Święty Mikołaj to jedna z najpiękniejszych postaci ludzkiego miłosierdzia w chrześcijaństwie. Niestety naszą wyobraźnię zdominowały kategorie myślenia rynkowego, czyniąc go w naszych oczach kimś, kto grzecznym dzieciom przynosi prezenty, a niegrzecznym rózgę, oczywiście w myśl słów „za dobro wynagradza, a za zło karze”. Bp Grzegorz Ryś autor rozważań dla każdego pod nazwą „Skandal miłosierdzia” wyraźnie mówi nam, że postać przedstawiana w ten sposób została głęboko zafałszowana.

Bezwzględne miłosierdzie Mikołaja wyraźnie widoczne jest w geście pomocy, jaką ofiarował trzem prostytutkom, wręczając im po bryłce złota. Wraz z bryłką złota dziewczętom tym dał szansę na to, by zmieniły swoje życie. Złoto stało się ich posagiem, dzięki któremu mogły znaleźć sobie męża.

- Mikołaj nie był wcale sprawiedliwy, bo po sprawiedliwości kobietom nic się nie należało. Był miłosierny – wyjaśnia autor rozważań, podkreślając różnicę pomiędzy sprawiedliwością a miłosierdziem – Przez sprawiedliwość człowiek się nie zmieni – sprawiedliwość jest dla satysfakcji tego, który ją wymierza. Miłosierdzie jest po to, by dać człowiekowi szansę przemiany. Sprawiedliwość jest rozrachunkiem z przeszłością, miłosierdzie jest chrześcijańską nadzieją na przyszłość. Nikt nie jest stracony, bo Bóg nie rozdaje cukierków grzecznym dzieciom, ale podnosi w górę tych, którzy dotknęli dna.

… Bo miłosierdzie to dowartościowywanie, podnoszenie w górę, wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła... (Jan Paweł II Dives in misericordia)

A miłosierdzia w sobie Mikołaj miał pod dostatkiem. Wrażliwy na ludzką biedą, często niósł pomoc potrzebującym. Skromny w swojej istocie i pokorny pragnął pozostać nieznanym dobroczyńcą.

Dzisiaj dzieci czekają na niego z niecierpliwością. A i my dorośli też mamy promyczek nadziei w sobie, że nie zapomniał i o nas. Pomyśleć tylko, że jeszcze pół wieku temu nikomu prezentów nie przynosił. Zwyczaj ten rozpowszechnił się pod koniec XIX wieku, a w polskich wsiach po II wojnie światowej. Niestety o tym popularnym świętym wiemy niewiele, główną informację stanowią apokryfy i legendy. Wiemy, że był biskupem Miry, małego miasta w Azji Mniejszej, którego dzisiaj na próżno już szukać. Wiemy też, że pochodził z bogatej rodziny kupieckiej. Rodziców stracił dość wcześnie. Mając kilkanaście lat wstąpił do seminarium duchownego. Majątek swój oddawał biednym. Ustanowiony biskupem sprawował posługę pasterską w Mirze w Azji Mniejszej.

Wiek XIII związany był ze zwyczajem rozdawania w dniu Świętego Mikołaja zapomóg i stypendiów wśród młodzieży. Czas przekształcił zwyczaj ten w znany nam dzisiaj, a więc obdarowywania dzieci. Warto również podkreślić, że od wieków uważano Świętego Mikołaja za patrona dzieci, wiąże się z tym wybawienie od śmierci trzech chłopców. Inna legenda opowiada o żeglarzach wybawionych z morskiej katastrofy. Podobno pojawił się marynarzom pochwyconym przez sztorm u wybrzeży Lycji i doprowadził ich bezpiecznie do portu.

W Polsce kult Św. Mikołaja znany był od średniowiecza. Nasza tradycja ludowa przedstawiała świętego jako sprawującego władzę nad wilkami. Czczono go również jako patrona stad i pasterzy, kierując do niego modlitwę o opiekę.

Na Śląsku Cieszyńskim wieczorem w dniu Św. Mikołaja, przebrany mężczyzna odwiedzał zagrody, obdarowując dzieci jabłkami i cukierkami. Towarzyszył mu orszak złożony z diabła, kominiarza, żołnierza, czasami z anioła. Dzieci poddawane były egzaminowaniu, musiały znać pacierz i katechizm. Niegrzeczne zbierały klapsy, a zamiast prezentu – torebkę pełną łupin orzechów lub łupin z cebuli, papierków, a zdarzało się, że i nieżywą mysz.

W Beskidzie Żywieckim za Mikołaja przebierał się młodzieniec, który odczytywał zanotowane uwagi względem panien. W ruch szły więc wady i zalety odwiedzanych dziewcząt. Panny otrzymywały wianek z suchej kończyny, a młode mężatki wianek z grochu.

Z całym zdecydowaniem najbardziej przylgnął do dzisiejszego świata wizerunek Św. Mikołaja rodem ze Skandynawii, Tutejsza tradycja przedstawia go jako świętego starca w czerwonym, bramowanym białym futrem płaszcz, który rozwozi dzieciom prezenty pędzącymi w przestworzach saniami. Sanie oczywiście ciągnięte były przez renifery. Bajecznie... 

Barbara Stelmach-Kubaszczyk 
fot. arc.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter