/pixabay/

Czwartek, 14 stycznia 2021 roku
Marek 1,40-45
Możesz mnie oczyścić

Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.

Trędowaty w swojej nieczystości i odrzuceniu nieustannie kogoś szuka, komu mógłby siebie powierzyć z całym zaangażowaniem. Zobaczył swoją szansę powrotu do życia w czystości, "upadając na kolana" przed Jezusem. Zdobył się na odwagę przyjścia do Pana, choć było to zabronione przez prawo. Trędowaci mieszkali daleko od miast i wiosek. Byli zagrożeniem, więc ich izolowano. Chory człowiek nie tyle postanowił zlekceważyć zasady życia społecznego, lecz wiedziony wielką tęsknotą za czystością odważył się na krok w stronę Boga. Uznany za nieczystego, odtrącony przez ludzi, odczuł silną potrzebę zmiany dotychczasowego stylu życia. Zobaczył Jezusa. Wiedział, że tylko On może mu pomóc. Stąd nieustępliwe wołanie, "Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". Dostrzegamy radość Pana. Cieszy się odwagą trędowatego. Mężczyzna nie narzuca Jezusowi swojego rozwiązania, swoich marzeń o wolności, mówiąc "Musisz mnie oczyścić", lecz "Jeśli chcesz, możesz".

Czy zdobyłby się na powrót, gdyby nie wiedział, że jest ważny dla Boga, kochany przez Niego? Odczuł swoją niepotrzebność ze strony ludzi, lecz Pan nigdy mu nie powiedział, że z niego zrezygnował. Ukrywał się w jaskini. Nie ona, która była chłodna i wilgotna, przysparzała mu najwięcej cierpienia, lecz ta, którą nosił we własnym sercu. Więcej boli to, co wewnętrzne, niż to, co zewnętrzne. Zwlekanie z podjęciem właściwej decyzji czyni nasze wnętrze chłodnym, a nas samych nieprzystępnymi i nadmiernie wrażliwymi na wydarzenia wokół nas.

Powrót staje się koniecznością wraz z rozeznaniem, że tracimy kontrolę nad własnym życiem. Stajemy się zależnymi od przyjemności, które obiecują "niebo", a w rzeczywistości pozostaje nam odczucie pustki, samotności i rozpaczy. Usiłujemy imponować sobie oraz innym naszą wydajnością pracy, osiągnięciami. Tymczasem nie to daje poczucie spełnienia. Nie chcemy być odizolowanymi od piękna, spokojnego wpatrywania się w nie. Tęsknimy za słuchaniem ciszy, której wielu ludzi nie znosi, pędząc za tworzeniem własnej wielkości. Nie odczuwamy bliskości ani Boga, ani człowieka. Mówimy, że zależy nam na przyjaźni, a tymczasem nie jesteśmy do niej zdolni, ponieważ nie umiemy składać własnego życia w ręce innych, powierzać je z zaufaniem. Brakuje nam czasu na stałe związki. Nie czujemy się przez to kochani i komukolwiek potrzebni. Nie możemy potrzeby tej zaspokoić przelotną znajomością czy kilkuletnim zamieszkaniem z kimś.

Ks. Józef Pierzchalski 
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter