/pixabay/

Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: Kogo szukacie? Odpowiedzieli Mu: Jezusa z Nazaretu. Rzekł do nich Jezus: Ja jestem. Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: Kogo szukacie? Oni zaś powiedzieli: Jezusa z Nazaretu. Jezus odrzekł: Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść! Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec? Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród. A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? On odpowiedział: Nie jestem. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się [przy ogniu]. Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: Tak odpowiadasz arcykapłanowi? Odrzekł mu Jezus: Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza. A Szymon Piotr stał i grzał się [przy ogniu]. Powiedzieli wówczas do niego: Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów? On zaprzeczył mówiąc: Nie jestem. Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie? Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał. Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi? W odpowiedzi rzekli do niego: Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie. Piłat więc rzekł do nich: Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa! Odpowiedzieli mu Żydzi: Nam nie wolno nikogo zabić. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć. Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: Czy Ty jesteś Królem Żydowskim? Jezus odpowiedział: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? Odpowiedział Jezus: Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Rzekł do Niego Piłat: Cóż to jest prawda? To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego [więźnia]. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla Żydowskiego? Oni zaś powtórnie zawołali: Nie tego, lecz Barabasza! A Barabasz był zbrodniarzem. Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: Witaj, Królu Żydowski! I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: Oto Człowiek. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: Ukrzyżuj! Ukrzyżuj! Rzekł do nich Piłat: Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy. Odpowiedzieli mu Żydzi: My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: Skąd Ty jesteś? Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować? Jezus odpowiedział: Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi. Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: Oto król wasz! A oni krzyczeli: Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! Piłat rzekł do nich: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Poza Cezarem nie mamy króla. Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano. Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim. Odparł Piłat: Com napisał, napisałem. Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze. A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: Pragnę. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! I skłoniwszy głowę oddał ducha. Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat - ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem - Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili. Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.


Jezus pozbawiony obecności swoich przyjaciół i wydany na znęcanie się przez wrogo do siebie nastawiony tłum. To także zwrotny punkt w życiu uczniów. Nie znaczy to, że przestali w Niego wierzyć. Oni w Niego wierzą, lecz wiara ich jest ograniczoną. On teraz dotarł do kresu, oni natomiast wybierają inną drogę. To, że Go opuścili, nie oznacza, że już Go nie kochają. Wciąż bardzo Go kochają, ale kochają też coś innego ? jeszcze bardziej, bowiem kochają swoje własne bezpieczeństwo. To ono jest teraz poważnie zagrożone i zmienia kierunek drogi, po której idą. Każda, świadomie zakreślona granica w oddaniu się Jezusowi, nieuchronnie w jakiś sposób zaprowadzi do zdrady.

"Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie". Jezus domaga się jedynego w swoim rodzaju, nadzwyczajnego stosunku do siebie: z Nim kompromis nie jest możliwy. We wszystkich międzyludzkich sytuacjach kompromis jest czymś zwykłym, na ogół możliwym, a często wręcz wskazanym, bo tu mamy do czynienia z wartościami skończonymi. U Jezusa jest inaczej, kto z Nim zawiera kompromis, już na tej samej płaszczyźnie postawił inną wartość ? i w ten sposób zakwestionował Jego zwierzchnictwo w swoim życiu.

"Oni sami jednak nie weszli do Pretoriom, aby się nie skalać, lecz żeby móc spożyć Paschę". To połączenie ślepej nienawiści z przestrzeganiem w najdrobniejszych szczegółach zewnętrznych rytuałów brzmi wręcz niewiarygodnie. Litera prawa zostaje starannie wypełniona, gdy tymczasem człowiek sprawiedliwy w pozorowanym procesie, zostaje skazany na śmierć. Często samych siebie wodzimy za nos. Z jakim trudem zwalczamy własny faryzeizm. Ileż to osób w zakonie z całą powagą wierzy w swoją uczciwość i nie dostrzega dwulicowości swojego myślenia i zachowania. Z pewnością jest możliwe, iż jakiś człowiek szczerze wierzy w to, co mówi, a jednak naprawdę nie jest szczery. "Człowiek może być przekonany, że działa z poczucia sprawiedliwości, a jednak powoduje nim okrucieństwo. Może sobie wmawiać, że wypełnia go miłość, a pragnąć pełnego cierpień uzależnienia (masochistycznego uzależnienia). Ktoś może sądzić, że kieruje nim poczucie obowiązku, gdy tymczasem jego siłą napędową jest próżność". (Erich Fromm)

Religijne, ścisłe przestrzeganie moralności może dobrze służyć tuszowaniu niesprawiedliwości, zawiści, egoizmu. Potrafimy się skoncentrować na drobiazgach, a unikać tego, co istotne. Potrafimy niekiedy namiętnie walczyć przeciwko niesprawiedliwości poza klasztorem, w świecie dokonującej się, a jednocześnie zapominać o wołającej o pomstę do nieba niesprawiedliwości pośród nas samych.

Piłat chciałby coś dla Jezusa zrobić, ale nie wszystko. Więc w rzeczywistości nie czyni dla Niego nic. Szukając rozwiązania połowicznego, nie osiąga niczego. Chciałby uratować Jezusa, ale jednocześnie nie chciałby stracić dobrej opinii w Rzymie. Jezus jest ofiarą tego dwuznacznego stanowiska Piłata. "Za dobro płacą tylko ci, którzy je czynią". Tymczasem Piłat nie chce płacić pełnej ceny za dobro, które zamierza uczynić ? i przez to popełnia jeszcze większą niesprawiedliwość.

Zaczynamy niekiedy mieć wątpliwości, czy rzeczywiście sprostamy wymogom naszej wiary i naszego powołania. Nagle uświadamiamy sobie, że to, co nazywamy miłością, miesza się ze skłonnością do zawładnięcia drugą osobą. Uświadamiamy sobie także, że w naszych apostolskich wysiłkach faktycznie tkwi wielkie samo-oddanie, ale że jednocześnie służą one zatuszowaniu tego, czego wzbraniamy się dać. Nagle spostrzegamy, że nasze życie modlitewne jest wszystkim innym, tylko nie osobistym stosunkiem z Bogiem. Takie chwile są zachętą do wyjścia poza naszą przeciętność i do otwarcia się. Cena jest wysoka, ale warto ją zapłacić. Odmowa jest zgubna, kompromis niemożliwy. Liczący na zwłokę kompromis coraz szybciej zamienia się w "nie" dla Jezusa.

Wierność Jezusowi może przysporzyć nam cierpień. Ale prawdą jest również to, że cierpienie może prowadzić do głębokiej zażyłości z Nim, do zbliżenia, które nie niweluje bólu, ale sprawia niewymowną radość. Czyni nasze życie na swój sposób nadzwyczaj płodnym. "Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie".

Należy się uczyć, między innymi, brać na siebie brzemiona innych, (czyli słabości, lęki, kompleksy, podejrzliwość, gniew, niedojrzałość emocjonalną, brak kultury, delikatności). Podobnie jak Jezusowi w męce towarzyszy Judasz, tak również i nam on towarzyszy, niekoniecznie w osobie człowieka obok żyjącego. Judasz żyje w nas samych.

Zbliżył się, by pocałować Jezusa. Judasz na czele nieprzyjaciół Jezusa. Jako pierwszy podchodzi do Mistrza. Stając na czele nieprzyjaciół, wyraża intymny znak przyjaźni ? pocałunek. Podstęp i obłuda Judasza, stawia go na czele nieprzyjaciół. Podstęp, obłuda, udawanie, gra na dwie bramki, brak przejrzystości, brak kultury ? to swoistego rodzaju Judasz obecny w człowieku.

Próbujmy zrozumieć tę postać, wczuć się w jego zachowanie. Judasz jest ważny dla nas, którzy towarzyszymy Jezusowi. Twarda mowa Jezusa, była dla Judasza punktem zwrotnym. Odrzucił Jezusa w sercu, lecz pozostał z Nim fizycznie. Wszystko robił jak inni uczniowie: chodził za Nauczycielem, ale wszystko czynił z podwójnym sercem. Judaszem człowiek się staje. Judasz rodzi się powoli. Zdrada, jest ostatnią stacją długiej drogi.

Dlaczego Judasz nie miał odwagi prosić o przebaczenie? Gdy odrzucił Jezusa, zamknął się w sobie. Prowadził latami podwójną grę ? ona go zdemoralizowała i doprowadziła do roli zdrajcy. Długi opór wobec Jezusa, czyni serce zdradliwym. Staje się małym człowiekiem. Gra demoralizuje człowieka. Czy jest coś we mnie, co mnie demoralizuje?

Deprawuje się serce człowieka o podwójnej moralności. Przyzwyczaja się do zła. Grzech nie demoralizuje człowieka, który człowiek wyzna i uzna w swoim życiu. Demoralizuje natomiast człowieka grzech, który staje się prawem. Demoralizacja jest związana z roszczeniowym nastawieniem do życia ? ja mam prawo.

Ważne jest to, byśmy mieli odwagę demaskować wszelkie ślady podwójnej moralności w naszym życiu duchowym, zakonnym. Demaskować niebezpieczeństwo obecne w nas, a płynące z sił przeciwnych Bogu. Uczmy się przyznawać do niewierności i wyznać niewierność. Dopóki wstydzę się swojego grzechu, nie jestem zdeprawowany.

W opisie pojmania, Jezus dobrowolnie wydaje się w ręce oprawców. On panuje nad sytuacją. Dobrowolnie wydaje się w ręce nieprzyjaciół. "Ja życie moje oddaję"

Apostołowie spali ze smutku, dlatego nie byli przygotowani na to wydarzenie. Kierowali się zasadą: "Oko za oko".

Jezus natomiast wprowadza nową zasadę ? bierze zło na siebie. Zatrzymanie zła na sobie, by je przerwać, by przerwać łańcuch ludzkiej nieprawości. Istotą skrzywdzenia jest: przekazywanie swojego grzechu, dzielenie się swoim grzechem, słabością, skłonnością, namiętnością. "Zerwała owoc z drzewa i dała mężczyźnie". Człowiek zraniony ? rani, niespokojny ? może wprowadzać niepokój. Każde skrzywdzenie ma podwójny wymiar: czuć się człowiekiem biednym, zagubionym, znerwicowanym, oszukanym. I człowiek nic z sobą nie robi, tylko się usprawiedliwia, przenosząc swoje zranienie, skrzywdzenie na innych. Ale też można widzieć swój problem i brać odpowiedzialność za zranienie, za doznane skrzywdzenie. Nie usprawiedliwiać czynionego przez siebie zła ? trudnym dzieciństwem.

Warto pamiętać, że zło rodzi zło. Kiedy widzimy naszą ludzką bezradność wobec krzywdy, niesprawiedliwości, rodzi się w nas usilna chęć odwetu. Dlatego potrzeba w każdej formie skrzywdzenia, którego w życiu doznałem ? brać na siebie odpowiedzialność, brać na siebie skrzywdzenie, nie przedłużając zła. Potrzeba uczyć się umiejętności brania na siebie brzemion innych, brania na siebie grzechów innych ludzi.

Może przyjść taki czas, który moglibyśmy nazwać panowaniem ciemności, nieuczciwości. Biorąc na siebie zło, potrzeba równocześnie wskazywać na zło istniejące. Demaskować zło i brać je na siebie. Aby jednak je demaskować, trzeba mieć odwagę wewnętrzną i być człowiekiem uczciwym, przejrzystym, pobożnym, to znaczy wolnym w jakimś stopniu od zła, które pokazuję.

Demaskowanie zła, nie może być odruchem agresji, ludzkim odwetem. Trzeba chcieć wziąć zło na siebie, żeby je pokazać. Gdzie pojawi się gniew w moim odsłanianiu tego, co złe, tam nie będzie dobrego upomnienia. Stąd potrzeba nam łaski Jezusa, byśmy mieli odwagę wskazywać na zło, a równocześnie okazać człowiekowi szacunek.

"Przyjacielu, po coś przyszedł?". Łączymy upominanie, z wzięciem zła na siebie, zamiast rozdmuchiwaniem go, informowaniem innych, czyli nagłaśnianiem jako pewną sensację. "Bracie, co ty ze sobą robisz?" Upomnienie, ma na celu pomoc prowadzącą ku przebudzeniu wewnętrznemu, przebudzeniu uśpionego sumienia, a nie odwet. "Dokąd zmierzasz?". Nie może być chęci zemsty, ironii, jakiegokolwiek rewanżu. Celem upomnienia, jest pomoc człowiekowi w jego zagubieniu i słabości. Gdzie nie ma troski o człowieka, tam upomnienie będzie zawsze niedobre.

Maryja cierpi na Golgocie. Nie opuszcza jednak miejsca swojego cierpienia. Człowiek próbuje na wszelkie możliwe sposoby uwolnić się od tego, co dokucza, sprowadza smutek. Usiłuje uwolnić się od ludzi, czy spraw, które sprowadzają nadmiar trosk. Jezus walczy o zbawienie tych, których umiłował. Jest moim Królem. Dobry Król, jak Dobry Pasterz ? oddaje życie za tych, którzy są na Golgocie, lecz i za tych, którzy ze strachu na nią nie dotarli. Maryja pod Krzyżem jest włączona w cierpienia swojego Syna. Przez to staje się moją Matką i Królową.

Cierpienie nie zwyciężyło Maryi. Ona panowała nad swoim cierpieniem. W czy m objawia się panowanie? W wolności od oskarżania tych, którzy Jezusa skazali, ukrzyżowali, szydzą z Niego. Panowanie wyraża się w wolności od pretensji do tych, którym Jezus dobrze czynił, a oni wydali Go na śmierć haniebną. Cierpi, nie szukając za wszelką cenę odpowiedzi, dlaczego tak musi być?

Jest Królową, gdyż w wielkim cierpieniu przyjmuje za syna ucznia Pańskiego, a w nim, wszystkich ludzi, za swoje dzieci. Cierpienie nie skupie jedynie jej uwagę na własnej osobie. Choć w takich chwilach, to częste i zrozumiałe. Cierpienie otwiera Jej Niepokalane Serce na tych, którzy Jej potrzebują. Cierpiąc z Jezusem, w miłości, odczuwamy swoją potrzebność. Nie zatrzymujemy się na własnym cierpieniu, lecz idziemy w nim, idziemy tam, gdzie potrzeba zaradzać potrzebom innych. Odpowiadamy tym, którzy potrzebują matki, potrzebują ojca. Cierpienie z Panem jest czasem dojrzewania do macierzyństwa duchowego, jak Maryja.

Maryja nie tylko przyjmuje Jana. Ona również pozwala się przyjąć Janowi. Nie tylko okazuje Serce, ale także zgadza się, by on okazał Jej swoje serce. Człowiek w cierpieniu potrafi bronić się, przed tymi, którzy chcą okazać zrozumienie, współczucie. Maryja wchodzi w szczególną relację, więź z Janem, przez przyjęcie jego troski, o siebie. Cierpienie Jezusa, Maryi i Jana, prowadzi ich do najgłębszego spotkania. Gdy cierpimy, możemy tworzyć wspólnotę zrozumienia, pokoju, szacunku dla siebie nawzajem. Cierpienie we wspólnocie, czy nie pojawia się, między innymi, jako zachęta czyniona przez Chrystusa do tego, abyśmy spojrzeli na siebie z szacunkiem, przyjęli się nawzajem, jedna drugą ? do serca. W spotkaniu Maryi i Jana pod krzyżem, każde z nich jest na swoim miejscu. To ważne, aby w cierpieniu być na wskazanym dla mnie miejscu.

ks. Józef Pierzchalski SAC

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter