To nie było zwykłe pół tysiąca kilometrów, zresztą, jak się okazało - z plusem - o czym napiszemy za chwilę. Samotna piesza górska wyprawa Głównym Szlakiem Beskidzkim, która dla pułkownika Jednostki Wojskowej Nil w Krakowie i wolontariusza Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy w Oświęcimiu rozpoczęła się w Wołosatem w Bieszczadach, a skończyła właśnie w Ustroniu w Beskidzie Śląskim.
 
Okrzyk zwycięstwa
 
W niedzielę przed godziną 17.30, dziesiątego dnia wyprawy, zaplanowanej właśnie na dziesięć dni, Nasz Wędrowiec dotknął słupek z czerwoną kropeczką w czerwonym okręgu, który to znak oznacza początek lub koniec szlaku. Ukląkł w tym miejscu i dziękował Bogu, że pozwolił mu zrealizować cel. Gdy podniósł się z ziemi, przywitał się z delegacją MOWP. Następnie wydał okrzyk zwycięstwa, który z pewnością przestraszyłby stado niedźwiedzi, gdyby tylko krążyły w okolicy.
 
Monika Bartosz i Benia Sędrak-Legut z Małej Orkiestry wraz Jolą Wodniak z Faktów Oświęcim, która od samego początku medialnie wspierała i obsługiwała Wędrówkę dla Dwóch Serc, poprowadziły Michała na ustroński Rynek. Tam, na wędrowca, który pokonał trasę, zmagając się z własnymi słabościami i nie do końca sprzyjającą pogodą, czekał niezwykły komitet powitalny.
 
Tworzyli go wolontariusze MOWP, znajomi i sympatycy Michała, turyści i przypadkowi przechodnie, a także ci, dla których Michał wędrował - Jagódka i Gabrielek w towarzystwie siostry Kamilki oraz rodziców - Ani i Pawła Bartosiewiczów. Ci ostatni, ale, jak podkreśla Pułkownik - najważniejsi - przywieźli ze sobą bębenki, które maluchy otrzymały od generała Romana Polko, wspierającego Wędrówkę dla Dwóch Serc
 
Pieśń o Małym Rycerzu
 
Kiedy Michał w towarzystwie dziewczyn pojawił się przed amfiteatrem na Rynku w Ustroniu, z głośnika popłynęła „Ballada o Małym Rycerzu”. Wtedy właśnie z większości oczu popłynęły łzy. Gratulacjom nie było końca. Wyrazy uznania składali wszyscy, także przypadkowi przechodnie, którzy dopiero co dowiedzieli się o wyczynie Michała.
 
Do małżeństwa Bartosiewiczów, mamy i taty Jagódki oraz Gabriela, spontanicznie podchodzili rodzice z dziećmi, by udzielić im duchowego wsparcia i wyrazić swoją solidarność z rodzicami chorych dzieci, wymagających ciągłej, regularnej i kosztownej rehabilitacji, której koszty swoją wędrówką chciał pokryć Michał. Oczywiście bez was nie jest to możliwe. Cały czas zbieramy fundusze dla Jagódki i Gabriela - zarówno poprzez https://zrzutka.pl/2665g7, jak i przez konto MOWP - 66 1540 1115 2084 6046 6185 0003 z dopiskiem „Wędrówka dla Dwóch Serc”.
 
He’s The Champion
 
Michał Łygan, dla którego w eter popłynął także nieśmiertelny przebój „We Are The Champions” grupy Queen, miał pokonać 500 kilometrów w 10 dni. W sumie pokonał ich 540, kilkakrotnie zbaczając ze szlaku. Zrobił więc dużo więcej, niż założył.
Na Rynku w Ustroniu nie było chyba nikogo, kto nie uroniłby łzy, wiedząc, że Michał Łygan zakończył Wędrówkę dla Dwóch Serc, przeszedłszy ponad 500 km.
 
Michał Łygan o swojej wędrówce
 
„Przejście tej trasy było niesamowitym przeżyciem duchowym i bardzo dużym wyzwaniem fizycznym. Przeżycia związane z każdym dniem mojej wędrówki pozostaną w mojej pamięci do końca życia. Nigdy nie zapomnę tych wszystkich wspaniałych ludzi, których spotkałem po drodze dzięki Panu Bogu. Jeszcze raz utwierdziłem się w przekonaniu, że nic nie dzieje się przez przypadek. Po tym wszystkim, co przeżyłem, wiem na pewno, że miłość, dobro i uśmiech działają, jak najsilniejszy magnes i przyciągają się wzajemnie” - komentuje Michał Łygan swoją Wędrówkę dla Dwóch serc.




Tekst mat.pras. J.Wodniak
Foto K.Telma
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter