/pixabay/

XXXI Niedziela zwykła (Uroczystość poświęcenia kościoła własnego)
(Pwt 6, 2-6; Hbr 7, 23-28; Mk 12, 28b-34)

Temat miłości to chyba najbardziej wyeksploatowany temat w literaturze, filmie, teatrze. W dzisiejszej Ewangelii miłość zostaje przez Pana Jezusa podniesiona do rangi najwyższego kryterium moralności. Jest najważniejszym przykazaniem określającym relację zarówno do samego Boga, jak i do człowieka. Miłość, o której mówi Pan Jezus, nie sprowadza się jedynie do uczucia, nad którym człowiek nie za bardzo może zapanować. Jest raczej racjonalną postawą otwarcia się na Boga i drugiego człowieka gotową na poniesienie wszelkich konsekwencji tego, łącznie z oddaniem życia. Najczęściej nie stajemy wobec konieczności tego najwyższego stopnia świadectwa, ale zapewne każdy akt miłości wiąże się z ofiarą.

Człowiek na przestrzeni swoich dziejów przeszedł swoistą ewolucję rozumienia istoty miłości wyznaczającej relację z drugim człowiekiem. Od zupełnie niewspółmiernych reakcji: „Zabiję mężczyznę za ranę, a dziecko za siniec” (Rdz 4, 23), poprzez zasadę: „oko za oko, ząb za ząb” (Wj 21, 24), aż po całkowicie nowe przesłanie Chrystusa: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół” (Mt 5, 44).

Pan Jezus stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Miłość, której domaga się od człowieka jest bezwarunkowa, niezależna od chwilowych nastrojów. Co ważne – Bóg nigdy nie żąda od człowieka czegoś, czego wprzód sam by nie doświadczył. To On tak nas umiłował, że oddał za nas swoje życie, gdy byliśmy jeszcze Jego nieprzyjaciółmi.

To na tyle fundamentalna zasada, że jeśli się ją pojmie, o nic już nie trzeba pytać…

Andrzej Kozubski, ks.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter