Biblia nie żywi zbyt wielu wątpliwości co do tego, kim jest człowiek. Omnis homo mendax. Tak o nim powiada słowami objawionymi. Każdy człowiek jest kłamcą. Kłamiemy na potęgę, sami w kłamstwa pozwalamy się uwikłać, kłamstwa jak huragany szaleją nad naszą małą planetą, lubimy kłamać, lubimy być okłamywani. Ale też kłamstwa, a im ich więcej, tym bardziej zwracają uwagę na prawdę, tym rozpaczliwiej prawdę przywołują. Kłamstwo bez prawdy nie istnieje. Jest jak pasożyt, który musi znaleźć żywiciela, żeby przetrwać, żeby się rozwijać, żeby dać o sobie znać. Pisał Tischner w znakomitym eseju Kłamstwo polityczne: „Do istoty kłamstwa należy bowiem to, że nie odrzuca ono wartości prawdy, lecz ją udaje. Kto kłamie, ten głosi nieprawdę, jakby była prawdą”.
Wielki oszust już w ogrodzie Eden poczęstował ludzi kłamstwem, które zdawało się zmieniać bieg dziejów. Będziecie jako (b)Bóg (bądź bogowie), którzy sami decydować będą o tym, co jest dobre, a co złe, sami dobro i zło stwarzać będziecie. Nic zastanego nie istnieje. Jedynie wy z waszymi żądzami decydujecie o wszystkim. Granica między Bogiem a człowiekiem jest płynna, Bóg przelewa się w człowieka, człowiek w Boga. Tak naprawdę istnieje tylko żądza nieokiełznana (czyli wola) oraz dziki instynkt (czyli rozum). Tak oto z kłamstwa wielkiego zwodziciela zrodziło się monstrum człowiekiem zwane, które z połączenia woli i rozumu uczyniło siłę rozkładową i siejącą zniszczenie. To monstrualna potworność decyduje o tym, jaki kształt przyjmują wartości. W zamierzeniu Boga taka choćby wartość fundamentalna jak sprawiedliwość jest światłem dzięki któremu wiemy, że oddać należy każdemu, co mu się należy. Nie każdemu należy się tyle samo, ale sprawiedliwość pozwala rozsądzić ile i komu i co się należy. Tymczasem potwór (hybryda Boga i człowieka) mocą własnej decyzji arbitralnej zadekretował, iż sprawiedliwość to tyle co równość. Co zatem jest niesprawiedliwe? Jakikolwiek przejaw nierówności. Co trzeba zrobić, by zapanowała sprawiedliwość. Zniszczyć tych, którzy za nierównością stoją. Rewolucja francuska zniszczy kler, arystokrację, szlachtę, ale też lud (Wandea i nie tylko), który nie dość równością się zachłysnął, zadławił. Rewolucja bolszewicka zniszczy (by stała się sprawiedliwość) burżuazję, obszarników, kułaków (ale też wszystkich), którzy dekretem władzy budzić będą podejrzliwość, że jeszcze nie dość zajaśniała w nich świadomość proletariacka (a takim może być każdy). Miliony ich zagarnął w siebie reedukacyjny obóz pracy (GUŁAG). W ten sposób monstrum człeko-bóstwo rozpanoszył się na tym potwornym świecie, siejąc zniszczenie, terror i chaos. Świadomość jednak nieusuwalna granicy pomiędzy Bogiem a człowiekiem wciąż dawała o sobie znać, pozwalając od czasu do czasu rozbłysnąć prawdzie, iż człowiek to przecie nie Bóg. W końcu śmierć, choroba, obłąkanie świadectwem są nadto wyrazistym, że człowiek piętno niedoskonałości na sobie niesie i do bóstwa aspirować znaczy w jego wypadku tyle, co spotwornieć (czyli w potwora się przepoczwarzyć). Wlewa w nasze serca nadzieję ożywczą Norwid przypominając: „To właśnie najpiękniejsza rzecz jest w prawdzie, że i samo milczenie powiadać o niej może – a fałsz nawet (który przez to jest fałszem, że udaje ją) świadczy jej”.
Kłamstwo jednak drugie gorsze było stokroć niż to pierwsze. Oto człowiek zaczął wmawiać sobie, że nie jest niczym mniej, ani niczym więcej, jak tylko zwierzęciem, może tylko lepiej uorganizowanym niż szympansy, świnie, czy psy. To tylko duma gatunkowa nie pozawala mu na przyznanie się do tego. Są też ludzie, którzy w pewnych stanach spadają poniżej poziomu zwierzęcia. Niepełnosprawni, słabi, chorzy, starzy etc. Są rasy, które skazane są na wyniszczenie z racji nieczystości czy błędu genetycznego, które ich kalają. Czarni według białych, biali według czarnych, Żydzi według nazistów, Ukraińcy według Putina. Ich nie należy mordować (mord to słowo zarezerwowane dla pozbywania się ludzi, nie insektów), ich trzeba eliminować, eksterminować, truć, wytracić na zawsze. Profesor (cóż za wzniosły tytuł dla takiej kanalii) Peter Singer, by podkreślić zwierzęcość człowieka oraz brak różnicy pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem sugeruje jako coś oczywistego, by z embrionu ludzkiego zrobić krem do twarzy, bądź środek wzmagający potencję. Człowiek nie jest więcej wart niż świnia, zaś chore dziecko mniej znaczy niż zdrowy pies. O ludziach w stanie śpiączki powiada to monstrum w ludzkiej skórze: „Jeśli ludzie znajdują się na tak niskim poziomie intelektualnym, że nie są świadomi samych siebie, to nie mamy obowiązku utrzymywać ich przy życiu...Witalne konie, owce, szczury zasługują na życie w większym stopniu niż pacjenci w stanie śpiączki...”. Skoro człowiek od zwierzęcia niczym się nie różni, granica między tymi istotami zatarta została, to czy nie lepiej mówić o małpach przez ewolucję przypadkowo lepiej uposażonych niż o jakiejś abstrakcji zwanej człowiek? Dopuszczenie do uprzywilejowanej grupy ludzkiej musi być obwarowane wieloma warunkami. Pisze ów wysoce inteligentny szympans: „Moim zdaniem przekształcenie płodu pozamacicznego w dziecko nie może dokonywać się automatycznie. Jest to akt nadania człowieczeństwa. Nie powinien on być arbitralny. Wydaje się, że zanim płód zostanie uznany za człowieka, powinien on spełnić kilka warunków. Po pierwsze, powinien on móc sam utrzymać się przy życiu. Po drugie, powinien cieszyć się odpowiednim zdrowiem. Dopuszczenie do człowieczeństwa powinno mieć charakter warunkowy. Ostatecznie decydować będzie test z racjonalności...”. Po kłamstwie o zwierzęcości człowieka ciężko będzie człowiekowi przetrwać. Zagrożenia pojawiają się u samych początków (przez sito eliminacji który embrion ludzki się przemknie?) są w życiu dorosłym (a jeśli należysz do rasy skazanej na zagładę, genowo fałszywej, zatrutej, ewolucyjnie zbłąkanej?), wreszcie u kresu (istoty stare, zużyte, niegodne są, by żyć).
Kłamstwo sprawia, że smoków, potworów mnoży się co niemiara. Zapotrzebowanie na świętego Jerzego rośnie. Rośnie też podejrzliwość między ludźmi, którzy być może istotami ludzkimi już nie są, bądź jeszcze nie są, albo nigdy nie będą. Posłuchajmy jeszcze Tischnera: „Kłamstwo raz puszczone w ruch kręci się już samo. Tak rośnie wznoszony wspólnym wysiłkiem gmach. Można się bawić i cieszyć szczegółowymi badaniami tej kunsztownej budowli. [...] Najważniejsza jest podejrzliwość. Ta panoszy się wszędzie. W pewnym momencie dochodzi do tego, że nikt już nie jest w stanie nikomu wierzyć. Wątpliwe stają się nawet najbardziej oczywiste prawdy”. Potem przytacza myśliciel ostrzeżenie Norwida: „Kłamstwa długie i starannie pełnione zawsze o dniu naznaczonym strumieniami krwi wytryskują”.
Ks. Leszek Łysień