foto: pixabay.com/pl/

„Panuje dziś tzw. ekonomizacja wszystkich dziedzin życia, która ma celu ugruntowanie w człowieku poczucia, aby ten całe swoje życie spostrzegał w kategoriach zysku i straty. Ekonomia przestała się interesować swym tradycyjnym przedmiotem, czyli produkcją, dystrybucją i konsumpcją dóbr, a zaczęła badać wpływ bodźców ekonomicznych na całokształt ludzkich zachowań, nawet takich jak prokreacja, uczenie się, praktyki religijne, troska o zdrowie czy o środowisko naturalne. Wystarczy posłuchać jak często w dyskusjach rezygnujemy z języka wartości na rzecz języka ekonomii”.
Ryszard Koziołek, Dobrze myśli się literaturą
 
Jesteśmy uwikłani w mit produkcji i efektywności. Naszą wartość ukazują wyniki zapisane w słupkach wykresów. We wszelkich rankingach liczymy się o tyle, o ile naszą rzeczywistość udaje się przeliczyć i wpisać w tabele programów ekonomicznych. Choć sama ekonomia jest istotną i ważną dziedziną naszego życia, to jednak w spotkaniu z człowieczeństwem naznaczonym wiarą, nadzieją i miłością nie znajduje umocowania. Nie ma wystarczających narzędzi do opisu tego, co świat wiary nazywa wewnętrznością.
 
Świat wewnętrzny człowieka jest tajemnicą ukrytą w głębi człowieczeństwa, która wymyka się zwykłemu opisowi start i zysków. Człowiek to ogromna siła potencjałów tkwiących w jego woli otwartej na spotkanie z Bożym natchnieniem. Warto się zastanowić, co wyzwala te wewnętrzne siły zamknięte w człowieku? Myślę, że machiną tą jest zainteresowanie Boga szczególnie wtedy, gdy doświadczamy przegranej, wtedy kiedy życie rozkłada nas na łopatki. Bóg nie cofa wówczas swojego planu wobec nas, ale dotykiem miłosierdzia wydobywa to, co w nas najpiękniejsze. Nie ma tutaj myślenia w stylu „tyle straciłem przy całej mojej inwestycji”. Paradoksalnie Bóg inwestując w nas, jest ciągle narażony na starty, które dzięki krzyżowi są przestrzenią na okazanie Jego wszechmocy wobec ludzkiej słabości. Trafnie odczytał to miejsce spotkania Boga i człowieka Jerzy Nowosielski: „Bo jedynie w słabości może towarzyszyć nam (Jezus – mój dopisek) jako osobisty zbawca. Bo my ludzie jesteśmy samą słabością. Z chwilą, gdy zaczynamy stawać się siłą, upodobniamy się do księcia tego świata, do szatana. Nawet jeżeli jest to siła, która przejawia się w jakiejś świętości”. Moment naszej słabości, nasz upadek to przestrzeń otwarcia się Bożej miłości. Siła i idące wespół z nią przekonanie, że potrafię wszystko zrobić sam jest miejscem mojej zguby. Otwarcie się na wyciągniętą rękę miłości Boga staje się czasem mojego uzdrowienia.

Swoją wizję Bożej ekonomii rozwinął również bp Jan Pietraszko: „… w widzeniu Bożym człowiek nie jest wart tylko tyle, ile jest z niego ekonomicznego pożytku i korzyści. Człowiek nie jest wart tylko tyle, ile warte są jego własne działania i skutki jego działań. Człowiek jest wart przede wszystkim tyle, ile włożył w niego sam Stwórca. A któż może mierzyć ziemskim odważnikiem wartość Bożych działań? Któż na ziemi może wiedzieć, ile miłości zamknął Bóg w każdym człowieczeństwie, kiedy je tworzył? Boże ślady w człowieku. Posiadają one swoją wartość w oczach Boga również i w tym przypadku, kiedy ten obraz Boży nie zdołał przebić się na powierzchnię życia, nie przyniósł żadnego widocznego owocu w świecie wartości dostępnych ludzkiemu doświadczeniu.” Jedynie Bóg wie, ile włożył w nas swojej cierpliwości, ile miłości rozłożył na szare dni naszych upadków. Ile jest we mnie takich śladów Bożej miłości, które są zapisane w cichym spotkaniu z Nim, kiedy ostatkiem sił wołam: „przebacz, bo zgrzeszyłem”. Ile jest takich ciemnych nocy mojego wołania i łez wylanych nad sobą. Bóg znawca mojego człowieczeństwa przychodzi ze światłem, które nie oślepia, ale swym płomieniem budzi mnie do jeszcze jednej próby powstania z martwych.
 
Jak wspaniałomyślna jest Boża ekonomia, która otwiera nasz ubogi świat słupków i wykresów na rzeczywistość dużo pełniejszą od tej, w której egzystujemy na ziemi. Kiedy w tle przegranej inwestycji jest nadzieja i siła, by powstać, kiedy strata przy otwarciu się na Boże natchnienie staje się zyskiem. Dzięki Ci Boże, że świat wiary nie jest światem ekonomii, tyle wniosłeś - tyle otrzymasz.

Ks. Tomasz Sroka
 
 
 
 
 
 
 
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter