/pixabay/

XXX Niedziela zwykła, 24.10.2021 r.
(Jr 31, 7-9; Hbr 5, 1-6; Mk 10, 46-52)

Niby jeden z wielu cudów opisanych na kartach Ewangelii. Pan Jezus uzdrawia niewidomego. Uzdrowił już głuchego, chromego, a nawet wskrzesił zmarłego. Wiemy, że wszystko to po to, aby swoim uczniom ułatwić uwierzenie w Jego boskość, mesjańskość. Jednak w tym dzisiejszym zdarzeniu powinno nas coś zaintrygować, coś zaniepokoić. Coś jest tym razem inaczej, a więc może i na czymś innym trzeba skupić uwagę. Spróbujmy najpierw zidentyfikować to, co powinno nas zainteresować. Po pierwsze ten niewidomy żebrak dostrzega w Jezusie Mesjasza nazywając Go Synem Dawida. Po drugie, to on sam prosi o uzdrowienie, choć ci, którzy byli wokół, pewnie go znali i wiedzieli, że potrzebuje pomocy. I po trzecie, właśnie ci, którzy go znali i powinni zaprowadzić do Jezusa, zaczęli go uciszać.

Jeśli nie widzimy w tym niczego interesującego, to można na takim stwierdzeniu zakończyć. Przygoda jednak rozpoczyna się dla tego, kto przed pytaniem nie ucieka, ale lubi się nad nim zadumać i coś nowego dla siebie wydobyć.

Czytamy te słowa akurat, gdy rozpoczyna się ogólna debata nad tzw. drogą synodalną Kościoła. Papież Franciszek zaprasza do tej debaty wszystkich wiernych przypominając nam na nowo fundamentalną prawdę, że Duch tchnie kędy chce i przez kogo chce. Tu i ówdzie dają się jednak słyszeć głosy, że to niesłychane pytać ogół ludzi o rzeczy, o których dotychczas decydowała garstka „wybranych”. Argumentacja zazwyczaj dość prymitywna powołująca się na to, że tak nie było – a przecież właśnie tak było! I zapewne przeciwnicy takiej drogi będą chcieli uciszyć tych, którzy zechcą mówić, choć nie należą do „wybranych”. Trzeba nam jednak wtedy pamiętać, że im bardziej uciszano żebraka z dzisiejszej Ewangelii, ten jeszcze głośniej zaczynał krzyczeć.

I wiemy jak się to wszystko skończyło. Pan Jezus kazał go zawołać. Wtedy, co dość typowe, ci, którzy go chcieli powstrzymać teraz zaczynają przymilnie go zachęcać: „Bądź dobrej myśli, woła cię”, żywiąc pewnie nadzieję, że otrzyma odpowiednią reprymendę za swą nachalność i arogancję. Pan Jezus zaś zwraca się do niego pełnymi miłości i sympatii słowami: Co chcesz abym ci uczynił?”

Nie oglądając się na nikogo czujmy się odpowiedzialni za Kościół, który tworzymy i czujmy się powołani do bycia narzędziem w rękach Ducha, który tchnie kędy chce. Każdy może być światełkiem w tunelu…

Andrzej Kozubski, ks.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter