/canva/

Dzisiaj jest Dzień Matki, Jutro i pojutrze też będzie. Wczoraj był również… Bo każdy dzień to Dzień Matki. To moja refleksja. 

„Niech będą matki pochwalone. Bo one jak nikt inny z ludzi uczestniczą w akcie stwórczym. Bo one dostępują łaski miłości bezinteresownej w takim wymiarze, jak nikt inny. Gotowe na każdy płacz, krzyk, prośbę, tak swojego niemowlęcia, jak i dorosłego dziecka. Bo one jak nikt inny na świecie potrafią kochać, chociaż odepchnięte, zlekceważone, sponiewierane. Zawsze zdolne do przebaczenia, do dalszej służby. Niech będą matki pochwalone, bo one jak nikt inny są w stanie kochać na podobieństwo Boga samego. Są w stanie – jeżeli pójdą za swoim matczynym powołaniem” – mawiał ks. Mieczysław Maliński i całym sercem staję murem za jego słowami.

Być matką, to mieć w sobie miłość. Inną, niepowtarzalną, jedyną. Miłość, która wybacza milion razy. Która po cichu cierpi, która nie musi niczego udowadniać, która zawsze ma nadzieję. Która cieszy najpiękniej i najboleśniej.

„… nie przez trud dziewięciu miesięcy ciąży, nie przez bóle porodowe, nie przez nieprzespane noce, nie przez jego katarki, choroby brzuszka, nocne płacze, nie przez codzienne prace domowe, ale przez rozczarowania, gorycze, zawody, rozpacze, przerażenia. Gdy nagle zobaczysz w swoim dziecku zło, któregoś nie posiał, nienawiść, której dostępu do niego broniłaś wszelkimi sposobami, na jakie cię było stać. Gdy usłyszysz z jego ust słowa rzucane w ciebie, których nie słyszałaś od nikogo, gdy spotkasz wzgardę, której ci nigdy nikt nie okazał…”

Matczyna miłość.
Nie tylko 26 maja, gdy z kwiatkiem w ręku stajemy u jej drzwi, ale raz na zawsze. Na wczoraj, na kiedyś, na całe życie. Nie ważne co byś zrobił, jak zranił, jak opuścił, obraził, uderzył, sponiewierał. Wierna. Stała.

„Matką być. Przyjmować upokorzenia, jakich nigdy od nikogo byś nie przyjęła. A potem patrzeć, jak twoje dziecko bez żalu odchodzi z kimś innym od ciebie, by założyć swoją rodzinę. I być dla niego nadal sprzątaczką, pokojówką, pomocnicą domową, panna do wszystkiego, opiekunką jego dzieci. Znowu znosić upokorzenia i poniżanie, krytyczne uwagi i pokpiwanie, choćby z twojej niezgrabności, w którą cię wpycha starość.”

Matczyna miłość:
Najpierw nosząca cię pod sercem. Zatroskana o maleńkie życie. Później, gdy przychodzisz na świat - czuła na najcichszy szelest. Zmęczona od nieprzespanych nocy, przechorowanych dni, wysypek, kolek, gorączek, płaczu, który zdawał się nigdy nie milknąć. Stale w gotowości, opatrująca rozbite kolana, lepiąca babki z piasku, biegająca za rowerkiem, czytająca bajki na dobranoc, śpiewając ulubione piosenki setny raz… bo lubisz i śpisz przy nich spokojniej. Cierpliwa na wszystkie twoje upory, bunty i sprzeczki. Zatroskana o twoje wagary i pierwsze miłości. Czekająca późnych powrotów, okruchów miłości. Najpierw przyjaciółka potem wróg. Balast, który ciąży. Zajmuje miejsce.

Matczyna miłość:
Po której kiedyś, może ci zostać tylko puste miejsce przy stole. Kubek z zieloną obwódką. Zegarek, co raz nakręcony, chodzi jeszcze po śmierci. Doceń tę matczyną miłość, tak dobrze mieć na świecie „…jednego jedynego człowieka, który cię całego zaakceptuje i zawsze będzie przy tobie niezależnie od tego, co by się stało – który nigdy nie uwierzy w twoją klęskę. Wtedy nic ci się nie może przydarzyć. Wtedy możesz mieć nawet wszystkich i wszystko przeciwko sobie. Wtedy możesz żyć. Żeby mieć na świecie jednego jedynego człowieka, którego w pełni zaakceptujesz.”



Cytaty pochodzą z książki „Elementarz dla poszukujących, zaawansowanych i dojrzałych” – autorstwa ks. Mieczysława Malińskiego.


Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter