/pixabay/
Wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: "Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga". Rzekł do niej Jezus: "Brat twój zmartwychwstanie". Rzekła Marta do Niego: "Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym". Rzekł do niej Jezus: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?" Odpowiedziała Mu: "Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat".

"Marta usłyszała, że Jezus nadchodzi". Naprzeciw Jezusa nie wybiegła Maria, która wcześniej siadała u stóp Pana i "przysłuchiwała się Jego mowie". Czyni to Marta, która spotkała się z oceną Jezusa, iż "troszczy się i niepokoi o wiele, a potrzeba tylko jednego". Marta jest tą, która wybiega naprzeciw. Nie zainteresowana obecnością w jej domu wielu Żydów, którzy przyszli, aby pocieszyć ją i jej siostrę. Ona wybiega naprzeciw Jezusa, od Niego oczekując pocieszenia.

Marta przypomina nam, od kogo winniśmy spodziewać się pocieszenia, duchowego wsparcia, umacniającego słowa. Wybiegając w stronę Jezusa daje poznać po sobie, jak bardzo potrzebuje Jego pocieszenia; jest nim zainteresowana, oczekująca.

Jej serce wyraża ból, który wypowiada w formie skargi, niezadowolenia, zawiedzenia się. W ten sposób wyjaśnia, że oczekiwano na Niego, a nie przyszedł; spodziewano się, lecz ich oczekiwania nie zostały spełnione. Z jednej strony Marta formułuje ostre oskarżenie: "Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł"; z drugiej zaś to, co się dokonało, przemieniło ją. Ona wierzy, że brat jej może ożyć.

Spójrzmy na to, co nasze oczekiwania dokonują z nami i w nas. Kiedy pewne wydarzenia nie kształtują się zgodnie z naszym życzeniem, jesteśmy niezadowoleni, skarżmy się, odczuwamy silne zniechęcenie do życia. Istotne jest jednak to, że wybiegamy naprzeciw Jezusa, aby Mu o tym powiedzieć. Ból niespełnionych oczekiwań lecz się w nas, kiedy opowiadamy Jezusowi. Marta wybiega naprzeciw, staje przed Jezusem, patrzy na Niego, odsłania serce wypełnione bólem.

Zwróćmy uwagę na to, jak niezwykły jest klimat tych zdań. Jedno zdanie wskazuje na rezygnację, na to, co było. Drugie zdanie jest nadzieją, oczekiwaniem na to, co się stanie. Od rezygnacji do nadziei. Od nie widzenia Jezusa w tym, co ją spotkało, do nadziei na zmianę, kiedy On się pojawił.

Potrzebujemy, aby Jezus wszedł w naszą rezygnację, w nasze myśli o odczucia żałobne, w naszą umarłą nadzieję. On jest zmartwychwstaniem i życiem?. On wyprowadza z odczuwanego marazmu. To, co wydawało się niemożliwe, staje się osiągalne, bo Jezus jest ŻYCIEM, Jego przyjście zwiastuje przemianę. Co uczynić, aby to wszystko dokonało się w mojej codzienności? Uwierzyć Jezusowi. "Wierzysz w to?". Gdzie jest wiara, tam są cuda. Gdy brakuje wiary, jesteśmy pocieszani jedynie przez ludzi, którzy dostrzegają nasze straty i litując się nad nami, usiłują nam pomóc. W zależności od tego, jaka jest nasza wiara, takiego oczekujemy pocieszenia, przychodzącego z nieba lub przychodzącego z ziemi.

Jedynym pocieszeniem prowadzącym do odkrycia, iż otrzymaliśmy więcej niż straciliśmy, jest uwierzenie. Potrzebne są nasze ludzkie oczekiwania, które prowadzą do rozczarowania się Bogiem i bliskimi nam ludźmi. Potrzeba wybiec naprzeciw Jezusa, aby z naszych porażek wyłoniło się dla nas życie, które przekracza nasze ludzkie oczekiwania. Bóg daje więcej niż oczekujemy, również przez porażki, starty i pogrzebane ludzkie nadzieje. "Czy wierzysz w to?".

ks. Józef Pierzchalski SAC
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter