Znalazłam sposób na to, by nic/nikt nie był w stanie zepsuć mojego dobrego humoru.
 Stworzyłam bańkę (hmm, co stworzyłaś?). Tak. Stworzyłam bańkę. Żyję w jej wnętrzu. Mam w niej spokój i ciszę. Nie docierają do niej żadne cudze zmartwienia, złości, hejty….  Nie docierają opinie obcych osób, ich niezadowolenie, skargi. Do wnętrza bańki, w której żyję dopuszczam tylko to, na co sama wyrażę zgodę. Otwieram ją (czasami – nie zawsze) na moich bliskich. Oni jedyni mają w niej miejsce (ale pamiętajcie, to ja decyduję nieustannie o nim).

Po co mi ta moja bańka? Przede wszystkim po to, by nie chłonąć niczym gąbka negatywnych emocji innych osób. Sami wiecie, jak bardzo potrafią nas one boleć, martwić i niepokoić. Ja ich nie chcę. Nie zgadzam się na nie. Ale kochani, żeby wszystko było jasne – nie utraciłam swojej empatii  :) Wciąż chętnie pomogę, wysłucham, przytulę, gdy źle. Ale… moja bańka nie przepuszcza już do wnętrza rzeczy, na które ja nie mam wpływu, lub których ot zwyczajnie nie chcę blisko siebie.

Jak to działa?

Jeśli masz zły dzień i odreagujesz go na mnie uszczypliwością, złością, czy krzykiem – nadal będzie to twój zły dzień. Ja nie pozwolę, żeby przebił wnętrze mojej bańki. Tym samym nie pozwolę, żeby twoja uszczypliwość, złość i krzyk – zamieniły mój dzień w równie zły, jak twój. 

Never.

Jednym słowem. Złym emocjom i myślom mówię – stop. One nie mają prawa się przebić dalej – zwłaszcza, gdy dotyczą innych.

Kocham życie, kocham świat, wierzę w cuda. Moja bańka pozwala mi być lepszym człowiekiem. Polecam. Nic nie kosztuje, a zyskujemy dzięki niej święty spokój i mamy dużo mniej zmartwień.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter