W Wigilię wstań wcześniej, spróbuj powstrzymać się od kłótni i konfliktów. Nie hałasuj i wystrzegaj się dużego wysiłku przy pracy. By szczęścia nie wydać z domu – w tym dniu nie wolno ci niczego pożyczać. Upomnij też dzieci, by były grzeczne. Jeśli będziesz miał szczęście, do twojego domu z rana przybędzie młodzieniec, a to dobrze wróży.... - mówi nasza tradycja, z której zachowało się wciąż bardzo wiele.

Bez dwóch zdań, wigilijny wieczór w naszej tradycji jest najbardziej uroczystym, ale również najbardziej wzruszającym w całym roku. To chwila, gdy przy wspólnym stole spotyka się cała rodzina. Do wspólnej wieczerzy zasiadają ludzie, którzy na co dzień często nie znajdują chwili dla siebie.

W Wigilię jest inaczej... Wigilia zbliża... jest pewnym rodzajem czuwania, co też mówi nam sama geneza tego słowa. Co ciekawe ma ona dłuższy rodowód niż obchodzone od VI wieku Boże Narodzenie. Okazuje się, że Wigilie obchodzone były również w Nowym Testamencie. Rozpoczynano nimi obchód świąt kościelnych. W Polsce Wigilia weszła na stałe do tradycji dopiero w XVIII wieku. Jej punktem kulminacyjnym jest uroczysta wieczerza.

A na wieczerzy zabraknąć nie może dzisiaj - czerwonego barszczu, karpia i ….tego wszystkiego, co w naszym domu najlepsze. Co jadano dawniej? Na Górnym Śląsku do potraw wigilijnych należały: zupa z konopi zwana konopionką lub siemieniotką, z pogańskimi krupami, kasza jaglana i groch, kapusta z grzybami, ziemniaki, moczka przygotowana z mąki, masła, owoców i bakalii, makówki przyrządzone z pokrojonej bułki, mleka, maku i migdałów, kompot z suszonych owoców oraz jabłka, orzechy i pierniki.

Natomiast w Beskidzie Śląskim i Żywieckim jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku, zasiadając do wspólnej miski spożywano to, co jest niezbędne do jedzenia w ciągu roku, to znaczy: chleb, kapustę, brukiew, bób, groch, ziemniaki, oraz miód, jabłka, orzechy i kompot z pieczek (suszonych owoców).
Jednak jadłospis stołu mieszkańców Ślaska Cieszyńskiego był zróżnicowany. Na terenach nizinnym ważny był na stole strudel z jabłkami, twarde ciastka z imbirem zwane „zezworkami” i inne ciasteczka najróżniejszych kształtów i smaków. Tego na próżno nam szukać na stolach w górskich domach. Tam jadłospis obfitował obowiązkowo w bryję, słodką kapustę z ziemniakami, kompot z pieczek.

Wigilijny stół obowiązkowo nakryty musiał być białą płachtą lub obrusem. Pod nim umieszczano siano i srebrną monetę lub pieniądze w portmonetce. Z okolic Cieszyna znany jest zwyczaj wkładania do portmonetki łuski karpia, co wróżyło, że nigdy nie zabraknie w niej pieniędzy. Równie szeroki zasięg miał zwyczaj odkrawania piętki chleba, którą później przechowywano przez następny rok. W górach sypano pod obrus miarkę owsa lub mieszankę wszystkich uprawianych zbóż. Czasem czosnek i cebulę, by wszyscy byli zdrowi jak czosnek i krągli jak cebula. Do wieczerzy zasiadano z pierwszą gwiazdą, wtedy łamano się opłatkiem. Jedynie w północnej części Pszczyńskiego i czasem w Beskidzie Śląskim łamano się nim po wieczerzy.

Symbolem pomyślności był snop zboża ustawiony w kacie izby, który z wiekiem XIX zastąpiony został choinką. Górski „”kryzban” początkowo zawieszany był u powady.

Zdobiono go rajskimi jabłuszkami, orzechami oraz piórami z gęsi i kaczek, które malowano. Z biegiem czasu ścinano jedliczkym lub smyreczka pokaźnej wielkości i stawiano go na rogu izby. Zdobiony był różnokolorowymi łańcuchami ze słomy. Wieszano też aniołki wykonane z bibuły, jabłka i orzechy otoczone sreberkiem. W izbie nie brakowało także szkopki zwanej „betlejką”.

W czasie wieczerzy nikomu oprócz gospodyni nie wolno było odejść od stołu, gdyż wróżyło to śmierć lub nieszczęście osobie, która ten zakaz złamie. Śmierć lub chorobę zapowiadał również chybotliwy płomień świecy palący się w czasie wieczerzy lub natrafienie na pusty orzech. Trwał również zwyczaj zanoszenie zwierzętom domowym resztek pożywienia, wierzono bowiem, że o północy przemawiają one ludzkim głosem.

Po wieczerzy kontynuowano wróżenie. Gwieździste niebo zapowiadało, że kury będą dobrze niosły jajka. Czy nosiły? Mam nadzieję, że tak :) Potem wszyscy obowiązkowo udawali się na jutrznię.

Myślę, że wartym zaznaczenia jest fakt, że w tradycji ludowej dzień 23 grudnia nazywany jest szczodrym. Osoby chore chodziły po pytaniu, prośbie od chałupy do chałupy i otrzymywały różne dary, które były znakiem dobroci, hojności i potwierdzeniem przynależności do wspólnoty. Od Wigilii rozpoczynały się „święte wieczory” trwające aż do Trzech Króli. Oznaczały one ścisłe normy świątecznego zachowania, których przestrzegano w każdym domu.

Podobnie, jak dzisiaj mawiano „jaka Wigilia taki cały rok”. Wypadało więc pogodzić się z sąsiadem. Podać sobie rękę i na znak zgody wypić wódkę przyprawioną korzeniami i miodem. Pierwsza gwiazdka była znakiem, że pora zaczynać wieczerzę, puste nakrycie czekało na wędrowca i pamiętało wciąż osobę, która odeszła. Żywa była wiara, że w Wigilię zmarli odwiedzają nasze domy.

Barbara Stelmach-Kubaszczyk

/pomocą w pisaniu były publikacje: "Obrzędy, obyczaje, zwyczaje" - Andrzej Kiełkowski, "Od Adwentu do Ostatków na Śląsku Cieszyńskim"- Małgorzata Kiereś, "Ludowe tradycje. Dziedzictwo kulturowe ludności rodzimej w granicach województwa śląskiego".
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter