Na swoisty paradoks, polegający na tym, że w środkowej części Amazonii, której lasy nazywane są „zielnymi płucami świata”, brakuje tlenu dla mieszkańców walczących z koronawirusem – zwraca uwagę Gabriela Filonowicz z Bielska-Białej, koordynująca pracę szpitala i sieci przychodni w Santa Clotilde nad rzeką Napo w Peru. Ten południowoamerykański kraj, jak wynika z relacji świeckiej misjonarki, przegrywa walkę z Covid-19, a cały peruwiański system opieki zdrowotnej nie radzi sobie z potęgującymi się wyzwaniami związanymi z pandemią.

Nad rzeką Napo, jak Filonowicz opowiada radiu „Anioł Beskidów”, jest zaledwie kilkanaście przychodni, które zapewniają opiekę ponad stu wioskom. W samym szpitalu pracują tylko dwie lekarki. Brakuje wszystkiego – żywności, mydła, soli, lekarstw, a najbardziej tlenu, bo bez tlenu walczący o każdy oddech zakażeni pacjenci są bez szans. Atakujący płuca wirus przynosi coraz bardziej tragiczne żniwo.

Bielszczanka tłumaczy, że cena butli z tlenem obecnie wynosi około 3700 soli (ok. 4,5 tys. zł), choć jeszcze niedawno była o połowę niższa. „U nas w szpitalu jest 7 butli z tlenem. Gdy mamy pacjenta w ciężkim stanie, potrzebującego więcej tlenu, jesteśmy w stanie go przetrzymać tylko jedną dobę, a potem musimy przetransportować do Iquitos” – przyznaje i zaznacza, że z 13 ośrodków zdrowia tylko dwa ma butle z tlenem.

Przyznaje, że wcześniejszy zakup koncentratów z tlenem był strzałem w dziesiątkę, jednak z powodu przerw w dostawie elektryczności, szpital potrzebuje dziś także generatorów prądu.

Grupa kilku misjonarek z Polski pracujących w peruwiańskim wikariacie San Jose del Amazonas prosi o wsparcie i pomoc dla rdzennych mieszkańców Amazonii. W apelu umieszczonym w serwisie do tworzenia internetowych zbiórek – Pomagam.pl/coviddusidzungle – przypominają, że trzy szpitale w liczącym ponad milion mieszkańców Iquitos przyjmowały do niedawna pacjentów zakażonych wirusem, jednak dziś są już niewydolne. „Ponieważ nie ma już miejsc, zmarło kilkunastu lekarzy i pielęgniarek, wielu z nich jest zarażonych, inni ryzykują zdrowiem a nawet życiem, bo nie mają wystarczających profesjonalnych strojów ochronnych, potrzebnego sprzętu medycznego i lekarstw” – wyjaśniają.

Zdaniem misjonarek, najbardziej brakuje butli z tlenem. Ceny tego życiodajnego pierwiastka galopują i zapotrzebowanie jest ogromnie. „Gdy już tlen jest w sprzedaży, to kolejki są nieprawdopodobnie długie; ty w nich stoisz, ale zanim podejdziesz do sprzedawcy, twój bliski czy znajomy już przestał oddychać” – opowiadają, ilustrując dramatyczną sytuację konkretnymi tragediami ludzi, którzy z powodu braku tlenu przegrywają walkę z wirusem.

Jak podkreślają, w regionie, w którym pracują „nie ma wystarczającego dostępu do tlenu, sprzętu profesjonalnego, brakuje podstawowych leków, takich jak paracetamol, panadol, brakuje środków ochronnych dla służby zdrowia, a także dla ludności”. „A warto zauważyć, że niezależnie od pandemii Loreto to obszar, który jest oficjalnie uznany jako region skrajnej biedy” – stwierdzają i wskazują na konkretne rzeczy, które muszą zdobyć jak najszybciej: urządzenia do napełniania butli z tlenem, butle z tlenem z akcesoriami, wózki ułatwiające transport ciężkich butli, przenośne koncentratory tlenu (elektryczne), pulsoksymetry do mierzenia tlenu w organizmie, środki ochronne i środki czystości dla personelu medycznego, podstawowe lekarstwa.

„Jesteśmy świadkami bardzo trudnych czasów dla wszystkich, ale może zechcielibyście się podzielić z tymi, którzy od dawna są dotknięci rożnymi formami cierpienia i dziś jeszcze dodatkowo z powodu koronawirusa, a niedługo pewnie także z powodu głodu. Razem możemy zapobiec wielu tragediom ludzkim. Razem możemy mieć w tym bardzo szlachetny udział. Niech Bóg Wam błogosławi i wynagrodzi” – wzywają misjonarki: Barbara Dominika Szkatuła z Krakowa, misjonarka świecka, koordynatorka duszpasterstwa Indian w Angoteros nad rzeką Napo, Beata Prusinowska z Rząśnika (woj. mazowieckie), odpowiedzialna za projekt formacji liderów lokalnych na przygranicznej rzece Putumayo, Anna Borkowska z Żyrardowa, ekonom Wikariatu w Centrum Misyjnym w Iquitos, Gabriela Filonowicz z Bielska-Białej, kierownik szpitala i sieci ośrodków zdrowia w Santa Clotilde nad rzeką Napo.

Z oficjalnych informacji wynika, że do 13 maja tylko w regionie Loreto zmarło ponad 800 osób. W Iquitos zarażona jest większość lekarzy i pielęgniarek.

Zbiórka została objęta patronatem Ambasady RP w Peru, w ramach akcji polskiego MSZ #Polonia4Neighbours. „W Polsce trudno sobie wyobrazić, jak ciężka jest sytuacja w Iquitos. Pracuje tam grupa polskich misjonarek i księży, jesteśmy z nimi w stałym kontakcie. Wysłaliśmy im wojskowym samolotem maseczki, rękawiczki i podstawowe leki – to, co mogliśmy szybko dostać w Limie – zaznacza Magdalena Śniadecka-Kotarska, ambasador Polski w Peru.

źródło: Diecezja Bielsko-Żywiecka


Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter