/pixabay/

O wszystkich tych wydarzeniach usłyszał również tetrarcha Herod i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. Lecz Herod mówił: Jana ja ściąć kazałem. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę? I chciał Go zobaczyć.

Ewangelia budzi w człowieku radość, niepokój lub obojętność. Można nie chcieć o pewnych wydarzeniach słyszeć. Herod usłyszał, być może ze zwykłej ciekawości, albo z racji pełnionego urzędu, lub ze strachu przed kimś, komu będzie musiał ustąpić, swojemu następcy.

Dokonywały się uzdrowienia za sprawą Apostołów posłanych przez Jezusa; głoszono Ewangelię. Herod powraca do tego, co było, do swojej przeszłości. Powraca ona, gdy człowiek nie spotka się z prawdą o niej, nie nazwie spraw po imieniu, jeśli zło nie nazwie złem, a dobro dobrem.

Heroda opanowała niepewność. Znajduje jednak rozwiązanie dla swojego stanu ducha, szuka odpowiedzi na pytania, które go nurtowały. Nie tylko chciał wiedzieć, kto jest sprawcą tego wszystkiego, co się wokół niego działo, ale zamierzał zobaczyć Tego, o którym słyszał dotychczas jedynie z relacji innych osób.
O Jezusie wiedzieć, to za mało; trzeba chcieć Go zobaczyć. Droga nieprawości, zbrodni, lęku, namiętności, które doprowadziły do śmierci Jana, nie staje się grobem dla Heroda i otchłanią rozpaczy. Po takich przejściach dochodzą do niego głosy zwiastunów Radosnej Nowiny. Zło, jakie człowiek uczynił, nie niszczy w nim tęsknoty za dobrem. U Heroda nie spotykamy się z tęsknotą za dobrem, lecz zwyczajna ludzka ciekawość może być ścieżką, z której korzysta Bóg, aby doprowadzić zagubionego człowieka do siebie. Tą ścieżką może być w życiu niepewność, wątpliwości, zaniepokojenie.

ks. Józef Pierzchalski 
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter