Nie najlepiej ma się sprawa z czytaniem u ludzi czasu obecnego. Czytamy niewiele, a jeśli już przymuszeni jesteśmy do liter składania, to przy okazji instrukcji (która objaśnia, jak co działa), korespondencji urzędniczej (z racji biurokratycznych procedur i papierkowego wariactwa), chętnie też po chłam reklamowy sięgnąć się przygodzi (jakie promocje, nowości, rewelacje komercyjne). Powie ktoś, że gazety przecie pozostają stałym i nieusuwalnym obiektem czytelniczej uwagi, że chętnie sięgamy po treści tam wydrukowane, że wzbudzają one czasami wręcz entuzjastyczne zainteresowanie. Wszystko to prawda, ale gdy bliżej się treściom owym przyjrzymy, ręce opadają – kolokwialnie mówiąc. Plotki i ploteczki z życia gwiazd i gwiazdeczek, aktorów i aktoreczek (który z którą do jakiego łóżka wskoczył, a kiedy i dlaczego wyskoczył) a jakiej to substancji kosmetycznej nałożyć pod powieki trzeba, by wyglądać jak lalunia Barbi albo i lala Ken. Jak się odżywiać, by linia w linijkę się przepoczwarzyła, a jelita grały jak orkiestra pod batutą van Karajana. I tym podobne (a czasami jeszcze gorsze) brednie zaprzątają uwagę wielce oświeconego świata. A jeśli przywołać gazety o języku zjadliwym, pełnym pomyj, lichej i bezczelnej propagandy, oszczerstw, pomówień, ziejące i trujące językiem nienawiści, to co powiedzieć? Aż się prosi, by przywołać pełne ekspresji (ale celne i przenikliwe) uwagi F. Nietzschego, który o szaleństwie wznieconym przez mass – media gazetowe pisał: „Rzygają żółcią i zwą to gazetą. Zali nie widzisz, jak tu dusze wiszą niby zwiotczałe brudne łachmany? A oni jeszcze gazety z tych łachmanów robią! Zali nie słyszysz, jak się tu duch stał już tylko słów igraszką? Wstrętnymi słów pomyjami rzyga on tylko. A oni jeszcze gazety z tych pomyj robią”.

         Zapytać trzeba, dlaczego czytanie po-ważne tak ważne jest dla istoty ludzkiej? Dlaczego zapomnienie książki (dobrej, mądrej i rzetelnej) jest zapowiedzią klęski i porażki rodzaju ludzkiego? Wspomnijmy chociażby wydarzenie znaczące z życia wielkiego świętego Augustyna, który u progu swojego nawrócenia, w ogrodzie zażywając wywczasu, usłyszał skandowane słowa: tolle, lege (bierz i czytaj). Pod ręką akurat tekst z Listów św. Pawła znalazł i lekturze tej oddał się z całą uwagą. Co przyniosła, wiemy. Zmianę życia, zebranie się w sobie, skupienie na tym, co twórcze i dla człowieka ożywcze. Jednym słowem – rewolucję we wszystkich wymiarach jego egzystencji. Po lekturze Biblii już nie ten sam Augustyn ujrzał światło poranka. Czytanie bowiem tekstów głębokich pozwala się pogubionemu człowiekowi odnaleźć, zebrać w całość, wszak czytanie to skupienie, to wyjście z ciasnej i ogłupiającej codzienności, mechanizmów druzgocących i odbierających człowiekowi świadomość tego, kim jest i po co naprawdę jest.

         Skupiony na tym, co dla człowieka życio – twórcze, czyli porywające ku sprawom ostatecznym, Tomasz a Kempis, autor słynnego Naśladowania Chrystusa, w pewnym momencie wyznaje: „Szukałem spokoju i ukojenia w wielu rzeczach, ale znalazłem je wycofany ze świata z książką w ręce”. Obco brzmi w naszych uszach to wyznanie, bo i coraz dzikszy a tym samym pogubiony co niemiara jest człowiek obecnego czasu. Czytać zapomniał, książka poważna ręce mu parzy, oślepiony i pijany urojonymi światłami sztucznych i zmyślonych gwoli płytkiej zabawy światów, ślepnie na słowa tekstów, które mogłyby go do trzeźwości przywieźć, oczy otworzyć, myśli zebrać. Sprawa jest o wiele poważniejsza: zapomniawszy czytania ksiąg, nie jest w stanie też odczytać tej księgi, którą jest świat. Pewien mnich średniowieczny przenikliwie zaznacza: „Cały ten widzialny świat jest jak księga napisana palcem Bożym, to znaczy mocą Bożą stworzona, a poszczególne stworzenia są jak jakieś postacie, nie dowolnie zmyślone przez kaprys człowieczy, lecz ustanowione decyzją Bożą dla okazania mądrości niewidzialnych rzeczy Bożych”. Gdybyśmy czytać świat potrafili, gdybyśmy w skupieniu i namyśle głębokim wczytać się weń zechcieli, wiedzielibyśmy, jak żyć, by życia nie zaprzepaścić, by go nie zmarnować i nie zatracić. Ale by tak czytać świat, trzeba do książek mieć miłość, trzeba ich lekturze się powierzyć, gardząc chaosem świata, który ogłuszającą kakofonią głosów chaotycznych usiłuje nas o zawrót głowy przyprawić.

         Pokaż mi zatem swoją bibliotekę, a powiem ci kim i jaki jesteś. Jakoż pochwała książek wybrzmiewa przez minione stulecia chórem nieprzerwanym. Starożytny autor Seneka podkreśla wręcz, iż bezczynność bez czytania i pisania jest śmiercią i pogrzebaniem żywego człowieka. Zaś myśliciel ze średniowiecza rodem w dziele O miłości do ksiąg takie głębie nam odsłania, do szacunku nawołując, jaki winniśmy przedziwnej mocy książek, dzięki którym widzimy krańce świata i czasu, oglądając dziwy, które w innym wypadku pozostałyby poza obszarem naszego widzenia. Książki są zatem jakimś rodzajem zwierciadła wieczności. W nich odbija się to, co niedostępne jest zmysłom naszym, odzwierciedlenie znajduje świat inny, pozazmysłowy. Potem jego książki pochwała jeszcze wyżej się wznosi, tekstem nieco trudnym owocując. Ale przytoczmy fragment: „Dzięki książkom dochodzimy w końcu do substancji oddzielonych, aby intelekt powitał pokrewne sobie Inteligencje i okiem myśli dostrzegł Pierwszą Przyczynę wszystkiego, a miłością przylgnął do Niej na zawsze. Oto jak, prowadzeni przez książki, dotykamy wiecznej nagrody, czyli naszego błogostanu, ciągle pozostając zarazem wędrowcami w drodze”. Przesłanie tego tekstu jest proste: wchodząc w głęboką ciszę czytanych tekstów, wchodzimy zarazem w rzeczywistość Boga, czyli już na ziemi smakujemy rozkosznych niebiańskich pokarmów. Niewielka jest cena dostąpienia takiej uczty. Wystarczy oddać się lekturze poważnej i mądrej.

         Z kolei nasz znamienity pisarz K. Makuszyński wierszem pochwałę książki głosi, patetyczną i determinacji pełną:

                            Tyle razy prosiłem, błagałem bez końca.

                            Tylem się razy przed Wami na ambonę wspinał

                            Wołając, że dom w którym jest książka

                            Jest przybytkiem słońca

                            A ten którym jej nie ma

                            To ciemny kryminał.

Na chybił trafił pozwólmy jeszcze przemówić autorowi słynnej książki Serce, który tezę formułuje taką: „Los wielu ludzi zależał od tego, czy w ich domu rodzinnym była biblioteka, czy też jej nie było”.

         Losy ludzkie w świetle tych rewelacji zdają się być ściśle z książką splecione. Bo też na kartach ksiąg utrwalone są najcenniejsze doświadczenia ludzkości, przekazywane z pokoleń w pokolenia, gwoli poszerzania naszego rozumienia świata i siebie samych. Jak ubogi, jak pogubiony musi być umysł, który pozwala uwodzić siebie bezmyślnością tysiąca spraw „do załatwienia”, tysiącem „ważnych” interesów „do zrobienia”, a który nie znajduje okrucha czasu na ożywczą lekturę dobrej książki. Mistrz J. Parandowski w znakomitej książce Alchemia słowa wskazuje na rewolucyjny przewrót, jaki dokonał się w momencie, kiedy światło ujrzało słowo pisane: „Przejście od słowa mówionego do pisanego było nową erą w historii człowieka. Cóż za przewrót! Dźwięk – bezkształtny, nie mający swego miejsca w przestrzeni, niewidoczny, zaczepiony tylko o krótką chwilę, zostawał oto utrwalony na wieki, i mógł się wciąż na nowo odzywać, skoro z tabliczki glinianej czy karty papirusu ocuciło go czyjeś rozumiejące spojrzenie. Było to największe zdarzenie w historii kultury ludzkiej. Słowo zdobyło ostateczną władzę nad czasem”.

         Tym tekstem wybitnego znawcy starożytności (i nie tylko) wspomagany przechodzę do wyjaśnień. Dlaczego tę pochwałę książki i czytania wyrazić teraz właśnie chcę? Oto oddajemy do rąk Państwa trzydziesty numer naszej gazetki parafialnej Kairos. Wydarzenie ważne i mało ważne. Ważne dla tych, którzy jeszcze w szalonym wyścigu umykających dni znajdują czas na pełną skupienia lekturę, którzy w czytaniu znajdują przyjemność jaką, pozwalającą się im odnaleźć w chaosie świata. Pisanie na każdy numer gazetki się składające pozostanie utrwalone dla tych, którzy być może sięgną po nią, gdy piszących już w tym wymiarze rzeczywistości nie będzie, gdy zakończą już szlak pielgrzymowania ziemskiego. Wtedy pod rozumiejącym spojrzeniem czytelnika przyszłego ożyją znowu tutaj na ziemi, wtedy znów przemówią słowem, które przetrwało ich ulotne istnienie, słowem pisanym. Oto godna podziwu magia tekstu, słowa utrwalonego i zaklętego w piśmie.

 

                                                                           Ks. Leszek Łysień

 

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter