Ostatnimi czasy w tematykę moich felietonów wkradła się powaga. Czasem i tak bywa, że trzeba poruszyć  materię, która nie zawsze bawi, lecz budzi w nas refleksję.  Teraz należy przebić ten nadęty balon powagi i spuścić z niego powietrze, które wprowadzi lekkość.

Gdy już jesteśmy przy lekkości to warto wspomnieć, że w Cieszynie niedawno odbył się „Dzień latawca” zorganizowany przez Dom Narodowy. W czasie obchodów tego dnia zorganizowano warsztaty tworzenia latawców oraz Pierwsze Mistrzostwa Cieszyna w Lotach Samolotów z Papieru. Nie wiem jakie było zainteresowanie tym wydarzeniem, ale ptaszki ćwierkają, że była to przednia zabawa. Przy czym należy zaznaczyć, że zabawy i radości mogli zaznać również dorośli, którzy choć przez chwilę mogli poczuć się jak dzieci. Ba! Mogli pokazać młodszemu pokoleniu, jak to się bawiło w naszych czasach! Przecież smartfony, choć przydatne, to w żaden sposób finezji niegdysiejszych zabaw nie mają. Przyznam, że pomysł na wydarzenie na tyle prosty, niewymagający nakładów finansowych, że mało kto by na niego wpadł. Więcej takich inicjatyw.

Jesień to doskonała pora by na wietrze puścić latawiec. W Cieszynie najlepiej robi się to na Banotówce, która słynie z tego, że wiatr nigdy tam nie milknie. Latawiec, niewinna dziecięca zabawka symbolizująca pozorną wolność. W tym przypadku wiatr jawi się jako idee, przyjemności oraz myśli, które nami targają. Wiatr bywa zwodniczy. Sprawia, że linka się urywa. Natomiast obiekt latający szargany przez mocne podmuchy upada z łoskotem.

Od niedawna co raz większą wagę przykłada się do relacji polsko-chińskich. Bardzo dobrze, bo to w Państwie Środka należy upatrywać przyszłości, a nie w Stanach, gdzie póki co Trump z Clinton skaczą sobie do gardeł. Nie miejcie złudzeń, że ktokolwiek wygra to przysłuży się naszym interesom. To my – wierni sojusznicy się przysłużymy. Nie przypadkiem wspominam o Chinach, gdyż to tam właśnie wymyślono latawiec. Było to pięć stuleci przed Chrystusem. To rzecz jasna wówczas znakomity konstruktor Lu Ban (pośmiertnie nadano mu status boga) wymyślił tę zabawkę, którą potem świetnie Chińczycy  zaadoptowali do celów wojskowych. Kiedy latawce pojawiły się nad polskim niebem? Podania głoszą, że po raz pierwszy latawce o kształcie smoków pojawiły się wraz z nadejściem Tatarów pod Legnicę w 1241 roku. Część Mongołów chętnie przyjmowała chińskie zwyczaje po włączeniu terenu Chin do ich imperium za czasów Kubilaj Chana, potężnego wnuka Czyngis Chana.

Chińczycy to tak zaradny naród, że niemal zawsze nas wyprzedzają. Jedynie z wprowadzeniem demokracji byliśmy pierwsi, ale Azjatom wcale nie zależy by nas w tym temacie dogonić. Bez niej mają się całkiem dobrze, choć Europejczykom to się po prostu nie mieści  w głowie. Nie inaczej było z tramwajem, którego pierwsze linie uruchomiono w Hongkongu i Szanghaju parę lat przed „najkrótszą trasą tramwajową Austro-Węgier”, dawniej przebiegającą przez Cieszyn. Po rozpadzie monarchii Habsburgów cieszyńska linia została zamknięta z powodu waśni między narodami. Dziś po obu stronach Olzy samorządowcy rozmyślają by przywrócić ją do życia. W zamierzeniu nie ma to być regularna linia, lecz trans graniczna atrakcja turystyczna. Zgodzę się włodarzem Cieszyna, że tego typu przedsięwzięcie może uatrakcyjnić nasze miasto pod względem turystycznym. Byle nie zapętlić się w niepotrzebne wydatki, które będą zapewne współfinansowane z unijnej (czyt. podatników) kasy. Choć ja nie przeceniam turystycznych możliwości miasta, to sądzę, że kolejka wcale nie musi okazać się drogą, dziecięcą zabawką.

Paweł Czerkowski 

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter