Dziwna jestem. Niedzisiejsza. Bo do kościoła chodzę w niedzielę. Bo nie krzyczę „mój brzuch moją własnością”. Dziwna jestem, bo każde życie jest dla mnie świętością, i widzę w nim cud. Dziwna jestem, bo się nie domagam, nie walczę, nie pcham łokciami po swoje. Dziwna jestem, bo z jednym mężem przez całe życie. Bo tyle okazji koło nosa przeszło, a ja przysięgi przed Bogiem się trzymam. Dziwna jestem, bo dziękuję za wszystko co mam. Co mi podarowano. Dziwna jestem, bo wiem, że nie zawsze chodzi o mnie. Bo przyznaję się do błędów i nie idę w zaparte. Dziwna, bo starych ludzi odwiedzam w pustych domach. Bo „czas marnuję zamiast z życia korzystać”.  

Dziwna jestem, bo cenię swoją pracę i szefa cenię. Bo w ludziach widzę ludzi. Dziwna, bo pokory we mnie do dna, zamiast pewności, że mi się należy i że przez nią na uboczu… z dala od świata… staję.

Dziwna jestem. Niedzisiejsza.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter