Znajdujemy w Zdaniach i uwagach A. Mickiewicza czterowiersz następujący (zatytułowany Stopnie prawd): „Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi, / Są takie, które szepce swemu narodowi; / Są takie, które zwierza przyjaciołom domu; / Są takie, których odkryć nie może nikomu”. Mędrzec ma to do siebie (i dlatego między innymi jest mędrcem), że wie, jak prawdę dozować, że wyczuwa, ile prawdy kto i kiedy znieść jest w stanie i jakie prawdy czynić jawnymi, aby przyniosły rezultat oczekiwany.

Mędrzec wie, że prawda cała jest człowiekowi niedostępna, a to z racji ograniczonych możliwości poznawczych istoty ludzkiej, a to z powodów innych, lenistwa i gnuśności, przeróżnych trendów i mód, jakie w danym czasie pośród ludzi się snują, a które narzucają, co i jak myśleć, co i w jakim stopniu cenić i uważać za niepodważalne i istotowo ważne. Ciężko i z trudem do człowieka codziennością przytłoczonego i zaplątanego w sprawy życia praktycznego prawdy różne się przedzierają, zwłaszcza takie, które bolą, niewygodne są i każą inaczej na świat cały spojrzeć, do nawrócenia i przewartościowania wszystkich wartości wzywają i przynaglają. A przecież intuicję głęboką niesiemy w sobie, że człowiek, któryby żył bezmyślnym życiem, tak, jak się żyje, działaniu swojemu folgę dając wedle standardów narzucanych chwilą obecną, wymogami doraźnymi, przepadnie i życie swoiście ludzkie na wieki pogrzebie. Pniem wydrążonym się stanie, pustym i wypalonym, bez iskierki człowieczej wyjątkowości i niezwykłości. Sprzeda się bez reszty pospolitym okolicznościom, siebie odzierając z wszelkiej wartości, jaka w bycie człowiekiem jest wpisana. Czy chciałby kto takiego losu?

Sięgnijmy jeszcze po prorockie już (z ducha) napomnienia Norwida, jakie wybrzmiewają z utworu Początek broszury politycznej…:

Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom,
A prawdom kazać, by za drzwiami stały; (…)
Nie trzeba stylu nastrajać ulicznie
Ni Ewangelii brać przez rękawiczkę;
Być zacnym ckliwo, być podłym praktycznie,
Zapełniać próżnię – sensu przez potyczkę
I rejterować… lubo – heroicznie!...

Wyczuć można (choć Norwidowy spokój zdaje się temu przeczyć) w utworze prorocką burzę, bólem wypełniony gniew, że tak łatwo kupczy się tym, co w człowieku bezcennym jest, że pełna podłości i uległości pragmatyka i cuchnący oportunizm wciąż zwyciężają i pokuszeniem są nieodpartym istoty ludzkiej.

Aby człowiek mógł być sobie i swojej wielkości przywracany, potrzebny jest prorok. Jest to szczególna ze świata religii postać. Wskazać można również inne postacie w przestrzeń religii wpisane: święty, kapłan, mędrzec, mistyk… Ale jest też prorok. Kim jest? Potoczne mniemanie przypisuje mu przepowiadanie przyszłości. Ma wieszczem być, czas utajniony odsłaniać, wizjami przyszłego czasu olśniewać bądź przerażać. Nic bardziej błędnego. Prorok z Bożego wybrania (bo przez Boga naznaczony być musi, nie z własnego widzi – mi – się moc czerpać) staje przed ludźmi, by ich niepokoić, by wytykać im grzechy, błędy, kłamstwa, zbrodnie, wszystko to, co ludzie chętnie puścić chcieliby w niepamięć, zbyt łatwo usprawiedliwić, pogodzić się z nieprawością przez siebie uczynioną. Prorok nie pozwala, gromi, przypomina, rany rozdrapuje, spokoju świętego nie daje. Można mu zarzucić nachalność, sianie niepokoju, burzenie wygodnych i na potrzebę sytuacji wznoszonych schematów myślenia, działania. Pisze Jan Andrzej Kłoczowski: „Prorok jest jak gdyby pozbawiony zmysłu pedagogicznego. Jest tym, który porywa, a nie tym, który tłumaczy i wyjaśnia. Stawia ludziom wymagania i zadania przerastające niejednokrotnie ich ludzką miarę. Dlatego też wzbudza gwałtowne emocje – u jednych nienawiść i gwałtowny opór, przez innych natomiast jest uwielbiany i kochany”.

Los proroków niewesoły bywa. Za bezkompromisowość swoją i osąd bezwzględny śmiercią cywilną ale i fizyczną często zapłacić muszą. Cierpienie samotności i wykluczenia znosić. A wszystko to dlatego, że troską niezwyczajną otoczyć chcą człowieka, przypominać o jego wielkości, co się na przejrzystości moralnej i etycznej dojrzałości opiera. Cz. Miłosz zadania prorokowi przypisywane wiązał z losem poety. W znanym przecież szeroko wierszu Który skrzywdziłeś zwraca się podmiot liryczny (prorok w swoim oburzeniu) do cynicznego pragmatyka, który w naiwnym i ospałym zadowoleniu bezpieczny się czuje w świecie kłamstwa i przewrotności, w świecie powszechnej zmowy podłości i nijakości:

 Choćby przed tobą wszyscy się skłonili,
 Cnotę i mądrość tobie przypisując,
 Złote medale na cześć twoją kując,
 Radzi, że jeszcze dzień jeden przeżyli,
 
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić – narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Prorok nie pozwala zaschnąć rozlanej krwi, nie pozwala, by zbrodnia nie została nazwana po imieniu. Krzyczy w imię godności i szlachectwa wpisanego w człowieka. A jednak odrzucany jest i marginalizowany w ludzkich społecznościach, wzgardą otaczany. Pytanie w stronę człowieka rzucić by należało do mądrości Talmudu sięgając: jakie dobrodziejstwo człowieku ci uczyniłem, że mnie tak nienawidzisz?
 
 
                                                                           Ks. Łysień Leszek
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter