- Bardzo łatwo jest kochać ludzi, którzy są daleko, ale nie zawsze łatwo jest kochać tych, którzy mieszkają tuż obok nas – mawiała Matka Teresa z Kalkuty. Po ludzku patrząc niezwykle trudnym jest kochać tych, którzy źle się do nas odnoszą, krzywdzą nas, nie mają dla nas szacunku...

Jak miłować naszych nieprzyjaciół i dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą? Jak błogosławić tym, którzy nas przeklinają i modlić się za tych, którzy źle o nas mówią? Jak nie dopominać się zwrotu, kiedy ktoś nam zabierze nasze? … i jeszcze świadomie nadstawić drugi policzek do bicia? A kiedy sięgnie po nasz płaszcz dać z nawiązką jeszcze swoje ubranie?

Czasami trudno jest kochać... trudno nie potępiać... wybaczać...

- Wiem, że to przykre. Wiem, że tak być nie powinno... jednak często łapię się na myśli, że nie lubię swojej babci... - mówi ze smutkiem w głosie Aneta, moja znajoma z dawnych lat, którą spotykam przypadkiem na ulicy, w przedświątecznym zamieszaniu.

Jej smutek jest znakiem, że musi z kimś porozmawiać. Idziemy więc na kawę. Po kilku grzecznościowych pytaniach „co słychać?”, „jak dzieci?”... spoglądam jej prosto w oczy i pytam – dlaczego nie lubisz swojej babci?

Babcię Anety znam dobrze, kiedyś wkładała nam do tornistrów jabłka z ogrodu... zaplatała warkocze... częstowała gorącą zupą... Ale wtedy mieszkała jeszcze u siebie. Jej dom pachniał drożdżowym ciastem z którego posypkę zjadał ukradkiem dziadek Anety... a my udawałyśmy, że niczego nie widzimy. Babcia oczywiście dostrzegała brak kruszonki i wymachiwała za dziadkiem ścierką, grożąc mu trwałym kalectwem, jeśli odważy się zrobić to jeszcze raz.

Dziadek zmarł pięć lata temu. Babcia podupadła na zdrowiu i zamieszkała z Anetą w bloku.

- Babcia bardzo się zmieniła. Ciągle na coś narzeka... a najczęściej na mnie... - mówi moja znajoma – Wszystko jest złe... wszyscy są źli... Nie dostrzega żadnych pozytywnych aspektów życia... Już głowa pęka mi od wyzwisk, którymi częstuje polityków, Kościół, swoich znajomych (których zresztą prawie już nie ma), rodzinę...

Rozumiem Anetę. Każdy potrzebuje od czasu do czasu usłyszeć jakieś dobre słowo. Potrzebuje „pozytywnie się naładować” na kolejny czas. Ciągłe narzekania babci, jej stale zły nastrój, pesymistyczne podejście do życia... mogą i z pewnością są przykre dla osoby, która oddając swoje serce i swój czas w zamian dostaje... złe słowo.

Staram się, żeby Aneta na moment zapomniała o smutku. Pijemy kawę, wspominamy szkolne czasy, śmiejemy się... byle dalej od trosk. Niestety nie znam lekarstwa na „czarną rozpacz” babci, ale chętnie od czasu do czasu spędzę z nią czas, a Anetę wyślę na zakupy, albo do fryzjera... niech odpocznie od babci na moment...

Po 2 godzinach rozchodzimy się, każda w swoją stronę. W domu zerkam na stronę ks. Józefa Pierzchalskiego, która jest lekarstwem na ludzkie problemy. No tak, z problemem trudnej miłości do naszych bliskich spotyka się wiele osób. Aneta nie jest odosobniona..

„...słowa, które babcia wypowiada, są sumą jej frustracji, niezadowolenia, złości, gniewu, które nagromadziły się przez wiele lat życia. Być może nie tak wyobrażała sobie ten okres życia, który teraz przeżywa. Niemożność, bezsilność i bezradność wobec tego, co dzieje się wokół niej skutkuje agresją, która się z niej wyłania. Może warto zobaczyć, że babcia w taki sposób cierpi. Oczywiście, powinnaś reagować na jej przekleństwa, prosząc, aby takich słów nie wypowiadała, lecz równocześnie zobacz, że kiedy człowiek nie ma prawdziwego odniesienia do Boga, to pozostaje mu na starsze lata „czarna rozpacz”. To jest czyściec albo osobiste piekło babci w tym ziemskim życiu. Spójrz na nią, jako na osobę głęboko nieszczęśliwą, zdruzgotaną, rozczarowaną ludźmi i dlatego tak reagującą. Wydaje się, że każdy człowiek, który w taki sposób reaguje na innych, sam jest głęboko nieszczęśliwy, niepogodzony ze sobą, niekochający samego siebie, nie mający perspektywy życia wiecznego., swojego zbawienia. To bowiem, co mówimy w naszej codzienności, w jaki sposób oceniamy innych, jest wyrazem naszej najgłębszej nadziei, albo też, naszego najgłębszego poczucia beznadziejności...” - czytam słowa kapłana.

I tak sobie myślę, nie wiemy sami jacy będziemy. Może też sfrustrowani i źli na cały świat. Może też naszym bliskim będzie trudna nas kochać... 

Barbara Stelmach-Kubaszczyk
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter