/pixabay/

Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.

Potrzeba przybić do brzegu. Jest coś, co chciałbym wreszcie zamknąć, zakończyć, wyjaśnić, a może rozpocząć coś zupełnie nowego. Co jest moim brzegiem?

Pojawieniu się Jezusa, towarzyszy niezwykła aktywność ludzi. Jest On jakby magnesem przyciągającym chorych. W to przyprowadzanie chorych do Niego włączeni są zdrowi, pragnący uzdrowienia najbliższych.

Czyż to nie jest tak, że im większa jest w człowieku świadomość bliskości Boga, tym większe też pragnienie czynienia dobra. W naszej bliskości żyją chorzy. Sami nimi jesteśmy.

Potrzebuję aby Jezus mnie dotknął. Niech dotknie mnie Prawda, przed którą się bronię; niech ogarnie mnie dobroć ludzi i dobroć Jezusa. Prośmy, byśmy pozwolili się dotknąć ręce Pana.

Co jest potrzebne, abym stał się znowu zdrowy? Na czym polega moja choroba? Wypowiem moje pragnienie, by Jezus dotknął we mnie miejsca chore, gdyż naprawdę, On tylko zna je wszystkie.

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter