/fot. pixabay/

XXV Niedziela zwykła
(Mt 20, 1-16a)

„Czy złym okiem patrzysz na to, że ja jestem dobry?”

Kolejny fragment Ewangelii budzący wiele emocji. Na pierwszy rzut oka dzieje się jawna niesprawiedliwość. Właściciel winnicy angażuje ludzi do pracy, wśród nich są tacy, którzy pracują cały dzień, dwanaście godzin, jak i tacy, którzy zostali najęci pod sam wieczór i zdołali przepracować tylko jedną godzinę. W naturalny sposób ci, którzy pracowali więcej spodziewali się większej zapłaty. A tu niemiłe zaskoczenie – wszyscy zostają potraktowani tak samo. Obojętnie jak długo ktoś pracował otrzymuje po denarze.

Czy właściciel winnicy jest niesprawiedliwy? Pierwszym, ale najbardziej płytkim wytłumaczeniem, jest zwrócenie uwagi na samą umowę, jaką zawarł właściciel z najemnikami. Umówili się o denara i denara otrzymali. Najgłośniej protestującemu właściciel odpowiada pytaniem zawierającym fundamentalne wytłumaczenie: „Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” A więc na pytanie: „Dlaczego najemca tak postępuje?”, otrzymujemy prostą, ale genialną odpowiedź: „Bo jestem dobry”. Istotą zaś dobroci jest to, że oddaje według potrzeb a nie według zasług. Właściciel w tym wypadku bardziej zwraca uwagę na sytuację materialną robotników niż na ich postawę. Przypowieść nie opisuje więc postępowania trzymającego się ściśle reguł, ale gest człowieka dobrego, hojnego, czułego wobec biednych.

Oczywiście przypowieść ta, jak każda opowiedziane przez Pana Jezusa, stanowi analogię odnoszącą się do kwestii naszego życia duchowego, relacji do Boga. To Bóg jest owym najemcą a my najemnikami. W tym kontekście jeszcze bardziej czytelne stają się słowa Pana Jezusa o tym, że lekarza potrzebują chorzy a nie zdrowi, że celnicy i grzesznicy wejdą przed nami (sprawiedliwymi) do Królestwa Bożego, że nie w pierwszym rzędzie ci, którzy wołają “Panie, Panie” otrzymają nagrodę, ale ci, którzy naprawdę są świadomi konieczności nawrócenia. Takie są drogi Boże i wcale nie jest powiedziane, że musimy je rozumieć. Powinno nam wystarczyć, że są Bożymi drogami a zatem najlepszymi z możliwych. Dzisiejsza przypowieść o robotnikach w winnicy tchnie ogromnym optymizmem. Chociażby człowiek zreflektował się o jedenastej dopiero godzinie, że stoi bezczynnie na środku placu, że oto już wszystko stracone, że nie warto już niczego zmieniać, a co dopiero zaczynać, to przypowieść ta otwiera przed nim wszystkie możliwości tak samo, jak przed tymi, którzy uważają swoje życie za bardzo udane.

Andrzej Kozubski, ks.

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter