/pixabay/

Bogdan Zdrojewski, minister kultury w 2014 roku, napisał po śmierci Tadeusza Różewicza:
Noblista bez Nobla. Poeta bez granic. Dramaturg klasy światowej. Zamyka się XX wiek wielkiej polskiej literatury. Po pożegnaniu Miłosza, Herberta, Szymborskiej i Mrożka odszedł ostatni z największych”.

Urodzony w 1921 roku, zaliczany mógłby być do pokolenia Kolumbów: Gajcego, Borowskiego, Baczyńskiego. Starał się trzymać na uboczu, osobno. Nie był ironiczny jak Szymborska, nie potrafił zmienić wiersza w bezpośrednie wyznanie , jak czynił to stary poeta Iwaszkiewicz, nie chciał być klasykiem w stylu Herberta, uciekał przed nazwą mędrca (Staff, Miłosz).

Różewicz jest jednym z ojców nurtu w powojennej poezji polskiej, nawet światrowej,  która posługiwała się "poetyką ściśniętego gardła":- niewiele prostych słów i fraz, "ocalałych" z czasów zbrodni. Przynajmniej w pierwszym okresie twórczości to zderzenie ze zezwierzęceniem ludzi było motywem wywoławczym jego twórczości,  pokolenia, które swój manifest formułowało jako prośbę-skargę: "my zazdrościliśmy / roślinom i kamieniom / zazdrościliśmy psom (…) zapomnijcie o nas / nie pytajcie o naszą młodość / zostawcie nas". (Lament)
Zaczęło się od przerażenia, śmiertelnego przerażenia: „jestem mordercą”. „ „Zwracam się do was kapłani / nauczyciele sędziowie artyści / szewcy lekarze referenci / i do ciebie mój ojcze / Wysłuchajcie mnie. // Nie jestem młody / niech was smukłość mego ciała / nie zwodzi /...// Okaleczony nie widziałem / ani nieba ani róży / ptaka gniazda drzewa / świętego Franciszka / Achillesa i Hektora / Przez sześć lat / buchał z nozdrza opar krwi // Nie wierzę w przemianę wody w wino / nie wierzę w grzechów odpuszczenie / nie wierzę w ciała zmartwychwstanie” (Lament)

Mam dwadzieścia cztery lata/ ocalałem/ prowadzony na rzeź...Człowieka tak się zabija jak zwierzę/widziałem:/furgony porąbanych ludzi/ którzy nie zostaną zbawieni.(Ocalony)

 Jeśli poeta, który niejednokrotnie, otwarcie, a nawet demonstracyjnie wyznawał swój ateizm, jeden z tomów wierszy otwiera twierdzeniem: najważniejszym wydarzeniem w życiu człowieka są narodziny i śmierć Boga (bez ) Nie jest przy tym wykluczone, że przedstawione narodziny i śmierć wiary były udziałem nie tylko konkretnej jednostki, ale i człowieka w ogóle, przede wszystkim człowieka XX wieku.Tę sugestię podsuwa aluzja do Nietzscheańskiego „Bóg umarł". Odejście Boga pozostawiło więc w spójnym obrazie świata lukę, którą trudno wypełnić. We wczesnym wierszu Ocalony rodziło się poszukiwanie: Szukam nauczyciela i mistrza/ niech przywróci mi wzrok słuch i mowę/ niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia/ niech oddzieli światło od ciemności.   

Dociekania najpełniej  rozwija wiersz bez, którego ja liryczne, zwracając się do Boga, snuje  domysły: „może opuściłeś mnie / kiedy próbowałem otworzyć / ramiona / objąć życie"; „a może uciekłeś / nie mogąc słuchać / mojego śmiechu // Ty się nie śmiejesz"; „a może pokarałeś mnie / małego ciemnego za upór / za pychę / za to / że próbowałem stworzyć / nowego człowieka / nowy język". W tych słowach zarysowują się główne idee poetyckiego światopoglądu Różewicza, także jego ocena z perspektywy przebytej już drogi. Ona zaś skłania do cofnięcia się do samych początków. Nie przypadkiem w tym samym wierszu rozbrzmiewa skarga: „przecież jako dziecko karmiłem się / Tobą / jadłem ciało / piłem krew". Jak jednak rozumieć obraz odchodzącego Boga? Ten motyw, zwłaszcza w późnych wierszach, powraca z  natarczywością: „widzę człowieka stworzonego / na obraz i podobieństwo boga / który odszedł" (Obraz,)  „jestem pyłem na sandałach / odchodzącego Boga" (Z kroniki życia Lwa Tołstoja)', „ojcze Ojcze nasz (...) czemuś mnie opuścił / czemu ja opuściłem / Ciebie" (bez).  Bóg odszedł, ale pozostawił po sobie znaki domagające się odczytania. Mówi o tym jeden z piękniejszych w polskiej poezji wierszy o Chrystusie, Nieznany list , który zaczyna się od słów: Ale Jezus schylił się/ i pisał palcem na ziemi/ potem znowu schylił się /i pisał na piasku. 

Różewicza "spór z Bogiem" w znacznym stopniu interpretowano jako spór o kulturę, czyli o jej etyczną wartość w świecie skazanym tylko na człowieka ,który stał się bestią, bo utracił jakiekolwiek etyczne punkty odniesienia. Dziś można jednak stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem, że pytania o Boga i do Boga, jakie zadawał Różewicz, nie były tylko kulturową formą, a znakiem jego własnych, duchowych dociekań i rozterek. Występujące w poezji Różewicza, nadzwyczaj obficie, wątki tradycji chrześcijańskiej jawią się zaprzeczone, a zarazem, właśnie przez przeczenie — swoiście afirmowane. Jedyna w tej poezji podróż w zaświaty to powrót do domu, w którym czekają  Matka i Ojciec {Powrót,) Jest ta wizja czymś więcej niż , tak typową dla rówieśników Różewicza , nostalgiczną tęsknotą powrotu do raju utraconego.

Stąd tak liczne są odwołania do chrześcijaństwa, do figur biblijnych i rzeczy w wierze najistotniejszych: "wy jesteście / ludzie / moi bliźni /czy mogę zostać z wami / jeden dzień noc / jestem człowiekiem / nie jestem obcy / patrzycie na mnie / przez judasza / nie zdejmując łańcuchów / przez drzwi zatrzaśnięte / jestem zmęczony / chcę usiąść przy waszym stole / znamy się przecież / od narodzenia Chrystusa" (Obcy człowiek).

Krótko mówiąc, Różewicz, tak jak nie dowierzał wierze, tak samo nie dowierzał i niewierze, tak jak wątpił w religię, tak samo wątpił i w ateizm.
Jeśli nawet w początkach swojej twórczości Różewicz próbował wyzbyć się Boga, o tyle potem już nie walczył z Nim, ale z Jego wyobrażeniami i ludźmi, którzy swoje wyobrażenia biorą za dogmat.

W późnym wierszu , z 2006.roku oznajmia:

Dostojewski mówił że / gdyby mu kazano wybierać / między prawdą iJezusem / wybrałby Jezusa // zaczynam rozumieć / Dostojewskiego // narodziny życie śmierć / zmartwychwstanie Jezusa / są wielkim skandalem / we wszechświecie // bez Jezusa / nasza mała ziemia / jest pozbawiona wagi / ten Człowiek / syn boży / jeśli umarł // zmartwychwstaje / o świcie każdego dnia / w każdym kto go naśladuje”( *** Dostojewski...).

Wiersz komentuje ojciec Wacław Oszajca SJ: Jeśli tak, jeśli Jezus zmartwychwstaje każdego poranka w tych, którzy żyją po bożemu, to znaczy, że również każdego dnia Jezus w nich żyje i umiera. Nie da się więc przeprowadzić granicy między ludzkim i boskim, nie da się oderwać serca od rozumu i odwrotnie, nie ma też co próbować zamykać świat w zawsze za ciasnych klatkach naszych pojęć i słów.

Warto przypomnieć  słowa Poety zapisane w ostatniej woli:

 "Jest moim pragnieniem, aby urna z moimi prochami została pogrzebana na cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy kościele Wang w Karpaczu Górnym. Proszę też miejscowego pastora, aby wspólnie z księdzem Kościoła rzymsko-katolickiego, którego jestem członkiem przez chrzest święty i bierzmowanie, odmówił odpowiednie modlitwy. Pragnę być pochowany w ziemi, która stała się bliska mojemu sercu tak jak ziemia, gdzie się urodziłem. Może przyczyni się to dobrego współżycia tych dwóch rozdzielonych wyznań i zbliży do siebie kultury i narody, które żyły i żyją na tych ziemiach. Może spełni się marzenie poety, który przepowiedział, że wszyscy ludzie będą braćmi. Amen".

 Jest w tym poszukiwanie pojednania między ludźmi, prosty znak uznania własnego chrztu i bierzmowania, przy równoczesnym wyciągnięciu ręki do protestantów i przywołanie tradycji humanistycznej: frazy z "Ody do radości" Fryderyka Schillera.
               
Joanna Gawlikowska
 
 
 
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter