/fot. pixabay/

(Łk 10, 1-12)


Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: “Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki. 

Smutne, pełne zatroskania stwierdzenie Jezusowe, że mało jest robotników, a w Kościele pracy od groma. Niestety tych “robotników” jest coraz mniej, coraz mniej powołań. Kapłaństwo jest dzisiaj passe. Świat nie jest przychylny, zresztą nigdy nie był, za czasów Jezusa też nie. Można szukać różnych “winnych”, pewnie przyczyny kryzysu kapłaństwa są i mają gdzieś swoje korzenie, ale takie wróżenie z fusów nikomu ani niczemu nie pomoże. Można narzekać, biadolić, itd. ale co dalej?

Jezus mówi wyraźnie: proście! Modlitwa, wołanie do Boga, ofiara cierpienia, post jako narzędzia rodzenia się nowych powołań. Nie byle jakich, ale świętych, zaangażowanych, kochających, z wiarą. Powołań, które będą pociągały innych do pójścia na “żniwa”. Czy ja jako wierzący, modlę się każdego dnia o powołania? Co robię w tym względzie? Czy w moim sercu jest troska o kapłanów i o nowe powołania? Czy mojego księdza codziennie zanurzam w modlitwie?

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter