje się oczywista. Lecz to rozwiązanie prowadzi do anarchii oraz narzuceniu swojej woli słabszym jednostkom przez silniejsze. Ja uważam, że władza ma prawo narzucać obywatelowi swoją wolę, lecz powinna być w swych zamierzeniach wstrzemięźliwa. Ponadto serwowane rozwiązania nie mogą być w sprzeczności z szeroko pojętą godnością ludzką, ani fundamentami naszej cywilizacji.

Pewnie wielu z Was czytało „Antygonę”. Jednym z dwóch problemów jest konflikt pomiędzy prawem ludzkim a prawem boskim. Rozdźwięk pomiędzy oboma systemami doprowadza do śmierci Antygony, która wybiera wierność zasadom moralnym. Dzieło Sofoklesa ma nam uzmysłowić, że ten konflikt jest odwieczny i ktoś z nas może stanąć przed podobnym wyborem. Co jednak, jeśli ludzie dążą do tego by oba systemy norm postępowania nigdy się ze sobą nie pokryły i nie są to odosobnione przypadki?
Czy Antygona powinna być nadal czytana? Czy jest sens czytania czegoś co nie wywiera na nas wpływu? Czy jesteśmy jeszcze w stanie przeżyć katharsis? Po trzykroć TAK! O ile dobrze wybierzemy.

Paweł Czerkowski
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter