/pixabay/

Wolno nam pytanie postawić takie oto: czy człowiekowi potrzebny jest czas wielkim postem zwany w szeroko zakrojonych zamysłach pedagogicznych ukierunkowanych na niego? Do wychowania jakiego człowieka może ten okres służyć? Jaka to istota ludzka ma się wyłonić z dyscyplinujących mocy tego czasu? Już Ewangelia w pierwszą niedzielę wielkiego postu czytana wskazuje istotę, która skupi na sobie naszą uwagę w wyzwania tego czasu wpisaną. To diabeł, szatan, belzebub. Bezczelnie z tupetem i arogancją, uprawiając swoistą hucpę, udaje zatroskanego dobrego ducha, kreatywnego doradcę, podstępnego, ale skutecznego polityka. Kusi samego Syna Bożego. Czy grzeszność jaka obecna jest w takich pełnych zawrotnych perspektyw pokusach? Obecność paraliżującej grozy i otchłannej destrukcji zła schodzi na drugi plan, albo zanika całkowicie, w wypełnionej atrakcyjnymi rozbłyskami scenerii.

Sięgam po książkę błyskotliwą i niezwykłą autorstwa pisarza szwajcarskiego Denisa de Rougemonta Udział diabła.  Pokazuje myśliciel równię pochyłą nieubłagalnej logiki zła, która wciąga istotę ludzką w swoje pokrętne, bezdenne otchłanie. Pisze: „Gdyż grzeszyć to tyle, co łamać ustanowiony porządek, przeciwstawiać boskiemu prawu nasze egoistyczne roszczenia, błędne rachuby i krótkowzroczne interesy. Grzeszyć to tyle, co fałszować coś w porządku kosmosu. Zawsze oznacza to w jakiś sposób mówienie nieprawdy lub wprowadzanie jej w czyn”. Niby nic strasznego. W końcu człowiek może sobie od czasu do czasu pozwolić na odrobinę zapomnienia, komfortu psychicznego bycia w centrum wszechświata, swojego własnego karykaturalnego pokazania się, pokłamania, krętactwa. Tymczasem pisarz szwajcarski pokazuje przerażającą eskalację kłamstwa. Można mianowicie na dwa sposoby oszukiwać. Na przekór wadze, która wskazuje 980 gramów, możemy kłamać, że waga zważyła kilo. Wciąż wiemy, że kłamiemy, bo jesteśmy konfrontowani z prawdą wagi, niezależną od naszego widzimisię. Ale demon konsekwentnie może skusić do zafałszowania samej wagi. Wraz z tą katastrofą zostaje unicestwione i wypaczone kryterium prawdy. Oszukując, już nie wiemy, że oszukujemy, powoli schodzimy w otchłań chaosu. Wszystko staje się możliwe. Relacje międzyludzkie zostają unicestwione. 

Wielki post winien nam pomóc przejrzeć perfidną strategię demona. Odsłonić jego destrukcyjne zamysły, ale jednocześnie wzmóc naszą czujność wobec wyrafinowanego i niezauważalnego znikania ojca kłamstwa, zaś zostawiania nas z samym zakłamaniem i swoistą bezradnością. Wielki post winien zdemaskować szatana ukrytego za naszą naiwnością i pospolitym ogłupieniem, liberalnym i postępowym podejściem do spraw ludzkich, na granicy kretyństwa wierze w powierzchowną naukę. Pisze nasz myśliciel: „[...] zwodzi on was głosami naukowców, którzy oświadczają, że grzech jako taki nie istnieje: jest to tylko zaburzenie w funkcjonowaniu gruczołów wydzielania wewnętrznego lub wymysł podświadomości, choroba psychiczna lub nieprzystosowanie społeczne. Nie jesteśmy za nie odpowiedzialni. Nie jesteśmy źli, lecz chorzy...”. Tak to złożeni chorobą mordowaliśmy setki milionów ludzi. Budowaliśmy obozy koncentracyjne, obozy pracy, torturowaliśmy na śmierć poszczególne grupy ludzi, eksterminacji poddawaliśmy całe narody.

Ale oto nowy rozbłysk księcia ciemności. Jawi się nam teraz jako książę tego świata. Dystyngowany i pełen kurtuazji. Z nienagannymi manierami, oswojony i obyty z najtajniejszymi sztukami dyplomacji. Odsłania przed nami jedyność tego świata, jego zimne i fascynujące piękno. Oddajmy głos pisarzowi: „Szatan chce nas przekonać, że nie ma innego świata. Jeśli mu uwierzymy, okazuje się, że nie możemy już wierzyć ani w Boga ani w szatana! Jeśli nie istnieje niebo, jak mówi nam szatan, nie istnieje też piekło ani Pan piekła. Jeśli nie ma sędziego, nie ma też winy ani sprawcy zła. Jeśli prawda nie istnieje, nie ma też kłamstwa ani Kłamcy. I wreszcie, jeśli nie ma nikogo, nie ma również jego!”. W takim świecie, którego tak naprawdę nie ma, żyjemy. Komunizm nie został rozliczony. Komuniści i wszelkie ex - komunistyczne szelmy panoszą się pośród nas jako bohaterowie polityki uprawianej liberalnie (a tak naprawdę kryminalnie). Ale przecież wszystko ujdzie. Puste, przeżarte nicością oczodoły patrzą na nas z ekranów telewizyjnych. Potworność goni potworność.

Tymczasem Norwid napisał utwór demaskujący ohydną pustkę szatana. Zatytułował go Początek broszury politycznej... . Polityka rozumiana po nowożytnemu (od czasów Machiavellego) jako technika zdobywania, utrzymywania i potęgowania władzy jest ukochaną domeną aktywności szatana. Jakiej przenikliwości trzeba, a może także zwyczajnej uczciwości, by nie stać się sługą chaosu i nicości. Pisze Norwid:
Nie trzeba siebie, wciąż siebie, mieć środkiem,
By, mimowiednie, nie stać się wyrodkiem –
Nie trzeba myśleć, że jest podobieństwo
Być demokratą – bez Boga i wiary [...]
Intuicja poetycka odsłania stawianie siebie w centrum wszechświata jako zwyrodnienie. To nie jest choroba, to jest zboczenie, dewiacja, wypaczenie. Pozostaje już w takim przypadku tylko psychiatria piekielna. Jaką cenę się  za demokrację bez Boga? Denis de Rougemont pisze o piekielnie genialnym fałszerzu: „Tłumaczy ludziom, na czym polega ich Dobro. Wie lepiej niż oni, a jakże: z niejednego pieca chleb jadał. Blefuje, zgadza się ze wszystkimi obiekcjami, ale daje rozmówcy odczuć, że są banalne, że opierają się tylko na statystykach. Wreszcie obiecuje taką oto zupełną nicość duszy: zdrowie – szczęście – dobrobyt – jowialny humor i dożywotnią prawdę. Będziecie jak trochę zidiociali, ale wiecznie roześmiani bogowie. Nie umrzecie. Albo tylko trochę. Nic nie tracąc...”. Czy nicość, która stoczyła się na samo dno idiotyzmu i debilizmu, można zbawić. Czy ona pragnie ocalenia? Pozostaje już tylko pustym śmiechem i dobrym samopoczuciem żyjątka o mózgu chomika. Oto cena demokracji bez Boga i wiary.

Pisze dalej Norwid:
Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom,
A Prawdom kazać, by za drzwiami stały;
 Przedawać laury starym znajomościom,
Myśląc, że dziejów – rytm zgłuszą tymbały.

Sięgam po Słownik języka polskiego, by zgłębić znaczenie słowa: okoliczność. Czytam między innymi: wydarzenie, fakt, zajście, sytuacja; fakty uboczne, jeden ze składników sytuacji, fakt towarzyszący czemuś, szczegół do czegoś należący. Nieprzewidziana, zmienna okoliczność. Można okoliczność brać pod uwagę. Ale żeby ją fetować, kłaniać się jej, wenerować, wielbić ją? Trzeba być obłąkanym. To oderwany od rzeczywistości i pogubiony całkowicie, dodatki do niej bierze za sam jej rdzeń. Wtedy już wszystkie poczynania zdają się uprawnione. Życie jako powieść idioty głupia, wrzaskliwa i nic nie znacząca.

Pisze dalej Norwid:

Nie trzeba stylu nastrajać ulicznie
 Ni Ewangelii brać przez rękawiczkę;
Być zacnym ckliwo, być podłym praktycznie,
Zapełniać p r ó ż n i ę – s e n s u przez potyczkę,
I rejterować… lubo – heroicznie!...

Tekst opalizuje bogactwem znaczeń. Dobądźmy tylko niektóre. Nie wolno, nie należy z mowy ludzkiej i jej piękna robić kloaki rozlewającej się pośród ludzi. Wszystko wtedy zamieni się w jazgot polityki, rynsztok ludzkiego rozbrykanego języka, którym się obraca tylko po to, by fałszować i potykać się na słowa. Mowa przestaje odsłaniać prawdę, a staje się polem rażenia i paraliżowania drugiego człowieka. Tę samą intuicję głęboką możemy znaleźć w wierszu Herberta Do Ryszarda Krynickiego – list. Czytamy tam m.in.

czy warto zatem zniżać świętą mowę
do bełkotu z trybuny do czarnej piany gazet

Oto niszcząca, ukryta obecność diabła w naszym świecie. Wielki post winien ją odsłonić. Nie po to, byśmy poczuli się rozgrzeszeni: skoro on taki wszechobecny, przebiegły, o niedościgłej inteligencji, ja zasadniczo jestem niewinny w każdym złu, które przepływa przez moje życie i w tym świecie się rozlewa. Winien w końcu jest on. Wielki post powinien odsłonić nam tę oto prawdę: ażeby w rzeczywistości ludzkiej zaistnieć, książę tego świata, ojciec kłamstwa, potrzebuje mojej woli, zgody, każdego drgnienia mojej duszy. Bez tego wszystkiego jest bezsilny. Nie może nic. Przeze mnie rozlewa się diabelskość po tym świecie.

 Ks. Leszek Łysień
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter