Problem jest taki, że od paru lat seriale są co raz lepsze, żeby nie powiedzieć genialne. Era tasiemców oraz niepoważnych rozterek miłosnych rodem z Brazylii odchodzi w niebyt. Poziom tego typu produkcji stale się podnosi. Angażowani są co raz lepsi aktorzy. Producenci nie żałują pieniędzy na realizację seriali. Nakręcenie jednego odcinka kosztuje czasem parę milionów dolarów. Na szczęście nie są to sumy wyrzucone w błoto. Nie brakuje też produkcji inspirowanych Pismem Świętym.  W 2013 roku na małym ekranie pojawił się serial „Biblia”, którego pierwszy odcinek zobaczyło ponad 13 milionów widzów w samych Stanach. Był to świetny wynik biorąc pod uwagę, że na rynku seriali w USA jest spora konkurencja. Produkcja przedstawiała wybrane historie z Pisma Świętego. Można było poznać historie: Abrahama, Mojżesza, Samsona, Daniela, Króla Dawida, czy Jezusa. Uznanie dla serialu przełożyło się na stworzenie „Anno Domini – Biblii Ciąg Dalszy”. Produkcja przedstawiała z jednej strony losy Apostołów po zmartwychwstaniu Jezusa, a z drugiej losy sanhedrynu, Poncjusza Piłata oraz królewskiego rodu  z Judei.  To nie koniec seriali inspirowanych Pismem Świętym. 8 marca wyemitowano pierwszy odcinek „Królów i Proroków”. Tym razem fabuła toczy się wokół młodego pasterza imieniem Dawid, który ma zostać namaszczony na króla Żydów. Pierwszy odcinek w nieco mrocznym klimacie ma nas wprowadzić w świat, gdzie plemiona żydowskie jednoczą się pod berłem pierwszego króla Saula, aby przezwyciężyć okrutnych Filistynów. Wyraźnie w serialu zarysowano przejście społeczeństwa ze struktury plemiennej w monarchię.

Antenagoras z Aten w swej apologii do cesarzy rzymskich tłumaczył, że chrześcijanie nie są ateistami, lecz odrzucają wiarę w wielu bogów.  Na ich obronę przytaczał poglądy greckich filozofów, którzy na podstawie intuicji i rozumowania dochodzili do podobnych wniosków. Natomiast twierdził, że chrześcijanie są w posiadaniu pełnej prawdy dzięki objawieniu, które zawarte jest w Biblii i ostatecznie zostało potwierdzone  oraz pogłębione przez przyjście na świat Jezusa Chrystusa.

Wartość Pisma Świętego jako źródła prawdy i mądrości jest nie do przecenienia. Warto także pogłębiać swą wiarę za pośrednictwem innych rzeczy. Wystarczy się obrócić dokoła i zobaczyć te wszystkie malowidła w kościołach, filmy, prasę katolicką, czy portale internetowe o tematyce chrześcijańskiej. Rozwój technologiczny wręcz wymusza na Kościele by używał co raz to nowszych narzędzi, które posłużą dziełu ewangelizacji.

Pewien młody ksiądz opowiadał mi, że gdy był dzieckiem to w jego rodzinnej miejscowości były trzy rozrywki: kościół, bar i boisko. Kościół wtedy deklasował pozostałych konkurentów. Odpowiadał na potrzeby wiernych w każdym wieku. Dzieci i młodzież licznie były zaangażowane w różne grupy przykościelne. A jak jest dzisiaj? Dziś księża muszą konkurować z telewizją, internetem, grami komputerowymi i wieloma innym zajęciami jakie oferuje współczesny świat.

Nie stawiam tu tezy jakoby telewizja, czy Internet wraz z grami komputerowymi były z definicji złe. To są tylko narzędzia, które można wykorzystać w dobry lub zły sposób. Wielokrotnie w mediach czytałem, że gry komputerowe są zagrożeniem. Sam jestem umiarkowanym fanem gier. Nie chcę polemizować, czy niektóre tytuły stwarzają zagrożenie, czy nie. Wydaje mi się jednak, że cała sprawa jest dosyć mocno mitologizowana. W grach trzeba wytężyć umysł by przejść kolejne misje. A to się z kolei nie podoba wszystkim tym, którzy woleliby byśmy bezrefleksyjnie oglądali papkę dla mas pokroju MTV, czy  ustawiane „Rozmowy w Toku”.  Ja mam tylko nadzieję, że doczekam się porządnych produkcji chrześcijańskiej. Kto z graczy nie chciałby poprowadzić izraelickiej armii w grze strategicznej na motywach Starego Testamentu? Kto w porządnej przygotówce nie chciałby pokierować losem apostołów? Można wykorzystać setki motywów z Pisma Świętego, które będą fundamentem wartościowych gier.

Lepiej sprawa ma się w grach planszowych oraz karcianych. Furorę robi planszówka „Misja” mająca uczyć zdolności przywódczych na podstawie dokonań słynnych Jezuitów. Nawet na naszym podwórku coś się dzieje w tym zakresie. W ubiegłym roku trzy licealistki z Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie: Kasia Kula, Renata Szczepańska i Karolina Czakon stworzyły grę planszową „Wydobyty z Wody”  o życiu Mojżesza. Podobno był plan wydania. Ciekawe, czy się im udało?

Również na wielkim ekranie możemy zobaczyć chrześcijańskie produkcje.  Do dzieł o życiu Jezusa jesteśmy już przyzwyczajeni. Przemysł filmowy co jakiś czas dopuszczał tego typu produkcje. W ostatnim czasie zauważalny jest jednak inny trend. Pojawiają się filmy o świętych lub filmy poruszające kwestie wiary w czasach spółczesnych. Tak więc mieliśmy okazję zobaczyć m.in. „Cristiadę”,” Bóg nie umarł”, „Niebo istnieje naprawdę” oraz „Bernadetta. Cud w Lourdes”. Ciekawi mnie jedynie co stało na przeszkodzie by ten ostatni tytuł wyemitować już 5 lat temu?

W Cieszynie też co jakiś czas kręci się sceny do jakiegoś filmu. Miasto uroczymi zakątkami przyciąga reżyserów. Wystarczy choćby przywołać „Ziemię Obiecaną” Andrzeja Wajdy. W tym tygodniu Maciej Pawlicki kręcił ujęcia do swojego nowe filmu pt. „Amerykanin na tropach Mieszka I”. Produkcja została zainspirowana obchodami 1050-lecia Chrztu Polski. W Rotundzie Św. Mikołaja w Cieszynie została nagrana scena chrztu monarchy.

Jak widać chrześcijaństwo nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa w kwestii ewangelizacji. Postępująca laicyzacja musi się skonfrontować z wierzącymi ludźmi, którzy obok Pisma Świętego używają również innych narzędzi krzewienia wiary.

Paweł Czerkowski

fot. arc.