/pixabay/

XXIII Niedziela zwykła, 4.09.2022 r.
(Mdr 9, 13-18b; Flm 9b-10.13-17; Łk 14, 25-33)

Jeżeli te słowa Pana Jezusa nie budzą w nas sprzeciwu to bardzo źle. Jeżeli przyjmowalibyśmy wszystko, co jest napisane w Biblii bezkrytycznie, to bardzo źle. Jeżeli nie potrafilibyśmy kłócić się z Panem Bogiem, to bardzo źle. Bo człowiek jest zwierzęciem myślącym jak mówi najprostsza definicja człowieka i korzystanie z rozumu jest naszym obowiązkiem. Ostatni papieże i znamienici teologowie przypominają, że wiara pozbawiona warstwy racjonalnej, wiara bez rozumu staje się niebezpieczna, staje się zagrożeniem dla człowieka. Jeżeli dzisiejsze wezwanie do nienawiści względem naszych najbliższych nie wywołuje w nas chęci wykrzyczenia zdecydowanego NIE, to znaczy jest z nami coś nie tak.

Pan Jezus często w Ewangelii używa ekstremalnie mocnych słów i sformułowań, aby wyrazić coś, co tak naprawdę jest niewyrażalne w ludzkim języku. Dzisiaj mówi o miłości człowieka do Boga. Ta miłość winna być bezkompromisowa, bez żadnych warunków. Ale wcale nie chodzi o to, by w imię tej miłości kogokolwiek odrzucać a już nie daj Boże kogoś nienawidzić. Szczególnie mocne światło rzuca na dzisiejszą kwestię drugie czytanie z listu św. Pawła do Filemona, w którym to Apostoł usilnie prosi za swoim sługą, przyjacielem Onezymem zaprzeczając temu, by miał go w nienawiści, wręcz przeciwnie.

Kluczem do zrozumienia tego wszystkiego jest słowo „Krzyż”. Pan Jezus wzywa swoich uczniów do podjęcia swojego krzyża. Decydujące jest, jak rozumiemy to zadanie, co właściwie mówimy, mówiąc: KRZYŻ. Jeśli krzyż jest dla mnie symbolem li tylko męki i śmierci, to rzeczywiście wziąć go na ramiona będzie znaczyło wyrzekanie się ciągle wszystkiego, uciekanie przed światem i samym sobą, walkę z tym, co naturalne i ludzkie. Jeśli zaś mówiąc: KRZYŻ, mam na myśli miłość, to wszystko zmienia się radykalnie. Nie chodzi wtedy o porzucenie czegokolwiek, ale o jeszcze większe, mocniejsze wrastanie, zakorzenianie się w świecie, w sytuację, w której nas Bóg postawił, przemienianie jej i siebie na lepsze. Nieść krzyż znaczyłoby wtedy podchodzić do innych z miłością, być jeszcze bardziej z nimi i dla nich.

Każda fraza Ewangelii powinna budzić we mnie zadumę, potrzebę dania sobie odpowiedzi ma pytanie, co Bóg chce mi powiedzieć, a nie co inni chcieliby, żeby mi powiedział.

Andrzej Kozubski, ks.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter