/pixabay/

I Niedziela Adwentu 29.11.2020
(Iz 63, 16b-17.19b; 64, 3-7; 1Kor 1, 3-9; Mk 13, 33-37)

Rozpoczynamy dziś kolejny Adwent, kolejny etap historii świata, Kościoła, naszej historii. Ważne jest słowo „rozpoczynamy”, bo ono sugeruje nadejście czegoś nowego, czego kształt zależy od nas. Nowość zawsze budzi emocje; z jednej strony nas fascynuje, ale z drugiej onieśmiela swoją niewiadomą. Dlatego podobnie jak dziecko, dla którego wszystko jest nowe i fascynujące, chcielibyśmy się za kimś schować i tak w to „nowe” wkroczyć, wołając wraz z Izajaszem: „Ty Panie jesteś naszym Ojcem…, czemu pozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg”. Ty uczyń to „nowe” lepszym niż to, co zostawiamy za sobą.

Słowem, które najlepiej chyba oddaje naturę i znaczenie Adwentu, które ten Adwent sobą wypełnia, jest słowo: „Czuwajcie!”. Jest to słowo, które w kontekście dzisiejszej Ewangelii czyni z nas stróżów, odźwiernych, „bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał”. Kto jak kto, ale stróż, odźwierny jest ostatnim, który powinien by za kimś się chować. Jego zadaniem jest czuwać, otwierać i zamykać, patrzeć kto wchodzi i wychodzi, mieć baczenie na złodziei. Jego życie to ciągłe oczekiwanie czy raczej uważanie na kogoś lub na coś. Przypowieść o odźwiernym jaką Pan Jezus przemawia do nas na początku Adwentu nadaje temu czasowi głęboki sens. Przypomina nam, że mamy żyć w oczekiwaniu i rozpoznawać znaki mówiące, że Ten, na którego czekamy jest obecny wśród nas. Nikt nas w tym czuwaniu nie wyręczy, nikt nie rozpozna za nas w otaczającym nas świecie, w stojącym koło nas bliźnim Tego, który przychodzi.

Czasami, aby lepiej zrozumieć znaczenie jakiegoś pojęcia, dobrze jest zastanowić się nad jego przeciwieństwem. Co jest przeciwieństwem czuwania? Wydaje się, że w pierwszym rzędzie wskazać trzeba rozpacz rozumianą jako brak oczekiwania na cokolwiek. Życie z dnia na dzień, przysłowiowe pogodzenie się z losem, któremu towarzyszy brak wiary i nadziei na to, że może być lepiej. Drugim przeciwieństwem czuwania jest lenistwo. Człowiek leniwy owszem, ma nadzieję, ale na to, że ktoś zrobi coś za niego. W obu przypadkach życie staje się zupełnie płaskie, nijakie, bez duchowych napięć, bez wzlotów, bez skruchy czy prawdziwej miłości. Jest to stan najbardziej napiętnowany przez samego Chrystusa, który w Apokalipsie mówi: „Obyś był zimny albo gorący! Skoro jednak jesteś letni, a nie zimny ani gorący, wypluję cię z moich ust”. Święty Paweł woła dziś: „Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu”, kolejny raz nadeszła, może ostatni…

Andrzej Kozubski, ks.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter