Czesław Niemen wykonując po raz pierwszy utwór w 1967 roku nie zdawał sobie pewnie sprawy, że piosenka z organowym preludium stanie się kamieniem milowym w historii polskiej muzyki. Zmieniają się pokolenia. Upadają ustroje. Tyrania i niegodziwość przywdziewają nowe szaty. Z kolei świat nadal pozostaje dziwny.

Dziwny jest ten świat, w którym chcemy pomagać przybyszom z dalekich stron odwracając się jednocześnie plecami do najbliższego otoczenia. Jak łatwo głosić puste frazesy pomocy imigrantom nie angażując się w to. Skreślić parę słów w imię „racji” nie kosztuje nic. Trudniej samemu przyjąć kogoś obcego. Jeszcze trudniej pomóc sąsiadce z klatki obok. Ma ona 70 lat. Jeździ na wózku. Zakupy raz w tygodniu robi jej daleki kuzyn niewiele od niej młodszy. Przykładów biedy, nieporadności, słabości w naszym otoczeniu można mnożyć w nieskończoność. Jak łatwo odrzucić najbliższego człowieka potrzebującego pomocy.

Dziwny jest ten świat, w którym liczymy mogiły innych narodów zamiast pamiętać o swoich bohaterach. Tak się złożyło, że w czasie II Wojny Światowej na terenie dzisiejszej Polski zginęło wiele istnień: Polacy, Żydzi, Romowie. Również obywatele wrogich nam krajów. Jak to się dzieje, że robimy wystawy dotyczące śmierci Żydów. Stawiamy bardzo drogie muzea nie oczekując niczego w zamian. Jednocześnie wielu promotorów tego typu inicjatyw pluje na powstańców, Żołnierzy wyklętych i innych przelewających krew za ojczyznę. W moim odczuciu śmierć człowieka bez względu na narodowość jest tragedią. Natomiast każda nacja powinna w szczególny sposób pielęgnować pamięć o poległych rodakach. Są jednak ludzie jak prof. Barbara Engelking – Boni, która twierdzi, że dla jednej nacji śmierć była doświadczeniem wyłącznie biologicznym, a dla drugiej to była tragedia, metafizyka i spotkanie z Najwyższym.  Jej postawa to specyficzny rodzaj dysonansu poznawczego.

Dziwny jest ten świat, w którym dba się o prawa seryjnych morderców. Natomiast zapomina się o prawach tych, którzy jeszcze nie mogą przemówić - nienarodzonych. W pozytywistycznej wersji prawa cokolwiek jest zapisane w akcie prawnym stanowi prawo. Neguje się istnienie praw naturalnych zakładając, że nie są dziełem rozumu, lecz zabobonu. XIX wieczna doktryna spustoszyła dorobek prawny cywilizacji łacińskiej. Apogeum osiągnęła w Nazistowskich Niemczech. Dopiero niemiecki filozof i profesor prawa Gustaw Radbruch odwrócił sytuację za pomocą swej słynnej formuły. Jego zdaniem: „Pozytywizm utożsamiający ustawę z prawem jest współwinny udziału niemieckiej nauki prawa w tworzeniu stanu prawnego lat narodowego socjalizmu”. Radbruch przełamał prawodawstwo Trzeciej Rzeszy stwierdzeniem: „Prawo krańcowo niesprawiedliwe nie jest prawem”.

Dziwny jest ten świat, w którym bardziej interesuje ludzi zdanie obcokrajowców niż rodaków. Zauważyłem, że istnieje spora grupa osób, których nie obchodzi interes narodowy, polska racja stanu. Istotne jest co powiedzą Niemcy, Francuzi, czy brukselscy aparatczykowie.  Najważniejsze co napisze: „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Die Welt”, „Le Monde”, czy „New York Times”. Choć to chyba bez znaczenia, gdy niemieckie media stanowią większość w Polsce. Mam wrażenie, że wielu z nas zatraca instynkt samozachowawczy. Co się zmieniło w ciągu ćwierćwiecza, że bezrefleksyjnie chodzimy na pasku innych narodów? Rzuconą piłeczkę aportujemy niczym wierny pies.

Dziwny jest ten świat, w którym oczekujemy, że wszystko przyjdzie łatwo lub dostaniemy wszystko od państwa. Wielu ludzi buduje swe marzenia o przyszłym życiu na zgoła nierealnym gruncie. Zwłaszcza młodzi chcą mieć wszystko, już, teraz. Brak im cierpliwości, a przede wszystkim zaangażowania w parcie do przodu. Słusznie prawią ci, którzy twierdzą, że człowiek jest istotą ekonomiczną. Oznacza to, że każdy człowiek dąży do pomnażania swojego majątku. Nie jest w tym nic nagannego. Karygodna jest natomiast postawa jednoczesnej chęci większego posiadania i nie robienia niczego w tym kierunku. Niestety bardzo często rodzi się z tego zazdrość. Zaglądamy innym w portfel.  Od tego nie sposób się wzbogacić. Niczego w tej materii nie zmienia również koncepcja państwa opiekuńczego. Aparat państwowy najchętniej zagłaskałby nas na śmierć. Ma do tego swe narzędzia, podatki, zakazy, koncesje i pozwolenia. Państwo, które zajmuje się wieloma kwestiami nie jest w stanie dobrze tego robić. Świadczone usługi tracą na jakości, a skuteczność zadań jakby maleje.

Paweł Czerkowski

Fot. arc.

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter