Dla niespodziewanego gościa... dla obcokrajowca... dla osoby o innych poglądach... dla bliskiego zmarłego...dla uchodźcy... dla sąsiada... dla osoby bezdomnej... dla osoby samotnej... dla osoby innego wyznania...

Wigilia. Biały obrus, pięknie zastawiony stół, a na nim to jedno wyjątkowe nakrycie. Nakrycie dla wędrowca. Odkąd sięgam pamięcią dodatkowy talerz zawsze znajdował miejsce na stole, ale dobrze pamiętam również, że nie zdarzyło się, by jakiś niespodziewany gość zapukał w tę noc do drzwi. Oczywiście bywały Wigilie, gdy do wspólnej wieczerzy zasiadali samotni znajomi, ale talerz dla zziębniętego wędrowca pozostawał nietknięty.

I dzisiaj, kiedy przeglądam zdjęcia z wystawy Zamku Cieszyn, inspirowanej tradycją zostawania na wigilijnym stole pustego talerza, zastanawiam się na ile każdy z nas otwarty jest na spotkanie z wędrowcem? Kto z nas z radością ugościłby we własnym domu bezdomnego człowieka, brudnego, zziębniętego, nieznanego...? Czy strach przed obcym człowiekiem i nasze obawy o własne bezpieczeństwo nie okazałyby się większe niż nasze miłosierdzie? A może talerz na naszym stole symbolizuje tylko i wyłącznie tradycję i nic więcej? Może naszym własnym rodzinnym ciepełkiem nie chcemy się jednak z nikim dzielić? Czy puste miejsce przy stole równe jest naszej gotowości przyjęcia niespodziewanego gościa?

...

- Wiem, że zabrzmi to okropnie, ale ja naprawdę nie wiem, czy wpuściłabym do domu nieznajomego.. bałabym się... czasy mamy takie paskudne... strach obcemu otwierać... - mówi moja rozmówczyni.

Kolejna osoba, której zadaję to samo pytanie niepewnie odpowiada „nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ktoś w Wigilię zapukał do drzwi. Chyba jednak wolałabym dać mu trochę jedzenia na drogę niż wpuszczać do domu”.

W gronie pytanych, sporo jest jednak osób, które bez zastanowienia odpowiadają – "tak, dodatkowe nakrycie czeka na wędrowca i kiedy przyjdzie, ugościmy go tak samo jak każdego przy stole".

Myślę, że chyba jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, by wyjść samotności naprzeciw. Nie pozostawiać pustego nakrycia... nie czekać na pukanie do drzwi... ale zaprosić do wspólnej wieczerzy sąsiada z naprzeciwka, znajomego, który nie ma bliskich... każdy z nas wie mniej więcej, kto święta spędza sam i wie też, że ten samotny człowiekiem nie odważy się pierwszy zapukać do naszych drzwi.

A jeśli nikt samotny nie usiądzie przy pusty nakryciu, zobaczmy w tym symbolicznym talerzu naszych bliskich, nie tylko zmarłych, ale i tych, którzy wyjechali daleko do pracy, przebywają w szpitalach, więzieniach, pracują... Niech to miejsce czeka na nich zawsze.

Barbara Stelmach-Kubaszczyk 



















Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter