Rosół wołowy z grochem, kapusta z wędzoną wieprzowiną, pieczona gęś, flaczki, krupnioki, kiełbasa, galarety mięsne, grysik na maśle… to właśnie te specjały zajmowały szczególne miejsce na stołach weselnych, społeczeństw XIX wieku. Uczta weselna miała być obfita, bogata w wystawne jedzenie i wpadająca w upodobania gospodarzy i gości. Obowiązujące ówcześnie normy nijako nakazywały sprostać tym wyzwaniom.

Nowinki kulinarne w jadłospisie wprowadzały w latach trzydziestych XX wieku, nie kto inny, jak same kucharki. Naczelną zasadą zawsze jednak były upodobania kulinarne zaproszonych gości. Warto zaznaczyć, że do chwili obecnej wiele z potraw podawanych w tym czasie, zajmuje aktualnie zaszczytne miejsce na naszych stołach weselnych. Tak, jak kiedyś podawano: rosół wołowy z makaronem domowej roboty, różne rodzaje mięs, głównie rolady wołowe, pieczony drób, dwa lub trzy rodzaje klusek, modro kapusta, marchewkę z groszkiem, kompot z owoców - tak i dzisiaj dania te serwujemy.

Ówcześnie na weselnych stołach pojawiały się również niezliczone ilości drożdżowych kołaczy z makiem, serem i posypką. Pierwotnie to właśnie kołacze związane były na Górnym Śląsku z obrzędem weselnym. Można się tylko domyślać, że tak zasmakowały biesiadnikom, że zaczęto je wypiekać również przy okazji innych uroczystości. Do deserów podawanych na ucztach weselnych dołączyły torty, ptysie, kruche ciastka i napoje, głównie domowej roboty wina i piwa. Nie brakowało lemoniady i wódki. Warto podkreślić również, że obfita konsumpcja w społeczeństwie tradycyjnym wiązała się wyłącznie z uroczystościami rodzinnymi i świętami dorocznymi. Tu na myśl przychodzi mi powiedzenie aktualne chyba w każdym czasie "Zastaw się a postaw się".

Kiedy już jesteśmy tak blisko śląskich specjałów warto podkreślić, że zestawy, które podawano na niedzielny obiad w śląskich rodzinach – w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku, do dzisiaj znajdują uznanie na naszych stołach, bo czyż łosoś lub pizza tak rozweselą spragnione podniebienie, jak wołowa rolada w towarzystwie klusek polskich z surowych i gotowanych ziemniaków i okraszanej czerwonej kapusty ? Czy świat zaproponuje nam coś lepszego niż drożdżowe ciasto z owocami… albo galert z nóżek wieprzowych?

I choć w Cieszynie często jeszcze spotkać można w wielu domach specjały wiedeńskiej kuchni, które serwowały niegdyś cieszyńskie restauracje, takie jak: rosół z „frytą” (czyli zwiniętym i pokrojonym w paski naleśnikiem), zupa kminkowa, pieczeń wołowa zwana : "Tafelspitz”, czy też kurczak po wiedeński panierowany w bułce tartej, a w wielu kuchniach wciąż pachnie jeszcze łazankami z kapustą i szynką – nic tak nie smakuje, jak kuchnia na której się wychowałam. Śląska i smaczna, co z tego, że kaloryczna... No kto się ze mną nie zgodzi?



Barbara Stelmach-Kubaszczyk
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter