Podczas gdy, z jednej strony, usiłowano szybko skończyć z "komedią" z Fatimy, z drugiej strony coraz więcej ludzi zaczynało w to wierzyć.

I tak trzynastego września 1917 r., prawie dwadzieścia pięć tysięcy osób było obecnych na miejscu objawień. "Czego pragniesz ode mnie?", spytała jak zwykle Łucja. "Odmawiajcie nadal codziennie różaniec, aby uprosić koniec wojny". Ponownie też, niebiańska postać obiecała wielki cud na październik. Od trzynastego września do trzynastego października, życie pastuszków było bardziej niespokojne niż zwykle. Politycy i przeciwnicy religii smakowali już upadek tego, co według nich było tylko teatrem. Poza tym, właśnie w Aljustrel, gdzie mieszkały dzieci, większość ludzi nie dowierzała i była im wroga. Duchowni i rodzina namawiali ich do przyznania się do kłamstwa. Inni uciekali się do pogróżek. Dwunastego października, ranem, matka Łucji obudziła swą córkę tymi słowami : "Łucjo, było by dobrze, gdybyśmy poszły do spowiedzi. Mówią, że umrzemy jutro w Cova da Iria. Jeżeli Pani nie dokona cudu, ludzie zabiją nas. Lepiej wyspowiadajmy się, by przygotować się na śmierć". " Jeśli ty, mamo, chcesz się wyspowiadać - odpowiedziała Łucja ze spokojem - pójdę z tobą, ale nie z tego powodu. Ja nie boję się. Jestem pewna, że jutro Święta Pani spełni swoją obietnicę". Jeden z księży, po rozmowie z pastuszkami, powiedział zmartwiony : " Powinniśmy zatelegrafować wszędzie i powiedzieć, że to wszystko to zwykłe oszustwo". A co wydarzyło się trzynastego października 1917 r. opiszę za miesiąc.

Tekst i foto: Marian Szpak
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter