Jest jednak coś takiego w tej miejscowości, że człowiek może się zakochać. Ciężko mi uchwycić ducha  tego miasta i go opisać. Być może jest bardziej nieuchwytny niż te wszystkie duchy opisywane przez filozofów niemieckich przełomu XVIII i XIX wieku. Bowiem obrazów Cieszyna są dziesiątki.

Odbite niczym światło w fasetkach wielkiego brylantu. Każdy mieszkaniec i każdy turysta widzi coś zupełnie innego. Nie tak dawno temu nakręcono o Cieszynie dwunastominutowy film z serii „Discover the undiscovered”. Prowadzący Ian Transue oprowadza widzów po mieście w typowy dla siebie sposób. Nie ucieka od sztampowych miejsc pokroju Wzgórza Zamkowego, czy Rynku. Dodaje również własne spostrzeżenia. Dzięki niemu uwierzyłem, że Cieszyn wbrew obiegowej opinii mieszkańców nie wpada w letarg po godzinie 18.00. Podobno wtedy miejscowe kawiarnie oraz puby są mocno oblegane.

W filmie trafnie oceniono, że Cieszyn jest świetnym miejscem „po drodze”. Można tu na chwilę odsapnąć podczas podróży do Brna, Pragi, Wiednia, Katowic, czy Krakowa. W filmie zauważono także potencjał miejsca jakim jest Browar Zamkowy Cieszyn.

Mały browar, a Cieszyn – dobry marketingowy slogan wiążący zakład piwowarski z otoczeniem, w którym prosperuje. Tak się składa, że tydzień temu miałem okazję zwiedzać browar w Cieszynie po raz pierwszy i jestem nim oczarowany. Historia tego miejsca sięga 1840 roku, kiedy to książę cieszyński Karol Ludwik Habsburg zapragnął mieć własny browar nieopodal nowo wybudowanej rezydencji na Wzgórzu Zamkowym. Zakład budowano sześć lat, ale jego sława szybko rozeszła się po monarchii austro-węgierskiej. Złoty trunek typu pilzneńskiego lał się strumieniami. Szybko osiągnięty sukces przerodził się w pomysł wybudowania młodszego brata browaru we wsi Pawlusie nieopodal Żywca. Po upadku monarchii Habsburgów browar został znacjonalizowany. W dwudziestoleciu  międzywojennym zakład zmieniał swoich właścicieli. Przed rozpoczęciem II wojny światowej trafił w ręce Dyrekcji Lasów Państwowych. Zakład w czasie Polski Ludowej nie zachwycał swą produkcją. Ten okres najbardziej nadszarpnął reputację browaru. Produkowane tu piwo pozostawiało wiele do życzenia.

Ponowny rozkwit browar zaczął przeżywać na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy został przejęty przez holenderski koncern Heineken. To tu przez wiele lat produkowano króla cieszyńskich lokali – Brackie. Pogląd na temat jego smaku jest mocno podzielony. Mimo to cieszy się uznaniem lokalnej społeczności, a także smakoszy piwa z innych zakątków kraju. Miejska legenda głosiła, że brackie jest produkowane tylko dlatego, że właściciel Heinekena sobie je bardzo umiłował. Lokalny patriotyzm i skromność nie pozostawia wyboru. Tą historyjkę trzeba utrwalać i w nią wierzyć idąc śladem Legendy o Trzech Braciach.

Byłem miło zaskoczony oprowadzaniem po browarze w Cieszynie. Moje wrażenia były zasługą Pana Janusza Koniecznego -  byłego dyrektora browaru, który oprowadził całą grupę po swoim królestwie. Nikt lepiej nie opowie o zakładzie piwowarskim lepiej niż osoba znająca go jak własną kieszeń. Dowiedzieliśmy się nie tylko jak produkuje się piwo, ale co wpływa na jego cenę. Miłych chwil dostarczył nam również pobyt w restauracji mieszczącej się w ceglanej piwnicy. Tam mogliśmy nie tylko spróbować tutejszych piw, ale również  zaopatrzyć się w nie na zapas.

Wychwalać pod niebiosa mógłbym tu chyba każde piwo. Dlatego ograniczę się tylko do dwóch według mnie najciekawszych. Stout Cieszyński jest piwem górnej fermentacji. Jak podaje producent: „Charakter zawdzięcza oryginalnemu połączeniu: łagodnej czekoladowej nuty, która została  przełamana intensywną goryczką i pikantnym finszem. Wyszukana kompozycja to dzieło naturalnych dodatków: chilli, wanilii oraz kakao. Aby wydobyć jeszcze większą ilość aromatów, zmniejszona została wysokość piany. Piwo zacierane tradycyjnie metodą dekokcyjną. Drugim zaś trunkiem jest Przeniczne – kolejne piwo wytwarzane metodą górnej fermentacji. Wzorowane na tradycji warzenia austriackich piw pszenicznych. Dzięki aromatom: goździków, bananów, owoców oraz wysokiemu nagazowaniu działa orzeźwiająco w letnim sezonie. Obecność żywych komórek drożdży nadaje piwu mętności, co zauważalne jest w naturalnym osadzie.

tekst i foto Paweł Czerkowski

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter