Temat można znaleźć wszędzie. Nawet podczas sobotniej kolacji, której towarzyszą „Wydarzenia”. Kątem oka widzę kłótnię w Senacie. Wyższa izba parlamentu debatuje nad zasługami Mieszka I i znaczeniem słowa hołd. Żona słusznie pyta: „Czy za to im płacą?” Choć nowy marszałek Senatu Stanisław Karczewski na konferencjach obiecuje podniesienie rangi tej izby, to póki co nie udaje mu się.

Być może to walka rodem z „Don Kichota”. Na sali obrad podnoszą się głosy, że Mieszko nie był wzorem cnót, bo wojował. To jest akurat zarzut, który można przypiąć absolutnie każdemu X-wiecznemu władcy. Mieszko musiał w ten sposób czynić by utrzymać swoją drużynę, którą utrzymywał z łupów wojennych. Dopiero potomkowie księcia wpadli na pomysł nadawania ziemi. 

Spore dyskusje wywołało także słowo hołd. Wielu z parlamentarzystów zwężało je do homagium, czyli ceremonii składania przez wasala przysięgi wierności seniorowi. Pewnie w tym wszystkim za wiele scen rodem z Matejki – Hołd Pruski i Hołd Ruski. Senatorowie nie widzieli możliwości ugięcia karku przed nieżyjącym Piastem. Słowo hołd zastąpiono w końcu czcią, co de facto nie zmieniło niczego. Sobotni wieczór nadal utwierdza mnie w przekonaniu, że Senat pełni funkcję wtórną w stosunku do Sejmu. Ponadto mam nieodparte wrażenie, że to wygodna zsyłka dla zasłużonych, nierzadko niewygodnych działaczy partyjnych.

Mieszko pojawił się na senackich ustach za sprawą rocznicy Chrztu Polski. Książę przyjmując nową wiarę wprowadził nas w krąg cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Postawię śmiałą tezę, że był to krok znacznie ważniejszy niż wprowadzenie nas do Unii Europejskiej, która nas z tego kręgu wyprowadza. Mieszkowi zarzuca się, że był to akt polityczny. Pytanie dlaczego miałby nie być? Zagadką jest jedynie podręcznikowa teza jakoby Mieszko przyjął chrzest z Czech by uniezależnić się od Niemców. W owym czasie kościół czeski podlegał arcybiskupstwu w Moguncji, a więc Niemcom. Problem z niemiecką zależnością kościelną rozwiązał Chrobry przyczyniając się do rozwoju kultu Świętego Wojciecha. Pewnym jest jednak, że oprócz wymiaru duchowego chrztu na ziemie polskie zawitała nauka. Bowiem księża i mnisi to nie tylko modlitwa, ale i rozwój sztuki, architektury, piśmiennictwa, czy chociażby rolnictwa.

Wjeżdżając do Polski od strony Czech na wzniesieniu pośród drzew Lasku Miejskiego wita nas Mieszko cieszyński. Hołd składają mu już chyba tylko uczniowie okolicznych szkół przesiadując pod pomnikiem w czasie długiej przerwy lub wagarów. Warto jednak poświęcić parę słów protoplaście Księstwa Cieszyńskiego, do którego z nostalgią odwołuje się wielu cieszyniaków. Swoją drogą temat księstwa traktowany jest z namaszczeniem niczym utrata raju przez pierwszych ludzi. Piast mimo, że był najstarszym z synów  Władysława opolskiego to nie odziedziczył ojcowskiej stolicy. Wraz z bratem Przemysławem rządził w Raciborzu, Cieszynie i Oświęcimiu. Dopiero po 1290 oddał dorosłemu już Przemysławowi Racibórz, a sam stał się księciem cieszyńsko - oświęcimskim. Mieszko zaczynał skromnie. Tereny te były słabo zasiedlone, dlatego za jego życia powstało co najmniej 75 osad. Był to priorytet. Znane jest chociażby nadanie ziemi  z 1290 roku rycerzowi Boguszowi 10 łanów frankońskich, z których powstały Boguszowice.

Charakterystyczne dla Piastów w okresie rozbicia dzielnicowego było prowadzenie niezależnej polityki. Z dzisiejszej perspektywy nie można mieć pretensji o to, że Mieszko był sojusznikiem Czech, z którymi sąsiadował. To przez Księstwo Cieszyńskie wiodła najkrótsza droga do Krakowa. Układ ten był korzystny, albowiem Wacław III ożenił się z córką Mieszka – Wiolą Elżbietą. Mariaż ten znacząco podniósł rangę mało znaczącego władcy. Niestety na krótko. Wacław III zmarł szybko w niewyjaśnionych okolicznościach. Mieszko nie załamał się i podjął kolejną próbę podniesienia rangi swego dominium. W 1315 roku Mieszko wysłał poselstwo do Pragi, które miało prosić Jana Luksemburskiego o rękę swej córki Małgorzaty dla wnuka Mieszka. Niestety plan nie doszedł do skutku, a książę zmarł w tym samym roku.
Obu Piastów łączyła wizja wyciągnięcia swych krajów z peryferii. Udało im się, choć owoce ich działań miały zostać dostrzeżone nieco później. Ambicje pierwszego z nich zrealizował syn Bolesław Chrobry, a drugiego wnuk Przemysław Noszak.

Paweł Czerkowski

fot. Jacek

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter