Twierdzi, że nie ma nauki bez konfrontacji, a bogactwa bez różnorodności. Mama, żona, germanistka, nauczyciel, spełniony człowiek, właścicielka spaniela o imieniu Karmel. Wciąż stara się zwolnić swój bieg i nie żałuje, że czasami marzenia się nie spełniają, bo gdyby się spełniały dziś w zaciszu czterech ścian tłumaczyłaby kolejny tekst. A przecież tyle w niej pasji i optymizmu… Tym trzeba się dzielić.

                                  xxx

Aldona Kałuża-Kanadys nauczycielka Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego z oddziałami gimnazjalnymi im. św. Melchiora Grodzieckiego w Cieszynie 16 października odebrała z rąk Ordynariusza Diecezji Bielsko-Żywieckiej ks. Romana Pindla – Nagrodę Prezesa Stowarzyszenia „Dziedzictwo św. Melchiora Grodzieckiego”.

Gwiazdka Cieszyńska: „Nagroda w uznaniu za dbanie o stałe podnoszenie jakości kształcenia w zakresie nauczanego języka niemieckiego, pochylenie się nad każdym uczniem i czynienie z hasła „indywidualizacja pracy z uczniem” prawdziwego motta w swojej pracy, a także za rzetelne i oddane promowanie szkolnictwa katolickiego”. Szczególne słowa. Duże. Zaskoczyło Panią to wyróżnienie?

Aldona Kałuża-Kanadys: Zdecydowanie tak (śmiech). Z całą pewnością jednak jakość pracy i indywidualne spojrzenie na ucznia to zasługa całej szkoły i jej kameralnego charakteru, który nie pozwala uczynić z ucznia osoby anonimowej.

Gwiazdka Cieszyńska: Zabrzmiało bardzo skromnie, ale dla mnie samej odpowiedzią na wyróżnienie są wyniki konkursu, który zorganizowali uczniowie katolickiego liceum. Jak wszyscy wiemy młodzi ludzie to wymagające jury, a jednak podbiła Pani ich serca na tyle, by znaleźć się w gronie najsympatyczniejszych nauczycieli.

Aldona Kałuża-Kanadys: (śmiech)

Gwiazdka Cieszyńska: Na pierwszy rzut oka widać w Pani zamiłowanie do języka niemieckiego i radość z uczenia, czyżby urodziła się Pani od razu germanistką?

Aldona Kałuża-Kanadys: Raczej nie. Moja przygoda z językiem obcym rozpoczęła się w przedszkolu od języka francuskiego, co prawda była głównie wypełniona zabawą, ale sprawiała mi dużą frajdę. Po języku francuskim przyszedł czas na naukę języka rosyjskiego, do którego ciągle odnoszę się z dużym sentymentem, jednak jakoś tak przypadkiem moje serce w szkole podstawowej zdobył też język niemiecki, na który się zapisałam i regularnie chodziłam co tydzień.

Gwiazdka Cieszyńska: Dziecko, które chce się uczyć? Samo domaga się lekcji? Czy to pytanie nie brzmi dziwnie?

Aldona Kałuża-Kanadys: To zależy od motywacji, a moja była spora – regularne uczęszczanie na lekcje z języka niemieckiego niosło ze sobą szansę wyjazdu do Niemiec.

Gwiazdka Cieszyńska: Ośmioletnia dziewczynka marząca o wielkim świecie?

Aldona Kałuża-Kanadys: O wielkim? Nie. Raczej o ładniejszym, bardziej kolorowym, interesującym, takim, który oglądałam w zagranicznych katalogach. Trudno o inną motywację, gdy ma się tak mało lat.

Gwiazdka Cieszyńska: Wyjazd do byłego NRD zafascynował Panią czy jednak rozczarował?

Aldona Kałuża-Kanadys: Z całym zdecydowaniem zafascynował, pokazał piękne miejsce – tak inne od tego, które znałam na co dzień. Kolorowe. Wyjazdy – ten i kolejne, dały mi jednak przede wszystkim szansę poznania ludzi, którzy tam mieszkają… ich mentalności. Skonfrontowania jej, zaobserwowania różnic, ale bez negowania różnorodności i odmienności, które czynią nas ciekawymi ludźmi z ogromnym bogactwem. Bardzo szybko odkryłam też, że nie można nauczyć się języka obcego nie mając kontaktu z ludźmi, którzy tym językiem mówią.

Gwiazdka Cieszyńska: Cel został osiągnięty. Po powrocie z NRD motywacja do nauki nie opadła?

Aldona Kałuża-Kanadys: Wręcz przeciwnie. Nauka nie wymagała już takiej motywacji, bo ucząc się języka niemieckiego zdążyłam go już bardzo polubić. W drugiej klasie liceum wiedziałam też, że germanistyka będzie moim wyborem. Innego planu nie było. Marzyłam (troszkę naiwnie), że w domowym zaciszu będę tłumaczyła teksty.

Gwiazdka Cieszyńska: A jednak od siedemnastu lat jest Pani nauczycielem. Przypadek?

Aldona Kałuża-Kanadys: Nie wiem. Być może wybrałam podświadomie, kierując się wyborami moich rodziców, którzy byli nauczycielami (śmiech). Ważne, że był to najlepszy wybór z możliwych. Obawiam się, że mój charakter nie pozwoliłby mi długo pozostać w domowym zaciszu z tekstami do tłumaczenia.

Gwiazdka Cieszyńska: Może korepetycje z języka niemieckiego, które zaczęła Pani udzielać stały się zalążkiem tej nauczycielskiej przygody?

Aldona Kałuża-Kanadys: Tak. Myślę, że to dobry trop (śmiech).

Gwiazdka Cieszyńska: Ukończyła Pani Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie i studia w Instytucie Filologii Germańskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Później przyszedł czas na podyplomowe studia doskonalące dla nauczycieli języka niemieckiego na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Niemal od początku pracy w katolickim liceum postawiła Pani uaktywnić wymianę polsko-niemiecką. Nie lubi Pani bezczynności?

Aldona Kałuża-Kanadys: Może nie o bezczynność tu chodzi, a raczej o przekonanie, że nie można uczyć się języka obcego i nauczać go, jeśli nie obcujemy z nim. Od początku zależało mi, żeby wymiany były prowadzone w interesujący dla uczestników sposób, który eliminuje niepotrzebne i często niesprawiedliwe, ale wciąż obecne stereotypy. Wymiany, jak już wspomniałam mają nas uczyć różnorodności i otwartości na inność.

Gwiazdka Cieszyńska: Skorzystam z okazji i zapytam również o prywatny świat Aldony Kałuży-Kanadys. Rodzina? Pasje? Czas wolny?

Aldona Kałuża-Kanadys: Prywatnie jestem przede wszystkim żoną i mamą dwójki dzieci. Mój wolny czas więc przede wszystkim wypełnia rodzina. Próbuję jednak wygospodarować w ciągu tygodnia małą chwilkę dla siebie. Zazwyczaj jest nią niedzielny poranek. Co wtedy robię? Nadrabiam zaległości w lekturach. Czytanie sprawia mi ogromną przyjemność bez względu na to, czy jest to Tygodnik Powszechny czy książka. Z chęcią wracam do lektur z czasów studenckich, które kiedyś czytałam w pośpiechu, na szybko.

Gwiazdka Cieszyńska: Zwalnia Pani wtedy swój bieg na moment?

Aldona Kałuża-Kanadys: Staram się. Nie chcę pędzić przez życie. Mam nadzieję, że nauczę się wolniejszego „bycia”. Widziałam mieszkańców Zurychu w Szwajcarii, oni potrafią delektować się każdym dniem. Oglądać świat, zachwycać się nim. Ja ciągle chodzę za szybko. Próbuję więc siebie na siłę spowolnić (śmiech).


Dziękuję za rozmowę.


/Barbara Stelmach-Kubaszczyk/
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter