/pixabay/

Od dłuższego czasu towarzyszy mi lektura tekstów Leszka Kołakowskiego, z których przełomowy okazał się dla mnie ten znaleziony po śmierci filozofa Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny. Na początku jednak sięgnę do teksu O tak zwanym kryzysie chrześcijaństwa napisanego w 1975 roku, po czym już wnioskować można, że dość często w historii powraca się do zwrotu „kryzys chrześcijaństwa”. I zapewne są tacy, którzy debatują nad tym, kiedy użycie określenia wydaje się być najbardziej adekwatne, jednak autor wspomnianego teksu kieruje rozważania na zupełnie inne tory — zastanawia się bardziej nad tożsamością chrześcijaństwa: co wnosi? Kim chrześcijanin się staje dla ludzkości?

I. Kołakowski stawia pytanie o siłę chrześcijaństwa — czym w ogóle jest i na czym polega. Pisze:„…siła chrześcijaństwa nie objawi się wcale w teokracji ani w monopolu na tworzenie kanonów dla wszystkich obszarów cywilizacji. Siła jego w tym rozumieniu, objawia się w tym, że potrafi ono w świadomości jednostek ludzkich budować zapory przeciwko nienawiści. Istotnie sama wiara w Jezusa odkupiciela byłaby próżna i martwa, gdyby nie pociągała za sobą rezygnacji z motywu nienawiści, niezależnie od okoliczności; gdyby po słowach „i odpuść nam nasze winy” chrześcijanie nie mieli powtarzać słów „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Żądanie rezygnacji z nienawiści było wyzwaniem rzuconym przez chrześcijaństwo ludzkiej naturze i takie pozostało. Jeśli chrześcijanie są tylko wśród tych, którzy temu właśnie żądaniu umieją sprostać, którzy więc w tym sensie są uczniami Jezusa, że nie uciekają od walki, ale wolni są od nienawiści – ilu ich było i ilu jest na świecie? Nie wiem. Nie wiem także, czy było ich więcej w średniowieczu, niż teraz. Ilukolwiek ich jest, są oni solą ziemi, a cywilizacja europejska byłaby bez nich pustynią.”

Postawić zaporę złu. Nie odpowiedzieć złem na zło, nie dać się wciągnąć w łańcuch zła, który wymaga odwetu i zemsty — oto mądrość chrześcijaństwa, która każe inaczej spotkać się ze złem. Nie oznacza to wcale propagowania postawy pozwalającej na trumf zła czy też zezwolenie na brak szacunku i pozbawienie godności. Zło ma swoją własną logikę zemsty, obmyślania i budowania planów na zniszczenie wroga, nie warto nakręcać tej spirali.

Chrześcijaństwo nazywa człowieka bratem w darze człowieczeństwa, wiary, nadziei i miłości. Pytając o drugiego, pytam o człowieka, nie o wroga. Zmiana perspektywy jest bardzo ważna, ponieważ ten drugi jest naznaczony obrazem Boga, a nawet więcej — krwią Jezusa. Nie jest obojętne Jego istnienie. Jest Ktoś, kto nadał mu sens. Uświadomienie sobie tej perspektywy jest bardzo ważne, gdyż to ona pozwala zobaczyć w człowieku brata i wzywa do obrony jego człowieczeństwa przed zniszczeniem złem. Najpierw jest człowiek — zło, grzech, słabość są tym, co obciąża, ale nie przekreśla, nie definiuje do końca. Człowiek w swej najgłębszej istocie jest dobry.

Człowiekowi pozbawionemu tej perspektywy łatwo chwycić za nóż, broń, oskarżenie, oczernienia, drugi jest wtedy wrogiem. I tutaj warto postawić sobie pytanie, które życie z pewnością nam podsunie: co w sytuacji, kiedy czujemy się zranieni, kiedy ktoś kieruje zło w naszą stronę? Wtedy należy ratować brata. Cała pedagogika ratunku człowieczeństwa w każdym nurcie ma swoje metody. Najważniejsze, żeby one umiały odróżnić człowieka od jego zła. Najgorzej dzieje się wówczas, kiedy człowiek jest utożsamiony ze złem, kiedy jest znak równości między nimi. Trzeba zadać sobie trud i oderwać grzech od osoby.

Chrześcijaństwo właśnie to chce czynić przez wieki. Chce zobaczyć człowieka z bogactwem daru życia, chce uświadomić człowiekowi, że jest więcej wart niż jego upadek. Jeśli tej perspektywy brakuje, nie ma mowy o wybaczeniu 77 razy, gdyż na pierwszy plan wysuwa się wróg, a nie jego człowieczeństwo. Nie wpisuje się w program ocalenia, ale w system potępienia. Chrześcijaństwo tworzy zapory dla nienawiści, bo jest świadome wielkości daru życia. Przebaczenie wpisuje się w miłość Boga do człowieka i bardzo często jest to jedyny jego motyw. Przebaczam, bo wierzę, że chcę ocalenia czegoś więcej — człowieka.

Przebaczenie po jednej i drugiej stronie zakłada pewien proces. Potrzebna jest wiara, aby wyjść z ręką w stronę bliźniego, ale i potrzebna jest otwartość na cały proces zmiany, uznania swojego grzechu, upadku. Bez takiego zobaczenia zła w swoim życiu nie uda się uratować człowieczeństwa. Człowiek widząc zło i wyciągniętą rękę, obdarzony nadmiarem miłości zaczyna rozumieć, że sprawa toczy się o jego życie.

Jest jeszcze przynajmniej jeden motyw przebaczenia, o którym pisze L. Kołakowski w eseju Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny. Człowiek żyje z Bożego przebaczenia, gdyby nie miłosne spojrzenie Boga i wyrzuty sumienia człowiek nie zostałby przygnieciony świadomością własnej grzeszności. Autor pisze tak: „Przebaczał grzechy (Jezus – dopisek T.S.) nie w sensie osobistym, nie tak jak każdy z nas może przebaczyć innym zniewagi i zranienia, których od nich doznał, ale w takim sensie, że je znosił, unieważniał, wymazywał z życia. „Remittuntur tibi peccata tua”. (Odpuszczają ci się twoje grzechy – Mt 9, 2 i Łk 5, 20) Kto mógł tak powiedzieć? Fałszywy Mesjasz lub Mesjasz prawdziwy; szaleniec uzurpator lub Boży wysłannik; bluźnierca lub ten, kto ma klucze do Królestwa. Unieważnić grzechy nie znaczy wyrzec się prawa do kary albo do uczucia gniewu, do oburzenia. Nie, to coś więcej niż akt moralny i prawny – to akt ontologiczny, jeśli można tak powiedzieć, równy aktowi stworzenia ex nihilo; to unicestwienie świata takiego, jaki był przed przebaczeniem, zbrukanego i pogrążonego w zamęcie przez grzech – nieważne jaki grzech, choćby tylko jeden – i odtworzenie świata w jego czystości; jest to powtórne stworzenie wszechświata.” L. Kołakowski.

Bóg spotykając się z grzesznikiem, pragnie dokonać nowego stworzenia. „Byłeś umarły, a żyjesz” — słyszymy, kiedy prostujemy poplątane ścieżki naszego życia. Odtworzyć życie człowieka w jego czystości, uzmysłowić sobie, że wraz z odpuszczeniem grzechów rodzę się na nowo, staję się po raz kolejny człowiekiem wolnym i zaproszonym do pełni życia. Bóg nie zamyka mnie w moim grzechu, lecz mówi „idź i nie grzesz więcej”. Otwarcie nowych możliwości życia wyłania się ze stworzenia na nowo. To jeszcze jeden powód, aby doświadczając tego, co zwie się miłosierdziem, iść z przebaczeniem w stronę bliźniego. Zrozumieć zachętę Jezusa do przebaczenia bratu mogę w pełni wówczas, kiedy pozwolę na nowe życie wskrzeszone miłością. Przebaczyć 77 razy znaczy pozwolić na wejście Boga w głębiny naszego zamętu życiowego, w najbardziej unerwiony układ naszego serca, które zranione złem przestaje mieć nadzieję na zmianę. Pozwolić się na nowo narodzić — oto apel Boga w stronę człowieka.

Zatrzymanie nienawiści jest, jak pisze L. Kołakowski, wyzwaniem rzuconym naturze. Bez soli na ziemi, jaką przynosi Ewangelia, świat stanie się pustynią.

Może właśnie o tym śpiewał Czesław Niemen:

Dziwny jest ten świat,
Gdzie jeszcze wciąż
Mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
Człowiekiem gardzi człowiek.

Dziwny ten świat,
świat ludzkich spraw,
Czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest,
że ktoś słowem złym
Zabija tak, jak nożem.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
I mocno wierzę w to,
że ten świat
Nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie! Nie!
Przyszedł już czas,
Najwyższy czas,
Nienawiść zniszczyć w…

/ks. Tomasz Sroka/

 

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter