/pixabay/

Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.


Młodszy syn trwoni majątek, żyje rozrzutnie, oddaje się czynom nierządnym, następnie uznaje swoją winę, chce być sługą, a nawet niewolnikiem Ojca. Starszy syn nie odszedł od Ojca, nie wziął części swojego majątku, nie żył rozrzutnie, pracował na polu Ojca, ma żal, że nie mógł się bawić z przyjaciółmi. Gniew jego wzbudził się pod wpływem powrotu brata do Ojca, do domu, tym samym również do niego.

Starszy syn nie chce wejść do takiego domu, nie chce się bawić i ucztować. Ojciec wychodzi naprzeciw młodszego syna, wzruszył się głęboko jego powrotem, długo go całował, hojnie obdarował. Ojciec wychodzi z domu naprzeciw starszego syna i tłumaczy mu osobiście zaistniałą sytuację. Wyjaśnia swoją postawę zarówno do niego, starszego syna, jak i do tego, który ożył.

Starszy syn był wierny i posłuszny. Chciał się bawić z przyjaciółmi, lecz jak można domniemywać nigdy o tym pragnieniu nie powiedział Ojcu. Pragnień swoich nie dzielił z Ojcem, nie dzielił swoich chwil radości z przyjaciółmi tak, jak tego pragnął.

Za jego wiernością podążają pretensje wobec Ojca i wobec młodszego brata. Jest przepełniony żalem do brata, za życie rozrzutne i nierządne. Ma również wielki żal do Ojca za radość, za szczęście, którego Ojciec doznaje.

Syn nie dostrzega hojności i otwarcia Ojca, który niczego mu nie zabrania; całe bogactwo Ojca jest przed nim otwarte. Wierność starszego syna jest pozbawiona wzruszeń wobec: niedoli, słabości, poniżenia, roztrwonienia darów Ojca, wobec młodszego brata, który "odnalazł się".

Wierność, posłuszeństwo, które nie budzą w człowieku wrażliwości na drugiego, życzliwości wobec bliźniego, nie są aktem religijnym, pięknym w swojej treści, pociągającym wyznanie wiary, lecz aktem pustego, pozbawionego życia, a tym samym sensu i celu działania.

Ojciec widzi syna, który żyje, bo był już umarły przez swoje czyny. Ojciec widzi syna, który się odnalazł, bo przecież zaginął przez swoje wybory. Starszy jego syn tej rzeczywistości nie postrzega.

Ojciec chce, abym nie tylko wychodził, lecz wręcz wybiegał na spotkanie człowieka obciążonego konkretną biedą. Powinienem dorastać do tego, aby tłumaczyć i wyjaśniać postawy tych, którzy się źle mają, a poddawani są ostrzu krytyki, odrzucenia, pohańbienia. Nareszcie powinienem być szczery wobec Ojca, przedstawiając Mu to, czego naprawdę chcę i pragnę, będąc z Nim.

Ks. Józef Pierzchalski SAC 

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter