/pixabay/

Kto skupia się tylko na dążeniu do samo urzeczywistnienia, ten staje się samotny, izoluje się od ludzi. Ponieważ nie dąży do nawiązania kontaktu z otoczeniem i nikim się nie interesuje, brak jest wkrótce osób, które on by obchodził. Ponieważ nikomu nie okazuje sympatii, sam jej nie doznaje, choć tak bardzo mu jej brak. Nie wolno mi stale analizować miłości do bliźniego w celu odkrycia, jakie egoistyczne motywy są w niej ukryte. Udzielamy pomocy innym po to, aby czuć się silniejszymi od tych, którym pomagamy. Nie jest to jednakże powód, żeby zaniechać udzielania wsparcia. Stalibyśmy się wówczas wyizolowani i samotni. Miłość do bliźniego oddziałuje również korzystnie na mnie. Miłości tej mogą towarzyszyć również motywy egoistyczne.

Jeżeli kogoś kocham, wolno mi jak najbardziej oczekiwać, że otrzymam coś w zamian. Kto oczekuje miłości zupełnie bezinteresownej, ten traktuje ludzi w okrutny sposób. Sztuka ta udała się może niektórym świętym. My jednak nie musimy żyć od razu według najwyższych ideałów. Musimy mieć tylko świadomość tego, że w naszej miłości do bliźniego ukryte są również intencje egoistyczne. Wtedy egoizm ten nie zrujnuje miłości do bliźniego. Pułapka egoizmu zawarta w dzisiejszym pędzie do samorealizacji prowadzi często do zwątpienia w prawdziwą miłość do bliźniego. Ze zwykłego strachu, że mogą kryć się za nią fałszywe pobudki, rezygnuje się z niej. Widzi się wówczas wyłącznie własne potrzeby. Życie staje się tym samym mdłe i bezpłodne, nie postępujemy dobrze ze sobą. Pozbawiamy się bowiem radości, jakiej doznajemy w chwilach, gdy naprawdę możemy komuś pomóc.

Odczuwamy lęk, że pomagając innym możemy zostać przez nich wykorzystani, że nie będziemy mieć wystarczająco dużo czasu dla siebie, że nie będziemy mogli właściwie potraktować swoich uczuć, żądających od nas niekiedy czegoś innego, niż poświęcania się dla innych. Jest niewątpliwie takie niebezpieczeństwo: możemy zostać wykorzystani; chęć niesienia pomocy przeistoczy się w przymus; w człowieku, który pomaga drugiemu, gromadzić się będą agresje. Jednakże odstąpienie od własnych potrzeb i pragnień na rzecz drugiego człowieka, który puka właśnie do moich drzwi, może mnie do głębi uszczęśliwić. Otwierając drzwi, przeżyć mogę niezapomniane spotkanie. Jeśli przyjmę tego gościa, nie zastanawiając się nad pracą, którą będę miał z jego powodu, nie zastanawiając się nad zakłóceniami, jakie niesie z sobą jego wizyta, to okazać się może, że gość ten da mi więcej, niż czas, który dla siebie zarezerwowałem. Nie bez powodu napominani jesteśmy przez List do Hebrajczyków: \"Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę\". Właśnie usunięcie siebie na drugi plan zaowocować może radosnymi doznaniami.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter