Zespół Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości, apeluje a zarazem przypomina wiernym, o godnym przeżywaniu sierpnia - miesiąca abstynencji. Od dawna, wielkim wyzwaniem dla naszego narodu jest troska o trzeźwość. Sierpień to bardzo dobry czas, aby przypomnieć osobom niepełnoletnim, by sumiennie praktykowały abstynencję, zaś dorosłym o umiarze w spożywaniu napojów alkoholowych. Jako że, apel ten wzbudza wśród wielu osób wiele kontrowersji, Kościół przypomina o najważniejszej istocie miesiąca trzeźwości.
- "Kiedyś myślałem, że problem alkoholowy mnie nie dotyczy. Gdzie tam ja, człowiek który ma dobrą pracę, kochającą żonę i synów mógłby kiedykolwiek stracić kontrolę nad własnym życiem, a co dopiero przez to, że od czasu do czasu lubiłem zaglądać do kieliszka. Dopiero po kilku latach, po wielkim wysiłku i walce z samym sobą, zdałem sobie sprawę, że jestem uzależniony..." - zdradza "Gwiazdce Cieszyńskiej" pan Tadeusz K., od jedenastu lat abstynent.
A to był dopiero początek drogi, która prowadziła donikąd i każdego dnia upadlała i ściągała moją duszę jeszcze niżej. Nie pomogły spotkania anonimowych alkoholików, nie pomogła rodzina, która od zawsze stała za mną murem i pomimo moich złych uczynków, nigdy nie przestawała we mnie wierzyć. Takich punktów - bo tak nazywam drogę przez którą musiałem przebrnąć, było kilkadziesiąt, może nawet więcej. Jako, że byłem wierzący postanowiłem, że mój problem rozwiąże Jezus. ... Tak postanowiłem, ale przez długi czas nic się nie zmieniało. Dopiero po jakimś czasie, podczas Mszy. św. coś we mnie tknęło i poczułem bardzo przyjemne uczucie euforii. Czułem, że moje serce jest szczęśliwe. Nie myślałem wtedy o tym żeby się napić, ale chciałem żeby to uczucie wiecznie trwało. Dopiero kiedy wróciłem z kościoła i zająłem się swoimi obowiązkami, zauważyłem, że nie otworzyłem piwa, bo cały czas myślałem o tym przyjemnych doznaniach, które odczuwałem w kościele podczas Eucharystii. Potem minęło popołudnie i zaczął się wieczór, a ja dalej myślałem o tym co przytrafiło mi się w kościele. To uczucie mną tak zawładnęło, że nie miałem ochoty w ogóle się napić, a moje myśli wciąż skupione były na tych wszystkich miłych doznaniach. Całą noc myślałem, a kiedy otworzyłem oczy nagle nastał ranek. Uświadomiłem sobie, że w kościele Jezus przyszedł do mnie i pomógł mi podjąć pierwszy krok, ku mojemu wyzwoleniu się od alkoholu. Od tego czasu już nigdy nie doświadczyłem podobnego uczucia ani na ulicy, ani w pracy, ani w kościele.
Od tamtej pory już nigdy nie sięgnąłem po alkohol, a było to dokładnie jedenaście lat temu. Nie wiem jak mi się udało tyle wytrwać, bo choć zdarzają się gorsze dni i mam ochotę się napić, to cały czas pamiętam ten dzień kiedy doświadczyłem - wydaje mi się, realnej pomocy od Boga.Walczyłem z nałogiem latami, a swój punkt wyjścia odnalazłem w kościele, podczas Mszy świętej. Myślę, że ta droga którą przeszedłem, mogła by posłużyć jako scenariusz do filmu - "Wszyscy Jesteśmy Chrystusami" w reżyserii Marka Koterskiego, lecz moja droga była chyba o wiele cięższa i trudniejsza, choć wiem, że każda alkoholowa dusza cierpi mocno na swój sposób. Szukajcie zbawienia w Bogu, ja pomimo że nie szukałem, to je odnalazłem. Być może wam też się uda, czego z całego serca wszystkim życzę.
Patryk Staroń