Ksiądz biskup Piotr Greger przewodniczył w Mszy świętej w uroczystość Narodzenia Pańskiego w bielskiej katedrze. W uroczystej Eucharystii  wraz z ks. biskupem Piotrem, uczestniczyli księża: Antoni Młoczek - proboszcz katedry, Zbigniew Powada - proboszcz senior, Sławomir Kołata - v-ce rektor Krakowskiego Seminarium Duchownego oraz Robert Kasprowski - sekretarz ks. biskupa. Obsługę liturgiczną  Mszy św. jak i podczas Pasterki zapewnili klerycy z Krakowskiego Seminarium Duchownego diecezji bielsko-żywieckiej.
 
W wygłoszonej homilii ks. biskup Piotr powiedział: "Ciemność nocy rozświetlonej światłem księżyca i gwiazd. Niemowlę leżące na sianie pod misternie udekorowaną choinką, dookoła zwierzęta, są obecni także uradowani pasterze, a nieco później pojawia  się szczęśliwi trzej mędrcy – te obrazy spontanicznie rodzą nasze skojarzenie z faktem narodzin Jezusa w Betlejem.

Ale w tej uroczej scenerii nieoczekiwanie pojawia się pewien dysonans, taki mały zgrzyt, co można dostrzec w liturgii dzisiejszej uroczystości. Fragment Ewangelii, który przed chwilą słyszeliśmy – tekst trudny, brzmi jak poważna poezja; można odnieść wrażenie, że nieco suchy, abstrakcyjny, przesycony myślą filozofów, raczej nie poruszający naszych uczuć. A to wszystko w dniu, który właśnie z emocjami ma wiele wspólnego – i tu w kościele oraz w zaciszu domowego ciepła. Z tego powodu niektórzy kierują pod adresem liturgistów pretensje (one raczej nie są słuszne, nie mają swojego rzeczowego uzasadnienia), że wybierając ten tekst chcieli zupełnie zgasić w człowieku bożonarodzeniowy nastrój. To tylko pozorna sprzeczność; potrzeba czasu i głębokiej zadumy, aby w Janowym hymnie o Logosie i w relacjach synoptyków opisujących narodzenie Jezusa (u Mateusza i Łukasza, ponieważ Marek w swojej Ewangelii nie ma zapisu wydarzenia z Betlejem), dostrzec jedną, spójną, nierozdzielną całość.

Może warto, abyśmy się wznieśli ponad emocjonalny tylko nastrój Bożego Narodzenia. Może trzeba, żebyśmy z poziomu obłoków zeszli na twardy grunt naszej rzeczywistości. Takie zejście wydaje się być konieczne, ono jest uzasadnione nie tylko psychologicznie, ale i teologicznie, ponieważ narodzenie Syna Bożego dokonało się właśnie na twardym gruncie naszej rzeczywistości. Boże Narodzenie to nie tło dla jakiegoś projektu marzeń, tak wspaniale prosperującego w mediach i hipermarketach jeszcze na długo przed okresem adwentu.

Orędzie o Jezusie zapisane w Janowym Prologu można w naszym bożonarodzeniowym nastroju łatwo przeoczy, kiedy wszyscy chętnie i z radością przyjmują Bożą Dziecinę. Narodzone Dzieciątko jest Sługą Pańskim z proroctwa Izajaszowego, zaczynającym w betlejemskiej stajni swój twardy żywot, który dopełni się na drzewie krzyża, a potem powstanie z martwych i powróci do Ojca. To wszystko jest już zawarte w żłóbku jako fakt, zapowiedź, Boże zapewnienie, ale także jako ostrzegające wezwanie. My także możemy należeć do grona tych, którzy nowo narodzonego Syna Bożego w rzeczywistości nie przyjmują, chociaż uroczyście świętujemy Jego narodzenie.
 
Boże Narodzenie być może jest właśnie najbardziej potrzebne dla tych, którzy przeżywają jakąś ciemność. Czasem w wypowiedziach tych ludzi słyszymy, że dla nich są to najsmutniejsze dni w roku. Gdy inni cieszą się obchodząc je w rodzinnym gronie, oni w samotności przeżywają udrękę większą niż kiedykolwiek. To właśnie do nich Jan kieruje swoje orędzie pociechy, że światło świeci w ciemnościach, a ciemności go nie ogarnęły. Bóg nie siedzi gdzieś na niedostępnym tronie swojej boskości, spoglądając na Ziemię z wysokości miliardów lat świetlnych, ale zstąpił właśnie w ludzką ciemność, w ludzkie życie takie, jakim ono rzeczywiście jest na co dzień.

To jest prawdziwe orędzie tych świąt! Ono nie mówi tylko o jakichś zamierzchłych wydarzeniach sprzed ponad dwóch tysięcy lat, ale o nas, żyjących tu i teraz, i o naszym życiu, w które Bóg zstępuje z bogactwem swojej miłości. Bóg przychodzi na świat, wchodzi w dzieje człowieka jako człowiek, a przychodząc niczego nam nie zabiera i w niczym nie ogranicza. Przychodzi, aby dawać: to co najcenniejsze, i zawsze daje w obfitości".

Uroczystą  Eucharystię Narodzenia Pańskiego uświetnił śpiew kolęd Chóru Bielskiej Katedry i solistki Beaty Raszkiewicz pod dyrygenturą Tadeusza Czerniawskiego, a za pulpitem organowych zasiadła Ewa Bąk. Po udzieleniu apostolskiego błogosławieństwa, ks. biskup Piotr błogosławił dzieci uczesniczące w świątecznej Eucharystii.

Tekst i foto: Marian Szpak



















Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter