/pixaby/

Jezus, nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: "Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?" On rzekł do nich: "Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam; lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi".

"Ciasne drzwi", to wymagania Ewangelii. Aby przez nie przejść wymagane jest jedynie osobiste zaangażowanie, decyzja, chcenie. Nie należy próbować stosowania sprytnych wybiegów dla zredukowania współczynnika trudności w przechodzeniu przez "ciasne drzwi". "Usiłować" wejść, oznacza "dobijać się". To jest obraz wskazujący na zaciętą walkę w przechodzeniu przez "ciasne drzwi". Chodzi w tym o wyeliminowanie z naszego życia całego bagażu, który utrudniałby przejście.

Droga, którą proponuje Jezus jest trudna i niewygodna. Ciekawe, ponieważ przez te drzwi przechodzą ludzie, którzy przyszli nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak się pojawili. Oni są tymi, którzy mogą przejść przez "ciasne drzwi", ponieważ żyli: sprawiedliwie, hojnie, bezinteresownie, skromnie, szczerze, uczciwie, zatroskani o bliźnich. My zaś, czujący się katolikami z dziada pradziada, Kościół traktujący jak swój własny dom, stajemy przed zamkniętymi drzwiami i słyszymy słowa, które budzą w nas zrozumiałe przerażenie: "Nie znam was. Nie wiem, skąd jesteście".

"Nieznani", "nieznanego pochodzenia", "niegodni zaufania" okazują się właśnie ci, którzy chwalą się swoją bliskością z Panem, ci, którzy twierdzą, że Go znają i mówią o Nim z wielką poufałością. Czy nie mamy już swoje listy tych, którzy przejdą przez "ciasne drzwi" i tych, którzy z naszego otoczenia "na pewno" nie przejdą? Czy nie jesteśmy surowi, nieubłagani, bezlitośni sędziowie? Zobaczmy, że takimi są niektórzy z nas. Nazwę ich mianem "doskonali". Określenie to nie ma nic wspólnego z rzeczywistą doskonałością. Zajmują się oni tropieniem w swoich środowiskach owych niegodnych, niemoralnych, nieczystych, zbrukanych. Tymczasem, mogą wejść przez "ciasne drzwi" ci wszyscy, którymi oni gardzili.

Zdaniem owych "doskonałych", żeby przejść przez "ciasne drzwi", trzeba odbyć określone praktyki religijne (wiele razy "jadaliśmy i piliśmy" przy stole eucharystycznym), nagłaśniać grzechy innych, pokazywać ich trąd, zniesławiać ich imię, zniechęcać do poprawy życia, pokazywać im ich własne moralne dno. Nie wystarczy mówienie o "wartościach chrześcijańskich", obrona "świętych" zasad polegająca na upokarzaniu tych, którzy błądzą.

"Ciasne drzwi" są odpowiednikiem "igielnego ucha", przez które nie przejdzie człowiek obłudny, udający religijnego, udający kochającego innych, udający sprawiedliwego, pozbawiony miłosierdzia. Nie są potrzebne żadne zasługi ani tytuły. Wejście przez owe drzwi nie jest sprawą praktyk religijnych, lecz sprawą miłości. Pukamy do tych drzwi swoją pokorą i prostotą.

ks. Józef Pierzchalski SAC

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter